Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2012

Sukces nigdy nie jest ostateczny.

Porażka nigdy nie jest totalna. Niepotrzebne skreślić (by Naka_Mika): Chcę jutro powitać siebie słowami "dzień dobry". Chcę zjeść śniadanie. Chcę zapomnieć o kolejnej porażce. Chcę pogodzić się z niepowodzeniem. Chcę uwierzyć, że nie jestem gorsza niż inni. Chcę poznać siebie. Chcę pozwolić sobie na życie. Chcę odwiedzać WC tylko w realnej potrzebie. Chcę realizować swoje plany mimo serii porażek. Chcę nabrać dystansu do siebie. Chcę docenić to co robię, i że to ma jakiś tam sens. Chcę wyluzować. Chcę gdzieś wyjechać (w końcu!) Chcę spotkać się z przyjaciółką. Chcę znaleźć pracę na wakacje. Chcę skończyć swój obraz. Chcę spotkać się wreszcie z terapeutką! Chcę znaleźć litość dla siebie. Chcę uwierzyć, że "tamto" to nie była moja wina... Chcę dać sobie szansę. Chcę sie jutro uśmiechnąć. Chcę zobaczyć SIEBIE. Chcę być SOBĄ (tak naprawdę). Chcę kończyć dzień z myślą "ale zaj.ebisty dzień" Chcę swoje miejsce na świecie. Chcę być szczęś

I'm not perfect. I'm ORIGINAL.

Tekst tygodnia (autentyk): Myślę, żeby przed ćwiczeniami wysmarować się serum EVELINE i obkleić folią spożywczą. Podobno zwiększa efekty. Co myślicie? NIE MYŚLIMY. Jak można być takim sadystą, żeby powiedzieć dziewczynie, że ma się czymś smarować i obwijać folią, a nie dodać że aby to działało, musi dodać zdjęcia z treningu na fejsa ?! No naprawdę. Oddałabym własny obiad aby to zobaczyć. Anyway, święta święta i ludzie pierdolca dostają, jakby się miał Jezus nie urodzić przez to, że ktoś choinki nie ubrał (no, to teraz wrodzona pruderia nie pozwoli mi wejść do lasu gdzie gołe dzrewa rosną) albo karpia nie stuknął. Ho ho ho, a spróbuj tak na hardcore'a nie mieć opłatka! Albo powiedzieć, że w Wigilię na trening musisz iść.. Że co? Że tak. W Wigilię na 10:00 zapraszam na salę Centrum KB - ugościmy przy kettlach nawet znajdki z ulicy i dzielić będziemy się aminokwasami. Wracając jednak do rzeczywistości nie zabarwionej narzuconą przez państwo religią, to nosi mnie od jakiegoś czasu na

Filozofia kiedy masz małego. Kettla.

Przymierzałam się do tej notki od dłuższego czasu. Jednak są takie sprawy, o którym nam instruktorom, ciężko się mówi. Małe kettle i treningi per "dopożygania" są chyba na szczycie listy trenerskich Rozmów w Toku . Chciało by się podyskutować, a jednocześnie jakoś wstyd tak bez ciemnych okularów i sztucznego wąsa. Przecież rozmiar ma znaczenie.. A im większy , tym większy podziw na sali. Każdy słabeusz może dorobić filozofię do swoich małych kulek, koksującym i tak tylko brew podjedzie w górę. Baba może gadać, że technika się najbardziej liczy , jednak nie zmieni to faktu, że małe jest małe i podobno mało może. Od pewnego jednak czasu przyglądam się swojemu obiektu doświadczalnemu oznakowanego słownie jako "Blondyna", co jest takim mało znanym dowcipem, jako że sama również grzeszę tym wyuzdanym kolorem włosów. Nieważne. No więc przyglądam się. Lewym okiem, prawym okiem, czasami nawet obiema gałkami tak najzupełniej bezczelnie. I co widzę? Widzę, że płeć nie ma zna

Looks like food.. only smaller.

Podobno złych nawyków żywieniowych nie "przećwiczysz", nawet jakbyś miała trenować codziennie po godzinie. (tak, nie mam filmików bo mam strasznie dużo do roboty na uczelni, a że mam strasznie dużo do roboty na uczelni to siedzę na wizaz.pl ... boże. jednak jestem kobietą, pomimo że na wspomnianej uczelni wszyscy zwracają się do mnie per Andrzej.) Coś w tym musi być, bo odkąd pozwalam sobie na wszystko, to nie chudnę. Nie katuję się treningami - jak moje ciało mówi mi językiem potocznym "po-e-bauo cię", to wierzę że ma dość ruchu, i zostaję dupskiem na grzędzie. A jak w Almie jest promocja na gorącą czekoladę, to moje największe katusze dotyczą wyboru smaku, a nie Szekspira ("brać czy nie brać?") Więc nie chudnę, ale też i nie przybieram na polu erotycznych powierzchni użytkowych. Tak w ogóle to wczoraj wpadłam na genialny pomysł obliczenia swojej tkanki tłuszczowej na www.linear-software.com/online.html . Po tym jak okazało się że jestem super tłusta pół

Make things happen.

Jeszcze we wrześniu chodziłam na fitness (2x w tygodniu Zumba i Step) niby fajnie… ale jakoś brak zakwasów brak satysfakcji z ćwiczeń. Po każdych zajęciach czegoś mi brakowało… Na Winobranie (na całe moje szczęście) mieliśmy z Sebą (KB Power - przyp.A.P.) ciekawą rozmowę przy winie. Polecił mi wtedy bloga - http://powerworkout.blog.pl/ Powiedział mi: Giga poczytaj sobie, napisz do Angeli (to ja - przyp.A.P.), pójdź na trening i zobacz co lepsze Kettle czy Fitness. Nie miałam przekonania, podnoszenie ciężarów, to dla facetów. Ja i ciężary… z moimi mięśniami, których raczej nie ma, niż są. Do tego leniwy tyłek.. średnia motywacja. Krótko mówiąc, raczej typowa, leniwa kobieta ;) Dałam sobie szanse. Stwierdziłam, że pójdę raz, zobacze jak jest. A może mi się spodoba. Pierwszy trening, trochę masakra, ja i pompki, ja i.. tysiąc innych dziwnych rzeczy… byłam zmęczona i cholernie szczęśliwa . Od pierwszego treningu wiedziałam, że to jest TO ! I czasem mam grosze dni, po prostu nie chce mi si

Efekt motyla

- ktoś wpierdala hamburgery, a tobie tyłek rośnie. True story. Takich jak ja są miliony, a przynajmniej mam taką nadzieję. Obudziłam się głodna, więc naturalną koleją rzeczy, pierwsze co zrobiłam to usiadłam do komputera (wbrew pozorom NIE po to by napisać o tym w notce). Głód nie okazał się fantomowy, a najbliżej leżały rurki w czekoladzie o nadzieniu orzechowym. Oczywiście leżały tam, bo wieczorem też byłam głodna i poszłam do kuchni po marchewki. To naprawdę ma sens, gdy jest się kobietą. No, więc oprócz wymienionych rurek w czekoladzie, które znalazłam szybciej niż marchewki, zjadłam jeszcze pudełko śliwek w czekoladzie szukając dobrych inspiracji na bloga (ZAWSZE można tak usprawiedliwić, czemu się sprzegląda gołe baby w internecie). Ale śliwki przecież można liczyć jako OWOCE , więc równowaga w jadłospisie została zachowana. Nie zaprzeczam. Jeżeli masz więcej centymetrów w pasie, to mogłam się do tego przyczynić. Znalazłam swoje zdjęcie - jak trenuję - sprzed dwóch lat. Puci puc

Porażka narzeka, Sukces trenuje.

Mój wąż zmienił czas na zimowy. Nie wiem czy jestem głodna, czy robię zapasy, ale jem więcej, kaloryczniej i bez sensu. Trochę mnie to denerwuje. Bardziej jednak mnie denerwuje "Ale przecież ty to spalisz" oraz "TY to MOŻESZ". Tak jakby moje ciało kalorie opuszczały wraz z praktykowaniem tao żywienia . Bądźmy rozsądni. Problem z obżeraniem się nie staje się DOPIERO problemem, gdy człowiek już jest tłusty. Staje się problemem już na starcie. Całodniowa głodówka pod wpływem wyścigu szczurów, a późniejsze nadrabianie na wieczór, powinno zostać wyryte jako przykazanie na kamiennej tablicy zaraz za "Nie zabijaj". "Nie rozpieprzaj systemu." - na przykład. A system jest taki, że często i mało i ze zdrowym rozsądkiem (niestety, pięć batoników dziennie nie jest tu systemem). Spoko, ja rozumiem i również ubolewam nad tym, że NIE DAJESZ RADY tak się odżywiać. Chcę Ci tylko napisać, do czego prowadzi całodniowe niejedzenie. Prowadzi do hipoglikemii. Jeżel