Przejdź do głównej zawartości

Po co mi płaski brzuch, skoro mam płaskie plecy?



Może trochę późno by temat poruszyć, ale jak to się dzieje, że zaczynając trenować, zaczynasz przybierać na wadze? Przecież zupełnie nie o to Ci chodziło. Nie po to osiągasz stan przedzawałowopotemkapiący, by być cięższa. Przecież to jakaś „masakra” jest.

Nagle się okazuje, że lepiej leżeć i pachnieć (ładnie).

Błąd kardynalny Twojego myślenia, doprowadzający Cię do tak głupich wniosków jak „przez ćwiczenia przytyłam!!!” jest oczywiście Twoim niezbywalnym prawem. Możesz sobie pieprzyć życie jak bardzo chcesz! Szkoda tylko, byś miała tym swoim „odkryciem naukowym” ogłupić inną osobę.

Wyjaśniam więc.

PRZESTAŃ TYLE ŻREĆ

To, że zrobiłaś dobry trening i ledwo dupę ruszasz, cała w skowronkach że jakieś mięśnie Twoje ciało jednak posiada, nie oznacza iż w przerwie między modleniem się, by te mięśnie wyszły na wierzch możesz wpierdalać. Jeżeli spaliłaś 400kcal to nie uprawnia Cię to do tabliczki czekolady. Zrobienie 6stki Weidera to też nie pretekst dla paczki chipsów.

Chcesz SZYBKO zobaczyć efekty swoich wytężonych starań? (Nie, głośne miauczenie „marzyłabym.. chciałabym..” etc. NIE WCHODZI w zakres wytężonych starań o boskie ciało) To SKUP się na diecie. NIE Dukana. Na zdroworozsądkowej – trzymającej się z dala od produktów przetworzonych typu pączki.

Ja wiem, że diety są upadlające. Dlatego ich nie stosuję. Ale ja nie chcę schudnąć, tylko mieć ładniejsze, silniejsze ciało, pozwalające mi robić WIĘCEJ, LEPIEJ i SZYBCIEJ (w skrócie: sex) (nie, nie rozwinę Ci tego skrótu). A do takich efektów niestety dochodzi się powoli, a nie w miesiąc. Na szczęście nie trzeba wtedy rezygnować ze smażonych pierogów ruskich, boczku, czy smalcu. Lub lodów z Tesco Extra, gdzie płacąc 1,99zł za kubeczek, pod automat możesz całą mordę podstawić, bo nie liczą Ci napełnień. A sos toffi jest gratis.

………………………………………………………. JESZCZE tu jesteś?
Sio!
NA TRENING
nie do Tesco!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę