Przejdź do głównej zawartości

Kiedy "nie teraz" staje się "nigdy"

Życie jest zbyt krótkie na to, by budzić się z żalem. Jeżeli myślisz, że zmiana jest trudna, przemyśl czy dalsze życie, którego nie cierpisz, jest łatwiejsze.

Jestem ekspertem od "nie teraz". Zaskoczona? Liczyłaś na umoralniającą gadkę o pokonywaniu przeszkód, sile ducha i woli, stawaniu do walki z własnymi demonami? Mogę poudawać. Albo mogę powiedzieć Ci prawdę.

"Nie teraz" to domena dobrego odżywiania. "Nie teraz, dieto" mówię robiąc gofry. "Nie teraz, dieto" zamawiając pizzę, oraz "nie teraz, dieto" wlewając syrop orzechowy do swojego latte macchiato. "Nie teraz, dieto" przyklejone jest również do makaronów, bagietek i pierogów.

To zastanawiające, że za każdym razem jak mi taka myśl (o ograniczeniu pustych kalorii) wpada do głowy, mój wąż potrafi być bardzo zaskoczony. Autentycznie zaskoczony. W szoku wręcz.

To, że źle robię - wiem. To, co mam zmienić by źle nie robić - znam. I doskonalę ignoruję do czasu, aż jest prawie za późno. Więc z dietą Ci nie pomogę. Ale. Mogę pomóc Ci z "nie teraz, ruszaniu dupy".

Jak widzę cały tabun duchowych wspieraczy, poklepujących po ramieniu cheerleaderów czy głaszczące po główce ciepłe kluchy, to rośnie mi tyłek i jeszcze bardziej przykleja się do fotela. Potrafię nie ruszać się pół godziny w nadziei, że stopię się z otoczeniem i będę niewidzialna dla Ludzi Czynu.

Fajnie by było móc powiedzieć, iż jeżeli trzeba coś zrobić, to ja to zrobię. Prawda jest jednak taka, iż "to ja poszukam łatwiejszej drogi". Aktualnie więc odsuwam łapką od siebie potrzebę codziennego stretchingu. A że łapkę potrafię bardzo wydłużyć (umiejętność podkradania słodyczy z drugiego kąta pokoju nie jest mi obca), to i efekty są tego jakie są.

Pierwszy raz w życiu mam kontuzję czegoś innego niż plecy. Okazuje się, że jak inne istoty ludzkie szok i niedowierzanie mam ścięgno Achillesa. Aktualnie nadszarpnięte. Wkurzające, gdy kończyna się nie słucha. Wiem jednak, że odgryzienie sobie całej stopy nie jest lepszym wyjściem niż grzeczne przeczekanie do wesela. I tu kolejna sprawa.

Nadszarpniętego Achillesa należy rozmasowywać, smarować przeciwzapalnymi maśćmi i rozciągać w dwóch kierunkach (bo mamy mięsień brzuchaty i mięsień płaszczkowaty w łydce, fascynująca wiedza, nie?). Co robi Angela? Leży w łóżku, żre prażone migdały, czyta melodramatyczne książki dla nastolatków* *wstydzę się, ale właśnie przerabiam "Niezgodną" i pomimo iż mam ochotę tłuc głową o ścianę, MUSZĘ wiedzieć co będzie dalej. I jak tak się wyleżę i obżrę, to potem mam za dużo zasobów do spalania na treningu.

Tak, dobrze przeczytałaś. Nie chciałam powiedzieć "energii do treningu". Energia imputuje, iż lecę na trening zahaczając o kominy. Nic takiego. Zanim się nie rozgrzeję, to tak naprawdę często nie chce mi się trenować wręcz chce mi się hibernować. Ale po rozgrzewce, z zasobami do spalenia, jestem niepowstrzymanym sadystą. Jeżeli więc ostatnio jakoś gorzej Ci się trenuje, czujesz się wyczerpana szybciej, wyjałowiona lub ścierpnięta, rozgoryczona faktem, iż ciało nie spełnia oczekiwań - spróbuj przed treningiem doładować się prostymi węglowodanami.

Do rzeczy - jaka jest moja porada na "nie teraz"?

Zgrzesz i zacznij się rozgrzewać.

Nie mówię, że masz wciągać nosem snickersa przed każdym treningiem - zrób to w chwili, gdy znajdziesz więcej argumentów na "nie teraz" niż na "rusz dupę". W końcu łatwiej się pali tego realnego snickersa niż jakieś stare naleciałości, z którymi prawdopodobnie da się żyć.

Jaki trening wybrać? Najlepiej z kettlebell.



Czas: 30 minut

Ćwiczenia:
1. Swing oburącz 10
2. Swing oburącz 10 Transfer Swing 10
3. Swing oburącz 10 Transfer Swing 10 Swing jednorącz 5x2
4. Swing oburącz 10 Transfer Swing 10 Swing jednorącz 5x2 Swing oburącz 10
5. w drugą stronę! większy ciężar.

Twoja rozpiska:
Zrób rozgrzewkę. Po zakończeniu całej drabiny dodaj sobie brzuszki. Oraz stretching brzucha, pleców, rąk i nóg.
To jest trening na spalanie. Pilnuj czasu odpoczynku - zbyt długi zepsuje cały trening!

Pierwszą część powtarzasz 4 razy, odpoczywając 20 sekund pomiędzy swingami.
Drugą część powtarzasz 3 razy, odpoczywając 30 sekund pomiędzy swingami.
Trzecią część powtarzasz 2 razy, odpoczywając 45 sekund pomiędzy swingami.
Czwartą część powtarzasz 1 raz, odpoczywając minutę. Po minucie łapiesz za większy ciężar i robisz dokładnie to samo.
Idziesz w dół - 2 serie, 3 serie, 4 serie. Wszystko z większym ciężarem.

Zielona: Możesz wykonać ćwiczenia tylko z jednym kettlem i butelką wody. Butelka wody to Twój mniejszy ciężar którym zaczynasz.

Pomarańczowa: Możesz sięgnąć po 8kg i 12kg, choć jeżeli swingi masz opanowane - zaryzykuj z 12kg i 16kg. Nie umrzesz, serio.

Czerwona: Weź 12kg i 16kg lub 16kg i 20kg. Pilnuj czasu i płoń!

Enjoy!

Komentarze

  1. Pokrzepiająco! Gdzie nabawiłaś się kontuzji?

    OdpowiedzUsuń
  2. na sali treningowej, uparcie spadając z rurki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Solidnego klapsa i do roboty. Bez filozoficznego babrania się we własnym skomplikowaniu. Życie jest zbyt proste, żeby je komplikować banalnymi problemami, a jednocześnie zbyt skomplikowane by rozwiązać te problemy prostymi metodami :-) Inaczej mówiąc: wiele problemów sami powołujemy do życia, a brakuje nam odwagi i sposobu by je uśmiercić.

    Pokochałem trening z odważnikami za wolność jaką mi daje. Ale wolność to wyzwanie i ciągły test odpowiedzialności. A odpowiedzialność nie zna (a jak zna to nie uznaje) zwrotu "nie teraz". "Jeśli nie teraz, to kiedy?" - może ten slogan pomoże Ci wyjść z dołka? Bo dołek jest. Stałem się fanem tego bloga, bo biło od niego energią, żywiołem, a PT Autorka była uosobieniem mickiewiczowskiego "boskiego diabła" wyposażonego w brutalny przyrząd treningowy, który jednak nie był w stanie odebrać jej kobiecości i wdzięku.
    To już drugi, czy trzeci post, od którego ewidentnie zalatuje pesymizmem, kocim lenistwem i jesienią. Więcej tu - miedzy wierszami - marzeń o grubym puszystym, pachnącym swetrze, fotelu bujanym i kubku z ciepłą kawą, niż owej zadziorności, zamaszystości i swady, którą pokochały tysiące radiosłuchaczy :-)
    Ja nie jestem ewangelistą ani pocieszaczem. Nawet jako wyrzut sumienia spisuję się licho. Na takie stany mam tylko jedno lekarstwo:
    - snatch EH 2 x 5
    - 200 metrów szybkiego biegu (może być na bieżni)
    - powtarzać do momentu, gdy wszystko stanie się jasne i proste
    Zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Goddamnit, you're right.

