Przejdź do głównej zawartości

Kursy Instruktora Kettlebell w Polsce.

Oh tak. Spodziewam się, że notka ta będzie miała dużą "czytelniczość", wzbudzi wiele emocji wraz z możliwym opluciem monitora, falę oburzenia pozbawionego pisemnej riposty oraz ową pisemną ripostę jak najbardziej. O czym NIE będzie? O tym, który styl - HS czy GS - jest lepszy. Będzie o czymś ponad to. Czemu? Bo jest sprawa, która ma wyższy priorytet.
KURSY INSTRUKTORSKIE, czyli..



Wszędzie chodzi o pieniądze. Zapamiętaj to.

Zanim włączysz możliwy guziczek z napisem "płomienny sprzeciw", uniesiesz się słabo uargumentowaną dumą, czy też oświadczysz wszem i wobec, że przestajesz mnie czytać (serio?) - napiszę to jeszcze raz.
Wszędzie chodzi o pieniądze.

Kto gada inaczej - ten wychował się albo wśród komunistycznej propagandy, albo sprano go MLM'owskimi technikami. Jeżeli zaś twierdzisz, że to kwestia ideologii, z czym się utożsamiasz - to pamiętaj, że opinia tak jak orgazm - jest ważna dla każdego. Jednak czyjś Ciebie mało obchodzi.

Mogłabym napisać rzetelną notkę o dostępnych kursach w tonie ugodowym, z opisem wszystkich wad i zalet. Jednak to doprowadziło by do reklamy czegoś, czego reklamować nie chcę. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że style istotne dla rozwoju wychowania fizycznego są dwa - a reszta to fit-popłuczyny i próby zabicia dwóch kur jednym rzutem kamienia na fali popularności odważników.

Chciałabym napisać, że każdy kto szkoli innych w używaniu powyższych odważników, a nie "wynalazków", jest profesjonalistą. Jednak tak napisać nie mogę, gdyż w tym pięknym kraju pod wpływem pieniądza można publicznie zmieniać swoje opinie (pod egidą rozwoju) jak chorągiewka na wietrze i nikt nie uzna tego za deprecjonujące (serio? Najpierw to jest beee, a jak przyniesie pieniążki to już jest spoko? serio?!).
STÓJ.

Stop.

Sittzen Sie bitte.

Uważasz, że to chamski tekst? Uważasz, że przesadziłam? Że jestem gówniarą o niewyparzonym języku i "gówno wiem"?

Wyobraź sobie, że siedzę w tym biznesie od początku. Nie, nie od trudnych do udokumentowania "pionierów" w branży. Pierwsze zdjęcia grupowe w Polsce (nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie grupa to powyżej 10 osób) ludzi trenujących kettlami zobaczyłam wraz z ich zrobieniem. Nie zamierzam czuć się gorsza, tylko dlatego że jestem 30-letnią kobietą o wyglądzie niefrasobliwej 22latki. I nie zamierzam pomijać milczeniem faktu, że do tej pory ludzie CKB wypowiadali się publicznie o "konkurencji" grzecznie lub wcale (co zdaje się powodować "ciche przyzwolenie" na różne wycieczki osobiste i szerzone kłamstwa), podczas gdy wzajemność nie następowała.

Pamiętam doskonale niezbyt odległe czasy, gdy kettlebell były kompletnie nieznane w kraju. Wraz z rozwojem CKB, rozwijała się siatka instruktorska - na wysokim poziomie, gdyż nie było właściwie ludzi z przypadku, ani tym bardziej takich, którzy widzieli łatwy sposób na szybki zarobek na fali rosnącej popularności. Tym osobom zależało, by naprawiać ludzi - by im pomagać ruszać się lepiej i częściej, by pokazywać, że jest alternatywa dla fitnessu i siłowni. Skąd to wiem? Byłam na każdym szkoleniu instruktorskim HardStyle w kraju.

Na swoim koncie mam RKC prowadzone przez Pavla Tsatsouline, 3 (słownie: trzy) kursy HKC, 4 (CZTERY!) kursy StrongFirst Kettlebell, kurs StrongFirst Kettlebell drugiego stopnia, kurs Barbell (sztangi) oraz kurs Bodyweight (kalistenika). Uczyłam się od Masterów, Team Leaderów oraz Zawodników o imponujących osiągach. Dodajmy do tego ostatnie szkolenie PLAN STRONG Pavla, nadmieńmy o 6 szkoleniach INTRO i możemy mieć obraz tego o czym mam pojęcie. Więc, jeżeli mówię, że mam pojęcie o HardStyle - to je mam. Czy czyni mnie to jestem alfą i omegą w sporcie? Oczywiście, że nie.

Z takim bagażem nie było by wcale dziwne, bym nagle zaczęła tworzyć swoje własne kursy instruktorskie - skoro niektóre osoby po jednym tylko szkoleniu czują się już władne do nadawania tytułów szkoleniowych. I nie tak dalej jak wczoraj, odrzuciłam propozycję podjęcia się szkolenia dla jednego z policjantów (z Zielonogórskiej Komendy Policji), które miało by mu umożliwić prowadzenie zajęć dla swoich kolegów. (Prestiż i fejm by się zgadzał) Czy pójdzie gdzie indziej po owo "przyklepanie/pozwolenie"? Zapewne. Czy będę miała na sumieniu idiotyczny wypadek lub ciężką kontuzję? Nie sądzę.


Chcesz zrobić tani kurs instruktora kettlebell w jakimś klubie?

Proszę, to Twoje pieniądze. Nie będę mówić Ci, jak masz je wydać. Wręcz na rękę mi, byś popróbował/a różnych szkoleń - wtedy docenisz to, ile StrongFirst oferuje. A że będziesz się nazywać "Instruktorem" już po kilkugodzinnym szkoleniu? Rynek oraz życie i tak to zweryfikują. Żaden papierek z napisem "Instruktor/Trener/Coach" nie da Ci gwarancji sukcesu w fachu.

StrongFirst, wbrew różnym bzdurnym teoriom które słyszałam, nie polega na kulcie siły fizycznej. Ceny kursów nie mają funkcji "prestiżowej", nie są sztucznie wywindowane. Czemu trzeba potwierdzać swoje umiejętności co 2 lata, jak radzić sobie finansowo po takim wydatku, jak przygotować się do twardych wymagań egzaminacyjnych - to wszystko temat na osobną notkę.

Jakim instruktorem chcesz zostać, a jakim będziesz - to nie kwestia, czy wierzysz w Girevoy czy HardStyle. Moje preferencje znacie - czy przez to twierdzę, że GS (sportowa wersja) jest beznadziejna? Nie. Mam szacunek do sportu i zawodników, nie mam go jednak do sytuacji która od pewnego czasu ma miejsce w Polsce, gdzie (na przykład) osoby które NIE DOSTAŁY SIĘ w szeregi reprezentacji CKB Polska (z powodów braku umiejętności poprawnego nauczania) - z marszu mają nadawane "uprawnienia" gdzie indziej. Albo "szkolą" innych "instruktorów". Takie akcje przyczyniają się do opinii rynkowej, że "kettle to kolejna ściema", powodują kontuzje lub pogłębiają je u osób, które naczytały się szczerych recenzji o "cudownych właściwościach" treningu.

Wszędzie chodzi o pieniądze.

Im więcej osób będzie czuło się "władnymi" ustanawiania stopnia instruktorskiego z dupy, tym gorzej będzie działo się na rynku. To nie jest problem "kto teraz zarobi na kursie", ale ile osób straci zdrowie (tak, fizjoterapeuci się cieszą!) albo dochód z wykonywanego fachu  w szerszej perspektywie.

Najpierw pracowałam nad tym, by wprowadzić kettle na stałe do treningu kobiet - zajęło mi to rok działalności na YT, by rozpropagować w sposób kobiecy to "męskie stękanie". Kolejne lata to udowadnianie, że praca nad dobrą postawą czy likwidacją bólu - to nie fun z rodzaju obróbki granitu widelcem. Cały czas starałam się pokazywać, że treningi kettlebell to jedna ze sprawdzonych dróg do lepszego samopoczucia fizyczego i psychicznego (lookin' good naked!)

Teraz przyjdzie mi pracować nad edukacją przeciętnego Kowalskiego, że "Instruktor Kettlebell" nie zawiera w sobie gwarancji jakości. Patrzcie jak się cieszę.

Komentarze

  1. Trafienie. Celne. Kasa musi się zgadzać. A jakość... Za półdarmo to można co najwyżej nawiązać bliższe stosunki z sąsiadką Euro-wdową.
    Generalnie żyjemy w republice papierowej. Potrzebujesz kwitka, bo jakby komu na treningu żyłka pękła w sercu/głowie/wątrobie, to pan prokurator zapyta o tzw. uprawnienia. A wtedy lepiej mieć takie niż żadne. W moim odczuciu to nakręca rynek szkoleń z dupy (nie tylko sportowych).
    Tej wiosny dostrzegłem zło i to o czym piszesz. Źle jest kiedy o jakości zaczyna wyrokować organizacja rangi... Nie napiszę tego.
    GS bardzo mi się podoba! Tam SSST to robią filigranowe diewoczki, które w 10 minut rwą KB24 w ilości 200+ (z jedną zmianą ręki). HS za to ma swoją otoczkę i trampki Pawła :-) No i wyniki. Wyniki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Świetnie czyta się twojego bloga. Zaglądam tutaj od kilku dni i codziennie czytam kilka postów.Super robota.
    Mam dwa pytania;
    - Czy oriętujesz się kiedy bedzie organizowany kolejny kurs INTRO ?
    - Czy programujesz treningi online i czy znajdę gdzieś cennik takiej usługi:-)?

    Pozdrawiam i czekam na koleje wpisyna blogu

    OdpowiedzUsuń
  3. w necie można zobaczyć zajawki z kursów instruktorskich i tak jak sobie na to patrze to umiejętności kandydatów pozostawiają wiele (w ch** ;p) do życzenia. osobiście nie chciałbym żeby ktoś taki prowadził moje zajęcia.trener to przede wszystkim umiejętności, doświadczenie. jak patrzę na trenera to czuje respekt i podziw za jego umiejętności a jeśli chodzi o strongfirst..w parę godzin tego nie da sie nauczyć

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodajmy do tego zajęcia prowadzone później przez "mistrzów Polski"... gdzie w danej kategorii startowała 1-2 osoby. Tzn nie ujmując niczego instruktorom - ja mam szczęście bo trafiłem na świetnych, ale to raczej wyjątki od reguły, no i polityka klubu do którego chodzę - gdzie nikt nie przymyka oka na "lipę"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonale :) poporstu doskonale :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No normalnie rozwalasz system ! Podoba mi się ! Szczerze , obiektywnie !

    Podjęłam decyzję. A ta notka tylko mnie utwierdziła !
    MOC PRZYCIĄGANIA !

    INTRO 2016 - taki sobie sprawię prezent na urodziny , o !

    OdpowiedzUsuń
  7. ^__^
    (jestem ostatnim Jedi)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę