Przejdź do głównej zawartości

Jeżeli jeszcze widzisz swoje stopy

To nie musisz się odchudzać.

Rozkoszne.

Wracając jednak do rzeczywistości.

Jeżeli masz kettelka w domu, to dzisiejszy zestaw wywoła banana na Twoim pysku. Jest bardzo prosty, gdyż opiera się tylko na SWINGu. Jeżeli jednak nie masz opanowanej dobrej techniki ‘machania’, to plecy dadzą o sobie znać. Gwarantuję, że ból unieruchamiający połowę Twojego ciała jest najskuteczniejszym lekarstwem na beztroskie podejście do wiedzy wykwalifikowanego instruktora. Droga ofiaro, możesz przeczytać wszystkie książki Pavła, możesz obejrzeć milion filmików na YT. Jeżeli instruktor nie stoi nad tobą i nie koryguje Twojej postawy bądź to słowami, bądź celnym ciosem w potylicę, możesz zrobić sobie krzywdę. Coś co jest jednocześnie tak proste jak SWING, jest również doskonałym przykładem, że nie każda Zosia może być Samosią. I to nie chodzi o tworzenie miejsc pracy na rynku, o kapitalizm, o forsę/mamonę/siano. To chodzi o Twoje plecy, a to już Twój pogrzeb.

Jedyną konkretną radę jakiej mogę Ci udzielić na odległość to: PRACUJ BIODRAMI. Nie siłuj się z kettlem. Nie bujaj go rękoma. Nie unoś na wyprostowanych nogach. I broń Cię Batman, nie garb się! Cycki do przodu, łopatki do siebie, wypnij ten tyłek! Jesteś kocicą! Mrrr…

A teraz zachęta do treningu:



Zachęcona? Zaczynamy!



Twoja ósemkowa „trucizna”
Czas: 7 minut!

Ćwiczenia:
1. Swing oburącz
2. Swing jednorącz
3. Swing nad głowę
4. Power Swing

Twoja rozpiska:
Zielona – 2 serie: po 8 każdego swing’u.
Pomarańczowa – 4 serie: po 8 każdego swing’u.
Czerwona – j.w. – 4 serie i więcej.
Enjoy!

Po czterech seriach – pełnia szczęścia i pot na pysku!

Komentarze

  1. Jesteś super dziewczyna, i tyle!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym nie była kobietą napisałabym, że Cię kocham!!! Dziękuję, że piszesz i za to co piszesz. Wypacykowane, wiecznie zadietowane fitblogerki mnie 41-letniej babki walczącej z nadwagą i pełnym spektrum objawów hashi nie przekonują, a u Ciebie odnajduję motywację, siłę, i radość z dobrego treningu, zamiast miliona fotek z dziubkiem. Dzięki także za namiary na Tracy Reifkind. Kocham kettle, to co robią z moim ciałem, uwielbiam proste treningi, które potrafią dobrze sponiewierać i uwielbiam Cię czytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Teoria drabiny - prawda o kobietach.

Jeżeli zamierzasz strzelić focha po tej notce, strzel go już prewencyjnie. Zamierzam poświęcić tematowi ze trzy notki i prawdopodobnie stracić Twoją miłość bezpowrotnie. Pocieszę Cię, że facetom też się dostanie. Mam niezbywalną i nienaprawialną skazę charakteru polegającą na zamiłowaniu do upraszczania spraw. Teoria nie jest mojego autorstwa. Zanim podam Ci źródło mojego najnowszego natchnienia, pozwolę sobie wpierw ją rozpowszechnić. Bez pitolenia w bambus. Część pierwsza. Zapewne jako mężczyzna nie raz zastanawiałeś się na jakiej podstawie kobieta wybiera sobie partnera. Albo dosadniej - czemu tamten wciąż bzyka - a Ty nie. Przy pomocy kobiecej makulatury mogłeś dowiedzieć się o tym, że ważny jest uśmiech, dowcip, szczerość, opiekuńczość, czułość... i takie tam bajery. Próby rozgryzienia kobiecej psychiki spełzają na niczym. Darujmy sobie te głupoty. Poniżej masz prosty wykres według którego kobieta NAPRAWDĘ wybiera partnera. Bez wyzwisk proszę, frustracji i daleko idących niepoc