Przejdź do głównej zawartości

Gdzie się zaczyna siła?

Wszystkich tych, którzy nie są porąbani (lub szczęśliwi) na tyle by móc trenować więcej niż dwa razy w tygodniu (lub wolą gadającą głowę) - odsyłam do videobloga po 9 minut dygresji na temat istoty doboru wagi odważników kettlebell.





Reszta malkontentów (lub koneserów) dostanie słowo pisane, choć prawdę mówiąc szlag mnie trafi jak częściej będę musiała robić jedno i drugie. Szantaże emocjonalne na mnie działają, gdyż z natury jestem zimną materialistką i dopóki mi za to nie płacicie - dopóty żądać możecie do uwalonej po kolana.. KWIK KWIIIK. Uznajcie więc poniższe słowa za ukłon w stronę wiernych fanów, którzy w godzinach pracy pozbawiają korporacje swoich cennych serc i dusz na kilka minut, by mnie poczytać.

Z uporem maniaka plotłam w odcinku videobloga o "Jak silny, że za silny", podczas gdy chciałam powiedzieć "Jak silny, że znaczy silny". Wyobrażacie sobie moje szczęście, gdy montując filmik do kupy odkryłam, że jestem niepełnosprytna językowo. Raz za razem. Punkt w punkt, mój mózg nie rejestrował lapsa. Wręcz był święcie przekonany o poprawności składni i odmiany przypadków.

Do grona moich cech, prócz niewątpliwego braku skromności i umiejętności nieumyślnego kopania ludzi po emocjonalnych cohones, dopisać muszę w CV brak zdolności do cenzurowania własnych wypowiedzi spowodowany niedostateczną wiedzą z gatunku "ja to powiedziałam, czy pomyślałam?".

Ale. Co właściwie chcę tu dodać? W odcinku video podkreślam wagę doboru odważników - a właściwie częstym problemie per "patrzę co inni biorę i też to biorę". Kto kiedykolwiek był na jakiejkolwiek sali z wolnym obciążeniem i samcami wie, że  kettle dzielą się na:
- Okurwanieweszło,
- szacunek ludzi ulicy,
- meeeeh,
oraz
- uważaj, bo ci lakier z paznokci zejdzie i do szminki nie będzie pasował.

Oczywiście każdy facet będzie w szoku, gdy okaże się, że kettle mają i inne odmiany typu 75%1RM, 83%1RM, etc. Wróćmy jednak do sedna - kiedy uznajemy, że ktoś może nosić nalepkę "SILNY" a kiedy "zostaw to bo się zabijesz"? W jakim przypadku koksowanie siły i zbitej masy mięśniowej zaczyna już przechodzić w groteskę?

Kiedy siła fizyczna jest przedmiotem zdrowego kultu, a kiedy chorobliwą obsesją?

Tak jak chłopy mają stan alarmowy na kobiece hasło "Jestem gruba", tak kobiety postrzegają wyścig panów w stronę większych kettli. Jako kompletny, bezsensowny stan podwyższonego ryzyka, nieusprawiedliwiony logicznymi argumentami. Stawiamy sobie wszyscy jakieś cele - ok. Najczęściej jednak te cele są wypadkową środowiskową, sumą składników i ocen innych ludzi.

Będę szczupła, gdy będę ważyć poniżej 52kg. Będę szczęśliwa (bo szczupła), gdy w talii zobaczę 65cm, w udzie 48cm, a w cyckach 36C.
Będę silny, gdy podniosę więcej niż 50% wagi ciała. Będę gość (bo silny), gdy podciągnę się z XYZ kg, przebiegnę XYZ km, wycisnę XYZ ton.

Wszyscy machają 36-stką? Będę żygać po treningu, ale też pomacham.
Wszyscy pressują 1/3 wagi ciała? Nie ruszę rękami na drugi dzień, ale co tam.
Siadają z dwoma 24-rkami? Kaczka też się w końcu jakoś porusza po ladzie.
Podnoszą 200kg w martwym? Skaczą na skrzynię 90cm? Robią 200 Burpees? DASZ RADĘ, DASZ RADĘ!

Doping, motywacja, wszystko super. Jednak zanim się rozwalisz, może uszanuj własne ciało i siłę jaką Ci daje? Czemu zawsze PO kontuzji dochodzisz do wniosku, że to nie było tego warte?

Siła nie jest od tego, by się z nią obnosić i ciągle pokazywać. Siła nie jest po to, by wpychać ją innym do gardła. Siła ma wyższy cel i znaczenie.

Miej szacunek do siebie na treningu. SIŁA to nie nalepka, którą dostaniesz za ostre zapierdalanie (świnka Kurwinka poszła szamać. W końcu jest świnią.). Bądź mądry/a i nie ulegaj presji społeczeństwa na pokaż_wszystko_co_masz. Może się okazać, że Twoje cele są w bliskim zasięgu, jeżeli nie straszyć ich ciągłym krzykiem. Równie dobrze może się jednak okazać, że długa droga jeszcze przed Tobą, a pokory uczy się najmniej boleśnie w ciszy.

LESS IS MORE. (More or less.)

Komentarze

  1. Dzieki za ten wpis Angie. Czasem trzeba po prostu wyhamowac i wziac se sprawy na lekko. Polamanymi rekami jeszcze nikt swinga nie zrobil. Co innego z wybitym zebem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w tej wspaniałej sytuacji, gdzie siła wyższa zmusza mnie do pracy z mniejszymi ciężarami. I jest fajnie. Nawet jeszcze żadna żyłka mi nie pękła jak brałam swoje 50 albo 40% 1RM :) Gdzieś tam kołaczą się myśli, że kurde, pomachałabym czymś cięższym, albo chociaż 2 snatchyki 20 kg, ale szybko przechodzi. Polecam przemachać, tak bez obijania się i z sercem trening czymś lżejszym niż "możesz" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z kolei Ja często denerwuje się na siebie,że nie robię czegoś na maxa, ponad siły i w oógle, bo słyszę komentarze "siły to Ty nie zbudujesz robiąc snatch z 12 kg. A ja wciąz macham tą dwunastką bo blokuje się w głowie. Już pomijam fakt,że zwyczajnie nie chcę sobie krzywdy zrobić trenując w domu a nie będąc nigdy u instruktora strong first na zajęciach i nie wiedząc,jak to z tą techniką moją.
    Z drugiej strony...nie mam też parcia na podnoszenie niewiadomo ile w przysiadzie czy martwym. Wiem,że moje max jest większe,ale nie podnoszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. W porównaniu do innych kobiet jestem dość silna. Mnie to zawsze trochę bawi. Bo ja zawsze byłam krzepka. Nawet leżąc na kanapie, nieskalana jakąkolwiek aktywnością. Żadna to moja zasługa. Po prostu taką mam budowę i takie mam geny, że łatwo mi wchodzi dźwiganie ciężkich przedmiotów. Staram się więc tłumaczyć, że ciężki ciężar, to taki, który jest ciężki dla nas. A szacunek ludzi ulicy należy się raczej za rozsądną, systematyczną pracę, a nie za wrodzone silne grabie.

    To jedno. A dwa, to faktycznie przydatne są jakieś tam podstawy w programowaniu treningowym, które pozwalają szacować jakie ciężary i w jakim zakresie są w naszym zasięgu. Plus właśnie praca na różnych zakresach powt. Wiele dziewczyn blokuje się, nie wiem, na 10kg x 10 i twierdzi, że za nic nie podniesie 11kg. Co kompletnie przeczy wyliczeniom %cm i logice.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanowna autorka bloga właśnie tak miała w pressie. "No nie podniosę! Nigdywżyciu." a matma co innego. I co? Matma 1:0.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem przydaje się kompetentny but kopiący w dupsko. Taki, który kopnie w dobrą stronę, z dobrym przytupem. Grunt to się rozwijać - niektórzy robią to jednak wolniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak buta porządnego z porządnym przytupem...stąd stagnacja...sama się przecież nie jebnę...

    chociaż bardzo cieszyłam się jak na zajęciach z dwuboju dokładali mi do przysiadu...skakałam jak dziecko jak przysiadłam z czterdziestką i te komentarze "ooooo gdzie Ty trenujesz,że tyle podniosłaś"
    No jak to gdzie....w domu :D tylko w domu tylko 30 mam i brak stojaka, więc podniesienie więcej mogłoby już problem stanowić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie przeszło robienie snatcha 12kg ponad siły w trzeciej serii kiedy kettle wylądował na ścianie a nie nad moja głową. Ale pewnie niedługo 12kg już będzie ok tylko w głowie trzeba to przerobić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę