Ostatnie tygodnie pracy magisterskiej.

Nie zaglądam na FB, sporadycznie wystukam hasło na bloga, omijam YT, przeglądarka zapomniała co to kwejk. Nie ogarniam, a przecież nie mam dzieci ani psa*.
*mam za to cmentarz komarów i ćem, oraz wiecznie głodnego tygrysa wegetariańskiego**.
**to naprawdę dłuższa historia.
Szanowny kolega instruktor zaniepokoił się tym moim społecznym zdziczeniem i zakupił bilety na wielkie niedzielne show. Szkoda, że na żużel.
Let me explain. Urodziłam się w mieście fanatyków. Rycerzy Speedwaya. Pierwszy sport ekstremalny tego miasta, to wrzasnąć "Falubaz pany!" w sąsiednim Gorzowie, ewentualnie zaparkować w środku miasta na "obcych" blachach z "obcymi" nalepkami. I tak, to zielonogórski szalik słynny Jezus Świebodziński miał na sobie, i tak, to Fanatycy podrzucili flagę Falubazu wiwatującemu wrogowi - Stali Gorzów (zobacz tu: youtube!).
Do tej pory skutecznie mnie cała ta szopka z darciem mordy, machaniem szalikami i wyzywaniem "wroga" ominęła. Jestem zaprzeczeniem cheerleaderki. Nawet KSW oglądam na zasadzie "No jebnij mu już proszę".
Jednak szanowny kolega zakupił miejsca siedzące i tak sprytnie zatytułował bilet, że z ciężkim sercem odkleiłam gałki oczne od monitora i myśląc nad najlepszym orynnowaniem dla mojego projektowanego obiektu, ruszyłam dupę na derby. Co tam, jak szaleć to szaleć - założyłam zieloną koszulkę***. ***nie pytaj.

Że tłumy - wiedziałam.
Że głośno - wiedziałam.
Że wali żużlem po pysku gdy drzesz się, skaczesz i klaszczesz - I TO JEST SUPER - nie wiedziałam.

Ilość przekleństw w każdej przyśpiewce nawet mnie stonowała. Ale już gdy jedna strona trybun śpiewała a druga strona trybun jej odpowiadała - to nie wytrzymałam. Mam na swoim koncie również każdorazowe machanie łapkami nad głową. Zdarzyło mi się w szale zapomnienia nawet piąstką pomłócić.
Poza tym wariaci w samolotach roooobiiiiliiii taaaaakieee rzeeeeeczyyyyy. No i oczywiście "nasi" wygrali, przez co cały ten kordon policji, saperów i psów, GROMu i nie wiadomo jakich antyterrorystów jeszcze był dzisiaj bez pracy, za to w czarnym oporządzeniu, kamizelkach taktycznych, kaskach i tarczach, przy 28 stopniach Celsjusza. Pozdrawiamy!

Z powyższym doświadczeniem życiowym stwierdzam - jeżeli ostatnio nie robiłaś czegoś po raz pierwszy - to zrób. Mogą to być kettle. Może to być żużel.
NIGDY NIE WIESZ, CO AKURAT MOŻESZ POKOCHAĆ.

Nie zaglądam na FB, sporadycznie wystukam hasło na bloga, omijam YT, przeglądarka zapomniała co to kwejk. Nie ogarniam, a przecież nie mam dzieci ani psa*.
*mam za to cmentarz komarów i ćem, oraz wiecznie głodnego tygrysa wegetariańskiego**.
**to naprawdę dłuższa historia.
Szanowny kolega instruktor zaniepokoił się tym moim społecznym zdziczeniem i zakupił bilety na wielkie niedzielne show. Szkoda, że na żużel.
Let me explain. Urodziłam się w mieście fanatyków. Rycerzy Speedwaya. Pierwszy sport ekstremalny tego miasta, to wrzasnąć "Falubaz pany!" w sąsiednim Gorzowie, ewentualnie zaparkować w środku miasta na "obcych" blachach z "obcymi" nalepkami. I tak, to zielonogórski szalik słynny Jezus Świebodziński miał na sobie, i tak, to Fanatycy podrzucili flagę Falubazu wiwatującemu wrogowi - Stali Gorzów (zobacz tu: youtube!).
Do tej pory skutecznie mnie cała ta szopka z darciem mordy, machaniem szalikami i wyzywaniem "wroga" ominęła. Jestem zaprzeczeniem cheerleaderki. Nawet KSW oglądam na zasadzie "No jebnij mu już proszę".
Jednak szanowny kolega zakupił miejsca siedzące i tak sprytnie zatytułował bilet, że z ciężkim sercem odkleiłam gałki oczne od monitora i myśląc nad najlepszym orynnowaniem dla mojego projektowanego obiektu, ruszyłam dupę na derby. Co tam, jak szaleć to szaleć - założyłam zieloną koszulkę***. ***nie pytaj.
Że tłumy - wiedziałam.
Że głośno - wiedziałam.
Że wali żużlem po pysku gdy drzesz się, skaczesz i klaszczesz - I TO JEST SUPER - nie wiedziałam.
Ilość przekleństw w każdej przyśpiewce nawet mnie stonowała. Ale już gdy jedna strona trybun śpiewała a druga strona trybun jej odpowiadała - to nie wytrzymałam. Mam na swoim koncie również każdorazowe machanie łapkami nad głową. Zdarzyło mi się w szale zapomnienia nawet piąstką pomłócić.
Poza tym wariaci w samolotach roooobiiiiliiii taaaaakieee rzeeeeeczyyyyy. No i oczywiście "nasi" wygrali, przez co cały ten kordon policji, saperów i psów, GROMu i nie wiadomo jakich antyterrorystów jeszcze był dzisiaj bez pracy, za to w czarnym oporządzeniu, kamizelkach taktycznych, kaskach i tarczach, przy 28 stopniach Celsjusza. Pozdrawiamy!
Z powyższym doświadczeniem życiowym stwierdzam - jeżeli ostatnio nie robiłaś czegoś po raz pierwszy - to zrób. Mogą to być kettle. Może to być żużel.
NIGDY NIE WIESZ, CO AKURAT MOŻESZ POKOCHAĆ.
:)
OdpowiedzUsuńa mi sie nic nie chce.
a nie chce mi sie jesc słdycze i prażynki (krabowe) i tak tez robie. szkoda ze mi sie kettli nie chce:( a wiem ze bym raczej chciala. no ale mi sie nie chce dupy ruszać.
eeeeee.
pozdrawiam!!!
A mnie się chce, ale się niestety udupiłam ryjąc z niezła prędkością dupskiem po asfalcie!!! Czytaj: zjazd z ostrej górki na rolkach i w pewnym stopniu zajechana droga. Tak, wiem. Złej baletnicy i rąbek u spódnicy... ;) No więc spięłam i wypięłam :) i dzięki temu uratowałam kość ogonową, ale pośladek niemiłosiernie ucierpiał. O garderobie nie wspomnę. :) Bezproblemowo potoczyła się dalsza jazda, ale dziś nie było już tak wesoło i trening z kettlami musiałam sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńTo nie było a propos robienia czegoś po raz pierwszy.Tę kwestię muszę jeszcze przemyśleć. :) :) :)
Może samo przyjdzie.
P.S.
Mam w nosie jak to zabrzmi, ale już się stęskniłam za Tobą. :)
Dobrze, że się znów ujawniłaś. :)
Pomóc? :>
OdpowiedzUsuńDOROBOTY!!! Ale już! :)
Pomogło? ;)
No to trzymamy kciuki za Twą magisterkę! :)
OdpowiedzUsuńA mój wczorajszy wpis wpis zaginął w pomrokach dziejów. Trudno.
OdpowiedzUsuńKończ, kończ szybciutko, bo tęskno nam tu za Tobą. <3
pomóc!!! koniecznie bo sie ...staczam!!aaaaaaaaaaaaaaa....
OdpowiedzUsuńco? gdzie? jak?
OdpowiedzUsuńco? kopas w dupas mi potrzebny!
OdpowiedzUsuńgdzie? nie wiem czy Twoje macki sięgają nad morze ale jakby co to 3city
jak? NO WŁAŚNIE JAK???! :))
Here’s what that would imply for a city defined by its fanaticism. If you, like me, are of the mind that maybe this could be be} a enjoyable thing to attempt, it’s a good idea to set some private guardrails for yourself. For example, I by no means put down more than $15 on any particular person 블랙잭 bet as a result of|as a end result of} I didn’t need to lose more than the cost of|the price of} an affordable meal. Derevensky was also fast to point out that the biggest driver of this new legality isn’t particular person habit, but rather revenue potential at the government stage. You rely on Marketplace to interrupt down the world’s occasions and let you know the way it} affects you in a fact-based, approachable way. We rely on your monetary support to maintain making that potential.
OdpowiedzUsuń