Przejdź do głównej zawartości

Największe błędy. O tym jak zostałam chujem-instruktorem.

Może trochę będę świnia, ale z drugiej strony mój wewnętrzny kettlo-nazizm mocno się wzdryga, gdy widzę co się dzieje w grupach podobno zaawansowanych. I tak, świnia, bo mówię na przykładzie własnego klubu. Zatem jadę po kolegach instruktorach, tym sposobem awansując już oficjalnie do miana Chamidła Roku 2019.

Zdobycie uprawnień StrongFirst nie wymaga przynależności do Mafii Kettlowej ani tym bardziej Żelaznej Milicji. Możesz być technicznie kompetentny, możesz mieć poukładane w głowie i znać progresje jak kształt swej poduszki, a i tak jest ryzyko, że wpadniesz w pułapkę "byle jak, byle już z dupy było". Dlaczego?

Dorośli ludzie często mają problem z uczeniem się. Chcą szybko już umieć i być "dobrym w". Nie chcą się męczyć "przedszkolem". Przecież są dojrzali i inteligentni. Deklarują przy tym, że rozumieją iż proces przyswajania nowych motorycznych umiejętności może wymagać czasu, pokory i dystansu do siebie.


Taa. 

Koledzy i koleżanki po fachu TŁUMACZĄ, ŻE PODSTAWY SĄ NAJWAŻNIEJSZE, a ludzie dalej swoje - albo ile schudłam albo ile podniosłem.

Żadna i żaden z instruktorów nie zamierza gryźć suchego chleba koniowi ukradzionemu - trzeba naginać zasady. Trzeba dawać ludziom to, po co przyszli, za co zapłacili. Trzeba ich szmacić, bo wtedy głośno chwalą trening, opowiadają o nim wszem i wobec, polecają instruktora.

W dawnych czasach mieliśmy potyczki na sztachety, zasssadzki na wroga, rewolucje i okazjonalne bitwy pod/o/za. Teraz mamy mecze piłki nożnej i żużel. Teraz mamy uja szefa, świnie przy biurku obok, wredny stary monitoring w osiedlowym oknie i skandal w służbie zdrowia/edukacji.

Podsumowując: ludzie nie zostali stworzeni, do życia w pokoju i dobrobycie. Potrzebujemy walki, o której będziemy mogli gadać gadać gadać i jeszcze raz przeżywać.

Odwracając jednak kota ogonem, to przecież taki Miś Janusz czy Słonica Grażyna idąc na zajęcia do dyplomowanego instruktora i płacąc ciężki hajs za możliwość upocenia się niczym na maturze z matematyki, oczekują, iż.. no.. on wie lepiej? Zna się? WEŹMIE NA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SKUTKI ICH POCZYNAŃ?


Taaa.

Znam obie strony medalu. Nie trzeba mi tłumaczyć, gdzie leży konflikt - a ja nie zamierzam wskazywać, jak taki konflikt rozwiązać. Zamierzam jednak poruszyć ważną kwestię - kwestię DŁUGU TECHNICZNEGO i jego wpływu na to jak wygląda nasz trening. I dlaczego zostałam chujem-instruktorem.








Początkujący instruktorzy oszukują się często, że wystarczy dobrze SIEBIE nauczyć, profesjonalnie przekazać sprawdzoną wiedzę i.. ludzie będą już dobrze robić. A przynajmniej będą CHCIELI dobrze robić. Nie będą patrzeć wcale jak oszukać na liczbie powtórzeń "niewygodnego" ćwiczenia, lub jak najszybciej przejść do tej "cool" techniki.

A z drugiej strony - nie będą też trzymać reżimu uwagi, by przypadkiem nie uciekła im jedna z miliona wskazówek danych przez instruktora... Przecież łatwiej jest powiedzieć uczciwe "staram się", niż szczerze przestać myśleć o tym, że ci brzuch wystaje i w sumie to masz brzydkie włosy...


"Przecież się staram" nie daje magicznej ochrony przed popełnianiem błędów.


Instruktor ma niezbywalne prawo do dopieprzania się do tego co robisz pod jego opieką na sali treningowej. TO JEST JEGO PRACA. Nie liczenie Wam powtórzeń, nie nagradzanie progressu, nie interesowanie się Waszym życiem. Instruktor jest od INSTRUKTAŻU i pilnowania, byście się nauczyli - a nie by Wam się chciało robić. NIE OD PILNOWANIA WAS, BYŚCIE ROBILI.

Coraz częściej jednak widzę, że instruktor odpuszcza za szybko.  Odpuszcza, bo klient zupełnie nie rozumie za co płaci, uważając, że jego ciężko zarobione pieniądze mają zatrudniać bicz pański z kilkoma dyplomami i boskim ciałem. 

Instruktor odpuszcza, bo nie chce zniechęcić tej początkującej osoby, ani tym bardziej nie chce "dopierdalać się" do tego zawodnika, co przecież już początkujący nie jest, I, o zgrozo, może nawet dźwiga więcej...

A jak odpuszcza, to potem ta istotka co chce coraz więcej dźwigać, coraz mocniej i więcej trenować, to ona będzie strasznie zaskoczona, gdy ktoś inny zwróci jej uwagę (np. jakieś małe chamidło z szerokim uśmiechem). Prawdopodobnie również od razu wejdzie w defensywę i zacznie się tłumaczyć (like I care..). A ktoś, kto zajął stanowisko obronne - nie nauczy się, bo jest na "nie". Podobnie jak ofensywa, gdzie kursant wchodzi w dyskusję by bronić swego zranionego ego. (Twoje ego mam w dupie, ale chętnie pomogę Twojemu ciału, by sobie krzywdy nie robiło)

Świat ciężarów ściąga i chrzci silnych ludzi. Silnych - nie zawsze pokornych, nie zawsze mądrych, nie zawsze otwartych.

Dług techniczny to nie przelewki. To nie wirtualna waluta bez pokrycia w świecie realnym. Dług techniczny jest jak każdy - trzeba go  spłacić. Czasem odsetki narastają tak szybko, że zaczynają przewyższać "kwotę pożyczki" - i wtedy mamy cały szereg fatalnych w skutkach kontuzji. Kto winien? Jedno powie, że instruktor bo nie dopilnował, drugie zaś zacznie się chwalić, że takim kozakiem było...

Jakie są najpopularniejsze błędy w podstawowych technikach HardStyle Kettlebell?

- SquatoLift i SiadoSwingi -



- ChickenSwingi -



- ZombieSwingi -



- AkukuSwingi -



- DuckPress (vel kaczopressy) -




- Broken Cleany -

(i jego następstwa w różnych pozycjach)



- FrogSquaty -



- SissySquaty -



- AłaSnatche -






Pozornie może to nie być nic wielkiego - wszystko jest do "wyczyszczenia", może nie być ryzyka bezpośredniej kontuzji (jak w przypadku np. upuszczenia kettla na głowę) i w sumie to jak "weszło powtórzenie", to.. powtórzenie weszło.

Nieprawda.

Powyższymi błędami pracujemy na duży dług techniczny naszego ciała. Zaciągamy kredyt w postaci nadwyrężeń struktur mięśni, ścięgien i więzadeł, oraz przeciążeń na układzie stawowo-kostnym. I tak jak w wypadku niespłaconych odsetek w każdym banku, w najmniej spodziewanym momencie do naszych drzwi może zapukać komornik.


Ten komornik w naszej analogii, to kontuzja ale również uraz trwały.

Spotkałeś się kiedykolwiek z faktem, że zaczął boleć Cię łokieć albo kolano? I gdzie szukałeś problemu? W łokciu i kolanie. Większość lekarzy przynajmniej tak robi, więc wcale nie szydzę. Idziesz na rtg lub usg i nic nie widać. Dostajesz jakieś przeciwzapalne, przeciwbólowe i ogólnie "przeciwproblemowe" medykamenty.

Jeżeli jesteś dłużej w świecie sportu, możliwe że uderzyłeś do jakiegoś fizjo - ale szczerze? Trochę przestałam im ufać, więc napiszę, że prawdopodobnie zapłaciłeś za masaż na powięziach, rozmasowanie punktów spustowych, otejpowanie miejsca drażliwego i... cały spis nowych dolegliwości Twojego ciała, o których wcześniej nie słyszałeś, a które oczywiście możesz rozpracować u owego fizjo.

Nie będę teraz Ci doradzać co robić, jak mleko się rozlało. Ta notka ma na celu ostrzeżenie Cię. Przestań nie zwracać uwagi na swoje błędy techniczne, PRZESTAŃ OBCIĄŻAĆ NIEPRAWIDŁOWE USTAWIENIE CIAŁA. To zawsze kończy się kontuzją. Nie oszukasz banku. Nie spłacając długu technicznego dojdzie do kumulacji odsetek - i to co będziesz "wisiał", nagle okaże się albo niespłacalne albo bardzo trudno spłacalne (i kosztowne). I zdecydowanie nie warte przysłowiowej świeczki. 


Coraz prężniej na rynku polskim rozwija się instytucja trenera medycznego. Tzn takiego instruktora, co to ma zaplecze rehabilitacyjne w kieszeni. Dlaczego? Bo coraz więcej pokrzywdzonych przez sport ludzi jest dookoła. Pokrzywdzonych przez złe bieganie, złe skakanie, złe dźwiganie. I coraz więcej mówi się o naprawianiu zdrowia poprzez ruch, co jest godne i chwalebne i w ogóle pierogi.

Czekam z utęsknieniem aż Epoka Wpierdolu Treningiem minie. Kochałam ją szczerze, dopóki podparta była techniką i myśleniem zdroworozsądkowym (z dużą szczyptą fantazji i szaleństwa). Jednak ludzie są tylko ludźmi i ze wszystkiego co piękne, są w stanie stworzyć karykaturę. Są w stanie truć się sterydami tylko po to, by bronić swojej racji i wizji. Swego ego.

Anyway. Pilnuj siebie. Nie bądź zbyt dumny. Szlifuj podstawy. Bądź otwarty na zmiany. Dźwigaj i ciesz się zdrowiem. Całuski pa-pa.





Komentarze

  1. Witam, generalnie fajny wpis, przeczytałem, pośmiałem się, zgadzam się z wieloma poruszonymi wątkami...Ale jaki problem jest z nazwanym przez Panią frogsquot..??.. o co chodzi?? Nic złego nie widzę w tej pozycji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozstaw stóp?? Jak na moje niefachowe oko są poza obrysem barków. Ale ja tam nie znam się na tych czajnikach...

      Usuń
  2. Wpierdol treningowy to wbijanie sobie gwoździ. Przerabiałem na sobie, cierpliwy komornik po dłuższym czasie też był. Trzeba było zaczynać od nowa i to od PODSTAW. Warto przez nawet dłuższy czas szlifować podstawy gdyż to naprawdę się przydaje a dopiero potem po trochu sobie dokładać.
    Nie trzeba trenować dużo i ciężko, o wiele lepiej trenować mądrze i dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Morsujecie? Ja w tym roku kilka razy próbowałam. Kupiłam nawet rękawice neoprenowe dla morsów i specjalne buty. Świetnie się sprawdziły! Zimą znow będe morsować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę