Często zaczynam przemowy od „Moje drogie panie”, ewentualnie „Słuchajcie laski”. Od kilku jednak maili mam ochotę zacząć „No żesz babska jedne!”.
NIE MA ŻADNEGO SEKRETU. O wszystkim co robię – piszę. Wysypiam się, nie zaglądam ciągle do lodówki, ćwiczę trzy razy w tygodniu (z czego 2 z obciążeniem).
Doprowadzają mnie do szału reklamy w telewizji i radiu na temat „skutecznego odchudzania”. A kiedy jakaś „Pani Redaktorka” zaczyna na ten temat z mądrą miną (taką samą mam ja, jak wybieram danie z menu w indyjskiej restauracji) wypytywać ekspertów, to mam ochotę wrzeszczeć. Gówniane wywiady z gwiazdkami nie wiadomo jakiego firmamentu też są stekiem bzdur. Albo gwiazdka żyga regularnie po posiłku, albo leży w salonach chirurgii plastycznej, albo ma osobistego trenera, który łazi za nią krok w krok i patrzy czy przypadkiem nie wpierdala kebaba.
No.
Chcesz zmniejszyć obwody - niestety musisz pilnować co jesz, i jeść mniej niż spalasz. No tego akurat jak świat stary, nie przeskoczysz.
Nie trzeba pilnować gdy chce się po prostu NIE TYĆ, i jeść normalnie, a nie jak chomik.
I nie, nic na świecie nie jest w stanie sprawić, że ta głośno reklamowana „1 tabletka = 1 kg mniej” naprawdę będzie działać. Uważam wręcz, że powinni karać za puszczanie takiego syfu. No ale reklama „czyszczenie okrężnicy = 5kg mniej” już tak fajnie nie brzmi. A kobiety, nade wszystko, kochają być okłamywane przez sprzedawców MAGII.
Każda z Was przejmuje się, że ćwiczy i zaczyna ważyć więcej – no do jasnej stokrotki.
Mięśnie są CIĘŻSZE.
Dlatego diety-cud są "cud", bo szybko można mięśnie spalić i jest się lżejszym. Mało zachodu – efekt widoczny. Skutki opłakane.
Ciało z mięśniami wygląda na szczuplejsze, bo mięśnie są mniejszych rozmiarów niż tkanka tłuszczowa. Ciało z mięśniami jest jędrniejsze i nie trzęsie się jak agrestowa galaretka.
Chcesz zobaczyć efekty ćwiczeń? Naprawdę chcesz?
Przeleć tabele kaloryczne i zobacz, czy naprawdę „nic nie jesz”. Albo wyrób sobie nawyk oglądanie w niedzielę programu „Wiem co jem”. Następnie spraw sobie „kontrolne spodnie”.
Co to są kontrolne spodnie?
To takie spodnie, w które wchodziłaś gdy „byłaś szczupła”. Tylko po spodniach będziesz wiedzieć jak Twoje ciało zmienia się centymetr po centymetrze. Nie waga w łazience.
Jeżeli nie masz takich spodni – spraw sobie w lumpeksie takie. Nie muszą być ekstra, nie mają być ‘do chodzenia’. Nie ważne czy jeansy, sztruksy czy dzianinka. Masz się w nie lekko nie mieścić. LEKKO powiedziałam. Cuda nie są od ręki. Po trzech tygodniach się w nie zmieścisz. Ćwicząc i nie żrąc.
Problem „jak nie żreć” jeszcze się tutaj pojawi.
NIE MA ŻADNEGO SEKRETU. O wszystkim co robię – piszę. Wysypiam się, nie zaglądam ciągle do lodówki, ćwiczę trzy razy w tygodniu (z czego 2 z obciążeniem).
Doprowadzają mnie do szału reklamy w telewizji i radiu na temat „skutecznego odchudzania”. A kiedy jakaś „Pani Redaktorka” zaczyna na ten temat z mądrą miną (taką samą mam ja, jak wybieram danie z menu w indyjskiej restauracji) wypytywać ekspertów, to mam ochotę wrzeszczeć. Gówniane wywiady z gwiazdkami nie wiadomo jakiego firmamentu też są stekiem bzdur. Albo gwiazdka żyga regularnie po posiłku, albo leży w salonach chirurgii plastycznej, albo ma osobistego trenera, który łazi za nią krok w krok i patrzy czy przypadkiem nie wpierdala kebaba.
No.
Chcesz zmniejszyć obwody - niestety musisz pilnować co jesz, i jeść mniej niż spalasz. No tego akurat jak świat stary, nie przeskoczysz.
Nie trzeba pilnować gdy chce się po prostu NIE TYĆ, i jeść normalnie, a nie jak chomik.
I nie, nic na świecie nie jest w stanie sprawić, że ta głośno reklamowana „1 tabletka = 1 kg mniej” naprawdę będzie działać. Uważam wręcz, że powinni karać za puszczanie takiego syfu. No ale reklama „czyszczenie okrężnicy = 5kg mniej” już tak fajnie nie brzmi. A kobiety, nade wszystko, kochają być okłamywane przez sprzedawców MAGII.
Każda z Was przejmuje się, że ćwiczy i zaczyna ważyć więcej – no do jasnej stokrotki.
Mięśnie są CIĘŻSZE.
Dlatego diety-cud są "cud", bo szybko można mięśnie spalić i jest się lżejszym. Mało zachodu – efekt widoczny. Skutki opłakane.
Ciało z mięśniami wygląda na szczuplejsze, bo mięśnie są mniejszych rozmiarów niż tkanka tłuszczowa. Ciało z mięśniami jest jędrniejsze i nie trzęsie się jak agrestowa galaretka.
Chcesz zobaczyć efekty ćwiczeń? Naprawdę chcesz?
Przeleć tabele kaloryczne i zobacz, czy naprawdę „nic nie jesz”. Albo wyrób sobie nawyk oglądanie w niedzielę programu „Wiem co jem”. Następnie spraw sobie „kontrolne spodnie”.
Co to są kontrolne spodnie?
To takie spodnie, w które wchodziłaś gdy „byłaś szczupła”. Tylko po spodniach będziesz wiedzieć jak Twoje ciało zmienia się centymetr po centymetrze. Nie waga w łazience.
Jeżeli nie masz takich spodni – spraw sobie w lumpeksie takie. Nie muszą być ekstra, nie mają być ‘do chodzenia’. Nie ważne czy jeansy, sztruksy czy dzianinka. Masz się w nie lekko nie mieścić. LEKKO powiedziałam. Cuda nie są od ręki. Po trzech tygodniach się w nie zmieścisz. Ćwicząc i nie żrąc.
Problem „jak nie żreć” jeszcze się tutaj pojawi.
Podpisuję się obiema rękami pod Twoim postem! Chociaż zrezygnowałam już dawno z uświadamiania kogokolwiek, że dieta kebabowo-muffinowa też jest ok pod warunkiem, że się spala to, co się zjadło.
OdpowiedzUsuńCierpliwości, An-ge! Jeśli nie Ty, to kto ma uświadamiać resztę "sojuszu jajników"? :)
P.S. Ostatnio musiałam dorobić dziurkę na pasku (kolejną- na mnie nie ma pasków i istnieje ryzyko, że jestem od Ciebie jeszcze niższa) od biegania po lasach i nieużytkach
Myślę, że Twój blog byłby o wiele ciekawszy gdyby nie język jakim operujesz, bo to aż razi... Jakoś w tych kolokwializmach zgubił mi się sens całego postu, a szkoda, bo mądrze piszesz...
OdpowiedzUsuńa ja lubię ten język i kolokwializmy. ożywiająca zmiana od wszytkich słodkopierdzących instruktorów.
OdpowiedzUsuńSwietne pióro, trafne komentarze:).
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu części Twojego bloga wprowadzam w ruch hantelki, ulepszam swój plan biegania interwałowego. Skakankę kupię w tym tygodniu, bo zawsze lubiłam skakać..
.Dzięki za wskazówki, za ten soczysty język, który sprawia, że mi akurat bardzo chce się zejść z kanapy.Od niedawna co prawda- szkoda, bo mam już 45 lat. Ale daję radę, bo i wpierdalać(ups!) lubię , i skłonności do tycia posiadam w ilościach hurtowych w okolicy brzusznej:)).
I mam zamiar dobrze się ze sobą czuć - trzymam ciągle za siebie kciuki. I wyznaję Twoją zasadę- jeśli strasznie nie chce mi się wyjść z domu, to tym bardziej wychodzę:)
Pozdrawiam Cię serdecznie!