Próżnia, panie, próżnia. Wiszę, macham przeszczepami, nic się nie dzieje a czas upływa.
Nagrałam dwa odcinki, lecz za bardzo przypominam zwłoki podpuchnięte od zbyt długiego leżenia w wodzie, by mieć odwagę to upublicznić. Przy okazji nagrałam też swoją pierwszą choreografię do tańca na rurze i jakoś czas mi zleciał bez notki.
WRÓĆ! Że co? JAK?!!
Myślę, że zbyt ciężkie kettle w końcu do tego doprowadzają. Gdy zaczynasz biec do kettli by nikt nie skubnął Ci wagi sprzed nosa (jakkolwiek króliczy by nie był, pozdro!), zaczynasz przepychać barami i warczeć - to znak, że chyba za dużo testosteronu w powietrzu (tak, nazywamy to testosteronem, mimo, iż podejrzanie przypomina stare, przepocone skarpetki). Poza tym, trochę głupio się wygląda z 48kg między kolanami, drepcząc krokiem spasionej kaczki. Szczególnie, gdy stara się dreptać bardzo szybko.
Myślę, że zbyt ciężkie kettle, nawet nie upadając na głowę, mogą pewne rzeczy w niej poprzestawiać.
Nie zagłębiając się w meandry ludzkiej psychiki (choć często to tylko szukanie zębów po skokach na główkę do intelektualnej kałuży), trening z wolnymi ciężarami zmienia podejście do siebie, do ludzi i do wnoszenia kanapy na trzecie piętro. Chwile, gdy zaskoczone dziewczyny mówią o 8kg "ale to nic nie waży!" są bezcenne. Jest jednak granica własnych możliwości, po której przekroczeniu nie widzi się postępu - jest więc również frustracja, wątpienie w siebie i żadne hasła motywacyjne nie potrafią uciszyć niepokoju. Nie trenujesz siły po to, by samej móc popchać samochód "by zaskoczył". Nie trenujesz siły po to, by pokazać chłopowi, że umiesz lepiej niż on, więcej niż on, szybciej niż on. Facet przecież wciąż ma prawo być "tym silniejszym", którego partnerka wspiera, ale nie niesie.
Trenujesz siłę dla siebie - jednak co to oznacza tak naprawdę?
Chcesz być bardziej niezależna? Czary mary dzikie węże, chodzi wszystkim o schudnięcie. Eksploatowane hasło "Strong is the new skinny" jest jednak ogłupiające. Sorry, ale "skinny is the new skinny" i nigdy inaczej nie będzie. Nikt nie będzie pokazywał na reklamie pod tym hasłem pani Agaty Wróbel, a bez wątpienia możemy mówić tu o sile.
Chcesz schudnąć? Zacznij jeść przed lustrem. Nago. Pamiętaj jednak, że chude nie oznacza piękne. A siła zawsze się przydaje. Nie tylko ta w mięśniach - przede wszystkim ta w głowie. Jak zobaczyć ich przyrost?
Sytuacja trenujących jest prostsza, gdy chcą być silniejsi by wzmocnić coś innego - wspinaczkę, pływanie, jeździectwo, taniec, czy choćby noszenie dzieci przez cały dzień. Wtedy przełożenie efektów jest bardzo widoczne. Wtedy stajesz się lepsza w tym, w czym chciałaś. Wtedy nie chodzi już tylko o lepszą figurę, ale świadomość dokonania czegoś w życiu.
Moje dokonania w postaci lepszego walenia po mordach są zamrożone tak mniej więcej od roku. Chyba w końcu uznałam, że robię się bardziej męska niż ustawa przewiduje. Jest bowiem cienka granica pomiędzy trenowaniem samoobrony a radosnym tłuczeniem się po pyskach, a ja nie lubię popadać w skrajności. Musiałam więc dla równowagi znaleźć coś bardzo dziewczyńskiego, a jako iż dzierganie na ręczniczkach nie bardzo łączy się z kettlami (ha! o to mnie na pewno nie posądzaliście! zajebiście dziergam), zaczęłam odrzucać kolejne pomysły.
Przez wzgląd na mój trudny charakter i ciężką rękę, w grę zawsze wchodzą tylko wyzwania dla jednostek. A że bardzo dużo się martwię - lepszy jest dla mnie sport niż jakakolwiek niewymagająca forma rekreacji. Sport pozwala wentylować. Taniec pozwala się zatracać. Rura nie wybacza rozkojarzenia. Sounds good?
No. Więc pomiędzy machaniem kettlami, poganianiem innych do machania kettlami, uczeniem jak roznosić klejnoty rodzinne w pył, architekturą, gotowaniem i czytaniem, wsadziłam taniec na rurze. Przyznam, że strasznie śmiesznie* *jeżeli śmieszy Cię worek ziemniaków rzucający się na rurze jak foka na rybę jeszcze wyglądam, ale mam duży zapał i świetną instruktorkę (pozdrowienia dla Bereniki!), nie wiem więc czy na kanale YT nie znajdzie się też miejsce na "kręcenie dupą w takt muzyki". I tu dla wszystkich anty-pole-dance wiadomość:
Honeybadger doesn't give a shit.
Nie, kettle mnie nie znudziły - widzę tylko swoje ograniczenia i chcę je przeskoczyć, inkorporując nowy rodzaj treningu. Bycie instruktorką też mi nie zbrzydło, a wręcz moje kury mi wypiękniały. See it for yourself.
Nagrałam dwa odcinki, lecz za bardzo przypominam zwłoki podpuchnięte od zbyt długiego leżenia w wodzie, by mieć odwagę to upublicznić. Przy okazji nagrałam też swoją pierwszą choreografię do tańca na rurze i jakoś czas mi zleciał bez notki.
WRÓĆ! Że co? JAK?!!
Myślę, że zbyt ciężkie kettle w końcu do tego doprowadzają. Gdy zaczynasz biec do kettli by nikt nie skubnął Ci wagi sprzed nosa (jakkolwiek króliczy by nie był, pozdro!), zaczynasz przepychać barami i warczeć - to znak, że chyba za dużo testosteronu w powietrzu (tak, nazywamy to testosteronem, mimo, iż podejrzanie przypomina stare, przepocone skarpetki). Poza tym, trochę głupio się wygląda z 48kg między kolanami, drepcząc krokiem spasionej kaczki. Szczególnie, gdy stara się dreptać bardzo szybko.
Myślę, że zbyt ciężkie kettle, nawet nie upadając na głowę, mogą pewne rzeczy w niej poprzestawiać.
Nie zagłębiając się w meandry ludzkiej psychiki (choć często to tylko szukanie zębów po skokach na główkę do intelektualnej kałuży), trening z wolnymi ciężarami zmienia podejście do siebie, do ludzi i do wnoszenia kanapy na trzecie piętro. Chwile, gdy zaskoczone dziewczyny mówią o 8kg "ale to nic nie waży!" są bezcenne. Jest jednak granica własnych możliwości, po której przekroczeniu nie widzi się postępu - jest więc również frustracja, wątpienie w siebie i żadne hasła motywacyjne nie potrafią uciszyć niepokoju. Nie trenujesz siły po to, by samej móc popchać samochód "by zaskoczył". Nie trenujesz siły po to, by pokazać chłopowi, że umiesz lepiej niż on, więcej niż on, szybciej niż on. Facet przecież wciąż ma prawo być "tym silniejszym", którego partnerka wspiera, ale nie niesie.
Trenujesz siłę dla siebie - jednak co to oznacza tak naprawdę?
Chcesz być bardziej niezależna? Czary mary dzikie węże, chodzi wszystkim o schudnięcie. Eksploatowane hasło "Strong is the new skinny" jest jednak ogłupiające. Sorry, ale "skinny is the new skinny" i nigdy inaczej nie będzie. Nikt nie będzie pokazywał na reklamie pod tym hasłem pani Agaty Wróbel, a bez wątpienia możemy mówić tu o sile.
Chcesz schudnąć? Zacznij jeść przed lustrem. Nago. Pamiętaj jednak, że chude nie oznacza piękne. A siła zawsze się przydaje. Nie tylko ta w mięśniach - przede wszystkim ta w głowie. Jak zobaczyć ich przyrost?
Sytuacja trenujących jest prostsza, gdy chcą być silniejsi by wzmocnić coś innego - wspinaczkę, pływanie, jeździectwo, taniec, czy choćby noszenie dzieci przez cały dzień. Wtedy przełożenie efektów jest bardzo widoczne. Wtedy stajesz się lepsza w tym, w czym chciałaś. Wtedy nie chodzi już tylko o lepszą figurę, ale świadomość dokonania czegoś w życiu.
Moje dokonania w postaci lepszego walenia po mordach są zamrożone tak mniej więcej od roku. Chyba w końcu uznałam, że robię się bardziej męska niż ustawa przewiduje. Jest bowiem cienka granica pomiędzy trenowaniem samoobrony a radosnym tłuczeniem się po pyskach, a ja nie lubię popadać w skrajności. Musiałam więc dla równowagi znaleźć coś bardzo dziewczyńskiego, a jako iż dzierganie na ręczniczkach nie bardzo łączy się z kettlami (ha! o to mnie na pewno nie posądzaliście! zajebiście dziergam), zaczęłam odrzucać kolejne pomysły.
Przez wzgląd na mój trudny charakter i ciężką rękę, w grę zawsze wchodzą tylko wyzwania dla jednostek. A że bardzo dużo się martwię - lepszy jest dla mnie sport niż jakakolwiek niewymagająca forma rekreacji. Sport pozwala wentylować. Taniec pozwala się zatracać. Rura nie wybacza rozkojarzenia. Sounds good?
No. Więc pomiędzy machaniem kettlami, poganianiem innych do machania kettlami, uczeniem jak roznosić klejnoty rodzinne w pył, architekturą, gotowaniem i czytaniem, wsadziłam taniec na rurze. Przyznam, że strasznie śmiesznie* *jeżeli śmieszy Cię worek ziemniaków rzucający się na rurze jak foka na rybę jeszcze wyglądam, ale mam duży zapał i świetną instruktorkę (pozdrowienia dla Bereniki!), nie wiem więc czy na kanale YT nie znajdzie się też miejsce na "kręcenie dupą w takt muzyki". I tu dla wszystkich anty-pole-dance wiadomość:
Honeybadger doesn't give a shit.