    OdpowiedzUsuń
  5. tak mnie podnieciłaś tym treningiem ze azzzzz ruszyłam dupę ha! dobre!
    bardzo dobre i genialnie zmontowane - im dalej tym prościej - zrobiłam dwa razy, bo mam tylko jeden ketel ale widzę że już czas na 16-tke

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam! Nawet chciałam napisać, że pewnie na rurze ale ugryzłam sie w język. Czyżby rura bardziej wymagająca niż kettle?

    OdpowiedzUsuń
  7. Maćku, nie wiemy kim jesteś ale lubimy Twoje komentarze. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jeszcze nie zdarzyło mi się obrazić na kettla. ale na rurę - kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
  9. No tak :-) Zawsze jak napiszę o ciepłych swetrach, kawie z mlekiem pitej w przytulnym i ciepłym miejscu, to się kobiety rozczulają :-) Może to i dobrze. Zresztą mnie też takie nastroje jesienią wyjątkowo przypadają do gustu. Pewnie jakiś atawizm się włącza. Wiecie, taki prawdziwie paleolityczny ład serca: ogień, ciepło, poczucie bezpieczeństwa, pełny brzuch i spokój... No dobra, ewentualnie sami... to jest chciałem napisać: jakaś bratnia, ładnie pachnąca dusza obok. Może być w swetrze :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja właśnie znalazłam nową motywację- wściekłość. (dłuższa historia z prywaty... ale fakt faktem, że negatywne emocje napędzają skuteczniej, przynajmniej mnie) :>
    Więc ten no... cierpliwości, Maćku. Zostań z nami na dłużej. :)
    BTW, ciekawe, co się stało z Emilem i Ogoorkiem- już całe wieki się nie odzywają...

    OdpowiedzUsuń
  11. Grunt to się nie poddawać :) Zdjęcia na fb zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
  12. ...pozwala przemyśleć? Eee... sorry, ale to bez sensu. W treningu z żelastwem tak samo, jak w treningu walki kontaktowej, powinieneś raczej skupić się na tu i teraz. Inaczej żelazo (lub sparingpartner) Cię skrzywdzi. I An-ge, i ja już to przerabiałyśmy, więc ostrzegam. :)
    IMHO terapeutyczny efekt treningu jest taki, że w szatni po wszystkim przypominasz sobie, że miałeś się czymś zamartwiać... ale teraz to już nie jest takie ważne. I wychodzisz do świata z uśmiechem na pysku. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak radzisz sobie z tym nadszarpniętym Achillesem? Pytam, bo załatwiłem się na wakacje, podczas biegania i teraz ciągle cholerstwo mi dokucza. W jaki sposób można pozbyć się tej kontuzji bez wizyty u konowała? Jakieś podpowiedzi? Byłbym wdzięczny...

    OdpowiedzUsuń
  14. Może i racja. Źle się wyraziłem: "pozwala przemyśleć swoje podejście do treningów". Czasem bawię się żonglerką i wiem o czym Snajperko piszesz. Tam jedna myśl za dużo = poważny uraz stopy :-) Tu jednak - przy "10 000" musisz skupić się na myśleniu o połączeniu organizmu w jedną maszynę. Oddech, mięśnie, ścięgna, szkielet, dusza - wszystko ma być jednością. Nie doceniałem tego kiedyś i miotałem się pomiędzy różnymi ćwiczeniami na jednym treningu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Słusznie prawi ;-)
    Tylko z tymi dziurkami w pasku u mnie się nie zgadza!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę