Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Szajn lajk a dajmond, or buy one.

Jako iż mam 10% rabatu na biżuterię W.KRUKa, która kończy się dzisiaj, jakoś ciężko mi się przerzucić na myślenie o całym tym sporcie, zdrowym odżywianiu i innych pierdołach. Mentalnie jestem już u W.KRUKa. No co. Jestem kobietą. Świecące przedmioty (i buty na wysokim obcasie) zakrzywiają czasoprzestrzeń wokoło. Nie można tak cały czas przynudzać ile to się pompek nie zrobiło, ile żelastwa podniosło czy dni głodowało. Jeżeli więc zaczynasz być monotematyczna, a twój "fejsbuk" służy Ci głównie do chwalenia się centymetrami lub kilogramami - to przestań . Nie bądź "tą osobą", która ma hopla na punkcie jednego tematu. Hobby jest potrzebne, ale społeczeństwo nie lubi patologii. [chwila ciszy i zadumy] DAWAJ ZDJĘCIA - powiesz do monitora. No dobra. Powiedzmy, że Cię usłyszałam. Eksperyment dobiegł końca. Są wyniki. 1. Fatburnery/termogeniki powodują zgagę i nie powodują chudnięcia. 2. Ty powodujesz chudnięcie, poprzez racjonalne posiłki i sport ALE fatburnery/termogenik

Soon - chicks in pictures :)

Napaliłaś się na kettle?

Poczekaj aż Ci przejdzie. Poważnie. Może i strzelam sobie w kolano, ale robię to w imieniu Wyższego Dobra - Twojego Dobra. Dobra dobra. Rozwińmy tę myśl. Słyszysz od koleżanki/tv/youtube'a jakie to kettle są wspaniałe, czego to nie zrobią z Twoją sylwetką, jak szybko i jak łatwo się nimi pracuje. Kupujesz kettla śmiesznej wagi w odcieniu różowym (powiedzmy 4-5kg) bądź też odważnie wciskasz się na zajęcia do męskiej grupy wyciskającej pot na sali przy wtórze jęków i stęknięć znanych Ci dotychczas tylko z filmów porno. I CZEKASZ NA CUDA. Czy machasz bez sensu jakiś zumbo-aerobik czy też wytrwale stękasz z facetami - cuda nie nadchodzą po pierwszym tygodniu. Po drugim tygodniu waga w łazience jest wciąż na tyle bezczelna, że dodaje Ci co najmniej 5kg. Sfrustrowana słuchasz porad, by zwiększyć ciężar. Ewentualnie dopinguje Cię napompowana płeć brzydka. W każdym bądź razie jest PRESJA NA WYNIKI. Po kolejnych dwóch tygodniach szału nie ma. Ale jest przepuklina. Zostawiasz te kettle w pi

Nie rezygnuj, gdy masz pod górkę.

W końcu z góry najlepszy jest widok. A jeśli wszyscy dookoła wydają się Cię ciągnąć na dno, pomyśl, że jak tylko zdołasz się wyrwać, to skopiesz im wszystkim dupy . Może być tak, że złapie Cię jesienne przesilenie i będziesz smarkać szarymi komórkami. Może być tak, że będziesz chciała trenować, a ciało odmówi, lub na odwrót. Dupa ciężką Ci będzie. Nikt nie ma w życiu tylko zajebiście. Podejrzewam, że Ewa Chodakowska tez czasami ma dość lukrowania na fanpage'u, wciąż tych samych żałosnych maili o tym "jaka to ja jestem gruba i nieszczęśliwa, co mam zrobić?", oraz swoich strasznie chudych kończyn. A propo. Nie, nie mam nic do żadnych trenujących w telewizji gwiazdek na permanentnej diecie. Nigdy gwiazdką nie będę. Mam własny socjopatyczny stosunek do życia, i program żywieniowy typu "wąż" (per wpierdalaj teraz, później może nie być ). I cytując klasyków: "I co pan o mnie myśli?" - "Ja? Ja o panu w ogóle nie myślę." Może i przeszło mi przez my

Zapracuj na ciało, którego pożądasz.

Ziemia została uratowana, możecie spać spokojnie. Była myśl przewodnia, gdy wczoraj o 1wszej w nocy, po tym jak podłączenie pralki zakończyło się sukcesem a toaleta w odwecie swoją tygodniową zawartością zatopiła mi łazienkę , by nakręcić odcinek specjalny "ze szmatą". Nawet nie wyobrażacie sobie, jak to kobieta potrafi ostro tyrać w pocie czoła, by ocalić nowe panele podłogowe. Ale nie. Świat przygód związany z przeprowadzką objął również epizod przebijania sobie dłoni śrubokrętem, zmuszona więc byłam do robienia wielu przysiadów i swingów bez obciążenia. Tak. Tym też można się pozytywnie zmęczyć. Błędem jest zakładanie, iż w kettlach chodzi o sukcesywne przesuwanie się do coraz cięższych kulek by trening przynosił efekty. Jak to Pavel powiedział na szkoleniu - mózg decyduje z jaką siłą podnosisz szklankę z wodą. Ergo, to TY musisz nauczyć się przypinać w zależności od Twojej woli , a nie w zależności od ciężkości kettla. Oczywiście na początku nie jest to wykonalne. Z nab

Uważaj co robisz, bo rodzisz się bez części zamiennych.

Obudziłam się wczoraj i nic mnie nie bolało. Głęboki szok. Trening poszedł świetnie, bez wyrzygania obiadu za koszulkę. Pomalowałam nawet paznokcie i moje dłonie odjęte żywcem od szpadla, zaczęły wyglądać kobieco. Więc coś, po prostu coś, musiało pójść bardzo, ale to bardzo źle. No i jak jebnęło! Wrzask był na całą chałupę. Do czwartej nad ranem smakowałam piekła za swoje grzechy. Próbując być NIESAMOWICIE dzielna, nie zeszczałam się nawet z bólu. A że moja wyobraźnia jest bezkresna i lekko na bakier, byłam główną bohaterką Igrzysk Śmierci. Tak, tą poparzoną. Ze scenerią w Afganistanie. Na swoje usprawiedliwienie mam, że (uwaga fani klasyki! "Słodkogorzki") w szkole podstawowej na fizyce, cyt. "Nie uczyłam się.." I bidon myty świeżym wrzątkiem po prostu ni stąd ni zowąd mi eksplodował w dłoniach. A że głupia kura, to najpierw w tym szoku zaczęła ścierać podłogę. Pierwsze liźnięcia żywego ognia na skórze i gepard na sawannie nie byłby szybszy w drodze pod prysznic.

Twój gorszy dzień.

Och, wiesz już o czym mówię? Nie wierzysz, że też tak mam? No. Mam. Nie ćwiczę dlatego, że nienawidzę swojego ciała. Ćwiczę, bo uwielbiam ćwiczyć. Tym bardziej - kiedy ciało mnie zawodzi a nie wola - dzień bywa paskudny. Na początku wiele ludzi zachłystuje się wręcz treningiem, przesadza i nadwyręża swoje ciało. A bo to jakiś termin goni, a bo to chłopacy z siłki biorą więcej, albo progres jest zbyt mało widoczny. Ludzie chcą tu-teraz-już. I albo nie doceniają własnych możliwości (kobiety "machające" 2,5kg ciężarkami), albo je przeceniają (bam! przepuklina). NIKT nie przyzna się potem bez bicia, że ćwiczył jak idiota. Każdy wymyśli pocieszną bajeczkę ("kobietom nie wolno dźwigać" lub "za ostro trenowałem") dla usprawiedliwienia tzw. treningu z dupy. Twój gorszy dzień może brać się z sygnałów wysyłanych do mózgu przez obolałe ciało. Przeanalizuj, czy nie nabawisz się kontuzji, forsując się na treningu. Nie, nie myśl o tym pół dnia. Nie debatuj. Zrób dobr