Przejdź do głównej zawartości

Kobiety nie biegają za mężczyznami

tak jak pułapki nie biegają za myszami.

(dwa głębokie wdechy)

Cześć, nazywam się Angela i NIE BIEGAM.

Nie stosuję endomodo, nie noszę bransoletek nike'a, nie wiem jak wygląda adidas miCoach. Używam telefonu, od którego jestem bardziej smart i niestety nawet jakbym chciała, to ZOMBIE mi nie działają. Prawdę mówiąc może dwa razy w życiu biegłam do autobusu. Bieganie zawsze traktowałam trochę jak fizyczne upokorzenie, preferując poruszanie się dostojnym ślizgiem gejszy, ewentualnie krabim podskokiem via Zoidberg. Rozumiem ideę "do biegania trzeba się przekonać biegając", jednak jej atrakcyjność plasuję w okolicach kotletów sojowych. Jeśli podzielasz - ta notka jest dla Ciebie.

Przeczytałam kilka mądrych artykułów na temat "biegając bez diety NIE SCHUDNIESZ". Pogadałam ze znajomymi, którzy karierę biegania zakończyli na różnych kontuzjach kostek i kolan. Wysłuchałam zalet, doceniam element "oczyszczenia głowy z myśli", dostrzegam ironię przekonania vel "nie zgubię cycków", rozumiem "ciągły niedosyt, głód ruchu i ekscytację".

Fakt, że *każdy* teraz biega nie robi na mnie wrażenia. Nie czuję się winna. Nie mam ochoty iść trzasnąć 20 kilometrów inaczej niż terenowym autem. Co tam, ja KIBICUJĘ biegającym, bo to zawsze jakaś szansa, że paliwo stanieje.

Nie wiem jednak czemu wciska się ludziom kit, że codzienne maratony są zdrowe.

Nie będę Cię przekonywać, że masz przestać biegać. Jeżeli to lubisz - rób. Twój cyrk, Twoje małpy. Tak jak w furię wprawia mnie stwierdzenie, że nie ważne co, ważne że COŚ ze sobą robisz (bo każda aktywność sportowa jest lepsza od bezczynności), tak chwalenie się, że człowiek biega - nie wywołuje we mnie żadnej agresji czy sprzeciwu. Za każdym razem gdy widzę biegające panienki, czy to na bieżni czy po mieście, mam ochotę zawiesić im akumulator i wiatrak na plecy, coby dziewczę prąd przy okazji produkowało, a nie tylko buty ścierało.

Żadna z takich kopytkujących kurek nie wie jednak, że bieganie wpływa niekorzystnie na pracę tarczycy. Bieganie nie jest magiczne. (Kettle są magiczne!) Twoje ciało spala kalorie za każdym razem, gdy pracują Twoje mięśnie, dlatego dwie godziny pracy* przyniosą Ci ubytek 1000 kalorii.*umówmy się, że nie mówimy o dreptaniu. Każde cardio które będziesz robić regularnie, bez treningu siłowego, zrobi z Ciebie WYTRZYMAŁĄ ACZ MIĘKKĄ KLUSKĘ. I będziesz mogła się chwalić swoją wydolnością, lecz dalej będziesz unosić się na wodzie, chyba że pogodzisz się z permanentną dietą 1000 kcal. Powodzenia.

Badania, zarówno kliniczne jak i obserwacyjne, podają przekonywujące argumenty, iż zbyt dużo cardio może wpłynąć niekorzystnie na produkcję hormonów tarczycy T3 (spowolnioną przemianę materii), szczególnie gdy towarzyszy temu ograniczenie kalorii i zbyt częste ćwiczenia z tętnem na poziomie 65%. To dlatego wiele zawodniczek bikini fitness po prostu eksploduje w wadze po powrocie do normalnego odżywiania, i dlatego wszystkie spędzające długie godziny na bieżni czy orbitreku osoby męczą się na darmo.**

Zamiast przejmować się czy 24-godzinny post wpłynie na Twoją przemianę materii, zastanów się nad tym, czy nie zamęczasz organizmu pozornie bezsensownymi czynnościami, do których nie zostało stworzone.



Zbyt dużo cardio w rzeczywistości wywołuje również utratę mięśni w dwóch mechanizmach. Regularne i długotrwałe cardio wywołuje utrzymujący się podwyższony poziom kortyzolu, który przyczynia się do utraty mięśni, co z kolei podwyższa poziom miostatyny - silnego niszczyciela tkanki mięśniowej. Żegnamy się także z gęstością kości, ponieważ zmniejsza się ona ze spadkiem masy i siły mięśniowej.**

Jeżeli każde obżarstwo próbujesz naprawić godzinami aerobiku lub innego bullshitu - wyrządzasz sobie podwójną krzywdę.

Dlatego lepiej rób to:



Czas: do 45 minut

Ćwiczenia:
1. Goblet squat
2. Double goblet squat
3. Wykroki
4. Pistols

Obciążenie:
Zielona: brak lub 8kg
Pomarańczowa: 8kg lub 8kg+12kg
Czerwona: 8kg+12kg+16kg

Twoja rozpiska:
Zielona: 7 powtórzeń pierwszego i po 5 każdego następnego ćwiczenia w trzech seriach. Zamiast Pistols możesz robić Żurawia.
Pomarańczowa: 7 powtórzeń i po 5 każdego następnego ćwiczenia w trzech seriach. Pistols - po 3 powtórzenia na nogę w dwóch seriach.
Czerwona: 7 powtórzeń każdego ćwiczenia w trzech seriach z różnymi ciężarami. Pistols - po 3 powtórzenia na nogę w trzech seriach.
Enjoy!




** W notce, w sprawach mądrzejszych niż kura naczelna, posiłkowano się: http://www.dangerouslyhardcore.com/5343/why-women-should-not-run/

Komentarze

  1. Myślę, że jesteś bardzo niesprawiedliwa pisząc o biegających "panienkach" jak o głupiutkich laleczkach, które nie wiedzą co robią. Jak każdy sport ten również wymaga przemyślanych treningów i dużego samozaparcia. Poza tym pamiętaj, że nie każda kobieta uprawia sport po to, żeby schudnąć. Ja biegam. Ćwiczę też siłowo - w domu, wolnymi ciężarami. Moim celem jest satysfakcja i dobre samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tam lubie biegac więc biegam, ciężary podnosic też lubie, jeśc lubie także to jem, chocoaż dla mnie też chore są 1,5-2 godzinne codzienne maratony biegowe-nie to zdrowe ni to co, może i przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale wątpię by po 2h biegu było dalej tak lajcikowo

    OdpowiedzUsuń
  4. No lekko tu widze poprzesadzane jest ^^ Akurat sam biegam, nie cardio a HIIT wiec bieganie powyzej 40min mnie nigdy nie spotyka, ale to co tu czytam jest mocno nadwyrezone. Problemy z tarczyca ok... ale biegacze z poziomem ktorych te problemy moga spotkac juz dawno o tym wiedza i cos z tym robia. A teraz taka ,,kurka" to przeczyta i pomysli, ze 3x po 30min w tygodniu zniszczy ja od srodka :-O. Podobnie z degradujacym dzialaniem na kosci, stawy i miesnie.
    Co do magi kettli to uwazam, ze sa wiekszym zagozeniem niz zwykle bieganie. Biegajmy ! Lepiej na starosc miec "problemy z tarczyca", niz dawno wachac kwiatki od dolu po zgonie na atak serca, cukrzyce, nadcisnienie, wylew.

    Z calym szasunkiem ! You are my god ! ;]

    Z calym szasunkiem ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. czekając na "kolejnego odcinka" :DDD skomentuje sobie a co!:)

    a wiec ja, ja KOCHAM BIEGAĆ :) Miłością trwałą, silną, niezmienną od 4 lat:D

    wpier**lam tylko tyle słodyczy ze szok wiec efektów nie ma spektakularnych ale gdyby nie bieganie to ......... nawet nie chce myśleć co by było..... .

    ostatnio romansowałam tez z tonym hortonem i jego p90x - boskie! polecam każdemu:) ale zepsuł mi sie drażek ( nie pytajcie:P) i oczywisccie dopóki nie kupie nie robie.... wymówki sa dla słabeuszy - jestem słabiak!

    ale zainspirowana tym co robisz, znalazłam w 3mieście miejsce gdzie ćwiczą z kettlami i kto wie, kto wie? korci mnie bardzo .... może w końcu....

    OdpowiedzUsuń
  6. aaa....ale biegać nie przestane ! NEVER ! never say never :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. nigdzie nie napisałam, że biegające laski są głupie!

    ..chyba, że biegają jak kury z odciętymi łebkami.. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ",,kurka” to przeczyta i pomysli, ze 3x po 30min w tygodniu zniszczy ja od srodka"
    fakt, jednak nie ręczę za brak umiejętności czytania ze zrozumieniem i samodzielnego myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie było moim zamiarem zakazać Ci tego! (ale dalej będę żartować, że bieganie jest dla służby a nie dla szlachty ;>)

    OdpowiedzUsuń
  10. idź i dziel się wrażeniami!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ok, zdarzają się i takie:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Lepiej na starosc miec „problemy z tarczyca”, niz dawno wachac kwiatki od dolu po zgonie na atak serca, cukrzyce, nadcisnienie, wylew." Ok, podejmuję wyzwanie. :) Nie zamierzam doświadczać tzw. kolana biegacza, za to zamierzam do 75 roku życia umieć wrzucić koło zapasowe na bagażnik terenówki. Tylko pamiętaj, Fizyczny, że 9 na 10 wypadków zdarza się w domu, nie na siłowni. :>
    Aha, i sprzątanie tegoż domu też oczyszcza głowę z myśli. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Och Angie, za dużo jadu. 65% społeczności (na moje małe oko) spędza życie przed komputerem lub telewizorem. Jeśli te wybrane 35% ma nawet minimalną mobilizację, pracuje nad sobą fizycznie/psychicznie, to dla mnie jest to siła narodu.
    Nigdy nie ćwiczyłam z ketlami i jak na razie nie zanosi się, ale cośtam robię i efekty mnie zadowalają. Kiedy słyszę, że ktoś z moich znajomych kupił buty do biegania motywuję, a nie cisnę że to dla pipek. Żyj i dać żyć innym! (lub, jeśli wolisz, nie każdy może być Tobą ;x)

    OdpowiedzUsuń
  14. hm. Myślę, że kto miał przeczytać "atak" na siebie, to przeczytał by go nawet w przepisie na gofry.
    Ludzie którzy biegają i nie mają na tym punkcie kompleksów nie dadzą się sprowokować. Natomiast te kobiety, które dzień w dzień tuptają na bieżni i płaczą, że "nie ma efektów" może sprawę przemyślą?

    OdpowiedzUsuń
  15. O ja głupia kura!Kopytkujaca od jakiegoś tam czasu....Poproszę o ten wiatrak i akumulator- zrobię coś pożytecznego dla świata i siebie zamiast tak w bezsensie się nużać......Nie biegam maratonów i pewnie nigdy nie przebiegnę żadnego.Po co ja biegam... Ćwiczę siłowo- pewnie nigdy Tobie nie do równam..Po co ja ćwiczę??Tylko ciało sobie zrobiłam zupełnie nowe, możne nie zupełnie idealne, ale nigdy w życiu takiego nie miałam...Kettle nie dla mnie- nie mam czasu (mieszkając na wsi ,przy dwóch "pasożytach" hodowanych przez 9 miechów w pocie czoła(hmmm gdzieś już to chyba słyszałam takie określenie na dzieci)..
    Kocham Cie ale dzisiaj strasznie po mnie pojechałaś(tak dałam sie sprowokować- pewnie mam kompleksy- kury je maja)..I zaraz pewnie dostane w ryj...wróc, wróc..w dziób ciętą ripostą...