Nie, kettle mnie nie znudziły - widzę tylko swoje ograniczenia i chcę je przeskoczyć, inkorporując nowy rodzaj treningu. Bycie instruktorką też mi nie zbrzydło, a wręcz moje kury mi wypiękniały. See it for yourself.
Pole Dance od dawna łypie do mnie oczkiem. Fajna sprawa!
OdpowiedzUsuńJakkolwiek bezsensownie by to nie zabrzmiało - zabrałam się za treningi siłowe (w tym ostatnio kettle) żeby lepiej tańczyć... taniec brzucha :D Co ciekawe, metoda okazała się słuszna i zbawienna (zwłaszcza że teraz mieszczę się w te wszystkie piękne stroje) ;)
OdpowiedzUsuńOkej... Teraz to trochę się wyjaśniło z tym tańcem, ale dwie notki temu to zbierałam szczękę z podłogi. I o co chodzi z machaniem przeszczepami? Nie nadążam... ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Dawaj trening! Dawaj trening!
Oooo rany spełniasz marzenia !!! Taniec na rurze? Czekam ze ślinotokiem ;p (przepraszam za dziki wydźwięk ;))
OdpowiedzUsuńAngela, podpowiedz mi proszę - jak lepiej ćwiczyć z kettlem - mam 2 systemy:
1. robie cwiczenie jedno po drugim w jakiejs tam ilosci powtórzeń i tworzy sie zestaw, ktory powtarzam czterokrotnie
2. robie powtorzenia jednego cwiczenia po czym rozluzniam miesnie i wale ponownie i tak 4 razy, po czym przechodze do kolejnego cwiczenia.
Ma to w ogole jakies znaczenie? przyznam ze drugi system jakos bardziej mi "leży" i mam wrazenie ze daje rade wtedy wiecej. nie wiem tylko jak to wygląda fachowym okiem...
"moje kury mi wypiękniały" - sweetaśne:)
OdpowiedzUsuńCiężko przewidzieć, kiedy An-ge się znowu odezwie, więc pozwolę sobie wejść w rolę asystenta trenera. Kolejność powtórzeń ma znaczenie. Zależy, co chcesz osiągnąć swoim treningiem. Twój pierwszy system jest nastawiony na rozwój siły, a drugi- wytrzymałości. Przy ciężarach siła i wytrzymałość idą w parze albo dokładniej gęsiego- jedno podąża za drugim. :)
OdpowiedzUsuńhm... nie ukrywam - zatłuczcie mnie, przede wszystkim chodzi mi o figurę ;) marzy mi się atletyczna, piękna sylwetka i do tego przede wszystkim dążę - wydaje mi się więc że w moim przypadku wytrzymałość to priorytet? jak myślicie?
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź, oczywiście jestem ciekawa zdania wszystkich, nie tylko Angeli :)
Chyba wszystkim nam tutaj chodzi o figurę. Gdyby było inaczej, poszukałybyśmy sobie bloga kulinarnego, takiego z dużą ilością przepisów na czekoladzie. :) Moja wiosenna batalia o kompresję do shortów Calzedonia XS będzie wielkim widowiskiem... :D
OdpowiedzUsuńIMHO możesz spokojnie trzymać się drugiego systemu, skoro bardziej Ci podchodzi. Proponuję tylko co jakiś czas kontrolnie zrobić trening na jedynce, żeby zobaczyć swoje postępy z innej perspektywy.
Ale fajne "kury" :-) Takie obrazki muszą się śnić młodocianym fundamentalistom w przededniu samobójczego zamachu, jako wyobrażenie raju :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Mam nadzieję, że nie jest to blog tylko dla kobiet? :-) Czułbym się wykluczony i z frustracji zrobiłbym coś strasznego. Na przykład trening na maszynach w butach do biegania!!! :-)
Ewentualnie pojechałbyś zupełnie po bandzie i zrobił nordic walking na bieżni. Yep.
OdpowiedzUsuń(nie przejmuj się faktem posiadania innej pary jaj niż kettle, blog nie jest bynajmniej zdominowany przez płeć szlachetną, piękną i mądrzejszą niż wszystko inne we wszechświecie.)
Yep. [wzrok zadowolonego psa i machanie wirtualnym ogonem w międzynarodowym geście "maszracjęmaszrację"]
OdpowiedzUsuńUlżyło mi :-) Frustrujące było czekanie na odpowiedź :-) Będę się jak pełnoprawny czytelnik bloga. No cóż. Nie dam się sprowokować i wciągnąć w dyskusję na temat estetyki i bezwzględnego (tudzież bezdyskusyjnego - jak mniemam) poczucia piękna na poziomie galaktycznym. Zresztą zdalne admirowanie tegoż piękna, to maksimum śmiałości z mojej strony :-)
OdpowiedzUsuńPoprawna odpowiedź :]
OdpowiedzUsuń