    OdpowiedzUsuń
  16. :)) spokooo luz moge byc plebs whatewa :DDD

    obiecuje ze kiedys na te dzbanki (kettle) pojde. przecie musze miec zdanie an ten temat :))

    pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  17. "Myślę, że kto miał przeczytać „atak” na siebie, to przeczytał by go nawet w przepisie na gofry" - bingo! :))


    "Ludzie którzy biegają i nie mają na tym punkcie kompleksów nie dadzą się sprowokować" - true story. i tylko dziwi ze niektorym to trzeba tlumaczyć O_o!

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja nie biegam. Zawsze chciałam ale nie mam takiej siły i samozaparcia (a może kondycji). Podziwiam każdego który uprawia sport regularnie i nie ma dla mnie znaczenia czy biega, chodzi na siłownię, czy macha kettlami. Każda dyscyplina wymaga (w mniejszym lub większym stopniu) zaangażowania, systematyczności i samozaparcia. Grunt żeby robić to z uśmiechem i zadowoleniem. Sama od października chodzę na siłownię. Nigdy nie lubiłam indywidualnych dyscyplin więc chodzę z chłopakiem. I pewnie gdyby nie on, nie raz poszłabym pięterko niżej pobiegać na bieżni z innymi dziewojami, a tak wśród mniejszej bądź większej liczebności męskiej gawiedzi przerzucam żelastwo. I po każdej "wizycie" się cieszę, bo widzę (w lustrze) że jest warto, bo coś tam się jednak zmieniło, ale przede wszystkim dlatego że nie uciekłam ...
    Pozdrawiam wszystkich zawodowców i amatorów sportowych :D

    OdpowiedzUsuń
  19. mówiąc bez sarkazmu, to zrobiło mi się autentycznie przykro, że odebrałaś ten tekst jako atak na siebie. 90% oderwanych od fotela ludzi którzy postanawiają biegać - robi sobie krzywdę - i to właśnie piętnuję w notce.

    przy każdym wysiłku uprawianym długo i namiętnie są efekty w ciele - a bieganie nie ma patentu na przekraczanie własnych granic i możliwość odczuwania dumny z własnej pracy. to z czego będziesz czerpać największą radość (wolne ciężary, bieganie, rolki czy hula hop) to sprawa personalna a nie zależna od dyscypliny - dlatego napisałam - kochasz to, to rób to dalej. (ktoś powie "pojebana z tym ciężarem", ja powiem "lubisz biegać? to skocz po frytki", life.)

    z bieganiem jednak wiąże się częstość kontuzji - właśnie przez to, że wydaje się banalne, pozbawione techniki i jest bardzo dostępne. sporo ludzi robi sobie krzywdę w imię zdrowia, biegając chociażby w złych butach dwa razy po pół godziny w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam Twój blog od pewnego czasu i z notki na notke coraz wiecej jadu u Ciebie. Super ze ćwiczysz z wolnymi ciezarami ale jestem pewna ze jest to bardziej kontuzjogenny sport gdy robi sie to bez odpowiedniej techniki niż nieodpowiednie bieganie.
    Co do tarczycy przytaczanie jakiś treści ze stron nie medycznych mija sie z celem. Proponuje nie wierzyć w to co piszą na tym podobnych stronach. Możliwe ze długotrwałe bieganie ma wpływ na hormony tarczycy ale zapewne jest to obserwowane u maratonczykow ale wiadomo jest ze każdy sport zawodowy nie jest zdrowy. Pozdrawiam i wiecej radości Ci życzę albo moze warto zaprzestać postu;)

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja macham żelastwem i biegam. Preferuję kettle, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że "bieganie nie ma patentu na przekraczanie własnych granic i możliwość odczuwania dumny z własnej pracy". W zeszłym roku pobiegłam w półmaratonie. W tym też. I poprawiłam czas o 30 minut. Jestem z siebie dumna. Choć przyznaję, że kolejne "żelazne kilogramy" dają większą podjarkę. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Przez analogię zauważ, że:
    - przerzucając ciężary też można sobie zrobić krzywdę - gdy nie wiesz co robisz albo jak to robić prawidłowo (zresztą Ty i Twoja przepuklina są tu najlepszym przykładem),
    - jeśli stwierdzasz, że w bieganiu nie ma przekraczania własnych granic to albo nie wiesz o czym piszesz, albo zakrzywiasz rzeczywistość (to, że czegoś nie dostrzegasz, nie oznacza, że takie zjawisko nie istnieje).

    Może skup się na zachwalaniu kettli, a nie negowaniu innych form aktywności, będzie prościej, mniej tendencyjnie i z pożytkiem dla ogółu.
    Czekając z utęsknieniem na przeminięcie objawów sodówki pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cześć:)

    Dostałam namiar na Twojego bloga od znajomego, filmy z treningami na YT - mistrzostwo świata, w końcu będę mogła efektywniej trenować z kettlami w pojedynkę, poczucie humoru też trafia w moją estetykę ;)

    Pozdrawiam!

    Babochłop Kasia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Przeczytaj proszę jeszcze raz to co napisałam, gdyż absolutnie mnie nie zrozumiałeś.

    OdpowiedzUsuń
  25. "nie ma patentu" oznacza "nie tylko bieganie daje to co daje". Jeśli byś przepłynęła "maraton", było by dokładnie tak samo. pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  26. Przytaczam to, co mówią dużo mądrzejsi ode mnie - na świecie. Strona niemedyczna, ale autor jak najbardziej fachowiec a nie "onet".
    Długotrwałe bieganie uznawane jest jako częstotliwość+długość biegu, czyli jeżeli regularnie chodzisz na siłownię by pobiegać godzinkę na bieżni - to już działa na hormony.

    Forma nie jest zjadliwsza, tylko temat jest bardziej wrażliwy, gdyż ciężarami zajmuje się może 20% ludzi, podczas gdy "wszyscy biegają". Rozumiesz?
    Śmiać się z małej grupy osób wszyscy lubią, ale gdy śmieję się z dużej - to nagle powstaje Komitet Oburzonych.

    Może to u Was za dużo spięcia?

    OdpowiedzUsuń
  27. Dzięki! Już zaczynałam żałować że istnieję! ;]

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie lubię biegać, wolę trening funkcjonalny. Co do badań, sama jestem lekarzem i wiem po prostu w jaki sposób są często robione takie badania. Napędzane przez koncerny farmaceutyczne. Nie wnikając w kwestie merytoryczną uważam, że nie warto brać za prawdę nieobiektywnych kwestii, zawsze jest druga strona medalu. A bieganie z pewnością nawet 30 min dziennie tym, jak to nazywasz "kurkom" wyjdzie na zdrowie, wiec po co się śmiać? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Kurczę, no skoro bezmyślna amatorka biega 1,5h dziennie ("im więcej tym lepiej"...) z tętnem 65% i potem zawala się cukrami, bo "trzeba uzupełnić",a na siłownię nie pójdzie, bo "nie chce być umięśniona" to nic dziwnego, że potem problemy z tarczycą, hormonami, a bieganie jest demonizowane... Do tego ktoś weźmie sobie do serca poradę "Chcesz schudnąć? Biegaj?" i mimo że ma nadwagę sporą, to idzie truchtać i rozpieprza sobie stawy. Bieganie jest piękne, pokonywanie kolejnych kilometrów też, przebiegnięcie połówki, maratonu to stany wspaniałe, ale przy tym należy dbać o swój organizm, przede wszystkim wzmacnianiem i dietą. Nie jest tak, żeby schudnąć, trzeba biegać. ODWROTNIE. Każda dyscyplina jest świetna, ale łatwo ją spieprzyć i potem są takie nieporozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem w stanie zrozumieć, że może chciałaś dobrze (na swój charakterystyczny sposób). Ale skoro nie jestem pierwszą i jedyną osobą, która w tym wątku mówi ci, że jesteś wielbłądem to osobiście już bym się nad tym zastanowił.
    I żeby było jasne: zarówno robię trening aerobowy jak i funkcjonalno-siłowy więc wiem jak w obu przypadkach można sobie krzywdę zrobić.

    Ale faktycznie dużo złego można sobie zrobić choćby złymi butami do biegania jak i klapkami do ćwiczeń siłowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja zupełnie z innej beczki, chociaż zainspirowana tekstem, że "nie jesteśmy stworzeni do biegania". Czy ktoś mógłby mi powiedzieć do czego w takim razie jesteśmy? Moje życie byłoby łatwiejsze :P :D

    OdpowiedzUsuń
  32. no jak to do czego? Do kochania!

    OdpowiedzUsuń
  33. Still, uważam że mnie nie zrozumiałeś. A że inni też nie zrozumieli i widzą wielbłąda - za dużo emocji, za mało czytania ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  34. Uuuu... dałaś czadu :) Tak dużo komentarzy nie było chyba pod żadnym z postów. Mówisz (tu: piszesz) to co myślisz i tego się trzymaj. Kto miał biegać, biegać będzie, kto miał machać kettlami też znajdzie sposób. A tym którzy krytykują, a sami nic nie robią życzymy wielu zbędnych kilogramów. Przecież "kochanego ciałka nigdy za wiele" (kto to wymyślił ?!)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Zwaracam honor, faktycznie błędnie zrozumiałam Twoją wypowiedź. Także przepraszam za foux pas! pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  36. Duuuzo prawdy w tym co piszesz! kazdy sport, uprawiany w nieprzemyslany i nieodpowiedni sposob jest szkodliwy i tyle. Pojawilo sie duzo zarzutow, ze plujesz jadem w strone biegaczy, wiec spiesze z informacja, ze przykladowo ja wcale tego tak nie odebralam, choc tez biegaczka jestem. Krytykujesz konkretne zjawisko, nie negujesz biegania jako takiego (choc wyraznie dajesz do zrozumienia, ze to nie dla Ciebie ;-) )
    Z wlasnego doswiadczenia moge tylko potwierdzic to genialne stwierdzenie:
    "Każde cardio które będziesz robić regularnie, bez treningu siłowego, zrobi z Ciebie WYTRZYMAŁĄ ACZ MIĘKKĄ KLUSKĘ."
    To absolutna prawda. Moja aktywnosc fizyczna zaczelam wlasnie od biegania. Biegalam duzo, czesto, a potem coraz dluzej i dluzej, mam na koncie kilka polmaratonow. Bylam wprost zafascynowana, jak szybko zwieksza sie wytrzymalosc organizmu. Skutkiem ubocznym mojej fascynacji byla szybka utrata wagi (15 kg w 3 miesiace). Treningu biegowego nie uzupelnialam niczym, bo nie starczalo mi czasu (nota bene przez ilosc biegania, hehe), wiec ogolnie robilam wlasnie to, co krytykujesz. Nie wyszlam na tym dobrze, bo po zaprzestaniu tak intensywnego biegania kilogramy szybko wrocily, wytrzymalosc wprawdzie nadal gdzies jest i bardzo sie przydaje przy treningach silowych.
    Poszlam po rozum do glowy i teraz biegam, ale krotsze dystanse, robie treningi silowe i mam sie dobrze.
    Btw. od dwoch dni czuje nogi po Twoim PW 42 :-) dzieki za ten i wszystkie inne filmiki :-)

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  37. I polowania. I zbierania. I szybkich, długich marszy. Ale tak, kochanie na pierwszym miejscu. :)

    OdpowiedzUsuń
  38. "Cześć, nazywam się Angela i NIE BIEGAM" umarłam... ze śmiechu of kors
    A ja Cię tam uwielbiam, i jak pierwszy raz zobaczyłam/poczytałam Twojego bloga to sobie pomyślałam że super fajnie, mój typ humoru/styl etc. ale jakoś żelastwa do ręki nie wezmę...
    a tu proszę, Bóg zesłał ma moją drogę crossfit (i pomimo iż jest to w klubie fitness i do prawdziwego crossfit uprawianego w starym garażu na starym obdartym sprzęcie itd. nie jest podobne) a tam kettle...
    dzięki ćwiczeniom siłowym + cardio moja siła, wydolność i sylwetka idą ku lepszemu. I jako młoda mama jestem zajebiście zadowolona/dumna z faktu iż dobrze sypiam i mam tyle energii i siły żeby nie tylko prowadzić normalne życie (czyt. praca/dom) ale bawić się i biegać za dzieckiem do upadłego, i nie mam przy tym zadyszki. pewnie mamy nie ćwiczące też tak mają, nie wiem.
    i jestem nieziemsko z siebie dumna że po porodzie zaczynałam z /uwaga uwaga/ 1,5kg ciężarkami i płakałam z bólu a teraz podnoszę sztangę i macham żelastwem. i sprawia mi to taką frajdę jak żadny inny aerobik. masz rację, trzeba znaleźć coś dla siebie
    a bieganie, jest w planie i na takim się pewnie zakończy.
    fajnie że są takie blogi jak Twój i cieszy mnie ogromnie fakt że wiele osób ruszyło te swoje dupska z kanap i ćwiczy. nie wyobrażam sobie życia bez aktywności fizycznej! czego i wszystkim życzę.
    peace :D

    OdpowiedzUsuń
  39. fit faszyzm wprowadzasz. Ok, sarkazm to twoja licencia poetica i największy atut więc się nie czepiam ;)

    Prawda jest taka, że w nadmiarze wszystko szkodzi, nawet najzdrowsze rzeczy i to się tyczy zarówno sportu (nawet "niekontuzyjne" pływanie) jak i diety (nawet super zdrowe warzywa w zbyt dużych ilościach, np. brokuły mogą nam sprawić pewne nieprzyjemne konsekwencje)

    Tak samo negatywnych konsekwencji możemy doświadczyć machając kettlami czy biegając gdy zrobimy to w nieprzemyślany, nieprofesjonalny i nieodpowiedni dla naszych indywidualnych możliwości sposób.

    Ja sama chętnie miksuję (nie, nie należę do klubu swingersów) i po latach poszukiwań stwierdzam, że na mnie ma to najlepszy efekt. Tak więc jednocześnie pracuję nad wszystkich co jest dla mnie ważne: ćwicząc siłowo pracuję nad siłą i kształtem, biegając - nad prędkością i kondycją, a moją złotą dwójkę uzupełniam okazjonalnie innymi sportami (siatkówka, pływanie, rower, tenis...) i z dziką satysfakcją przekonuję się, że złota dwójka bardzo mi w nich pomogła :) Poza tym jak na razie: zero kontuzji, zero bólu pleców, stawów, zero przeziębień przez całą długą zimę ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. piękne podejście!
    (fit faszyzm - moje indiańskie imię)

    OdpowiedzUsuń
  41. Why walk when you can ride?

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie wiem jednak czemu wciska się ludziom kit, że codzienne, czterogodzinne treningi z kettlami są zdrowe. Toż to najprostsza droga na ortopedię.

    OdpowiedzUsuń
  43. o! a gdzie to wciskają?

    OdpowiedzUsuń
  44. http://www.nocotyy.pl/content/images/wlasne-zdanie-136749222603.jpg

    OdpowiedzUsuń
  45. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę