Przejdź do głównej zawartości

Jak sprawić by ludzie myśleli, że jesteś FIT



Toż to widać nagą gałką oczną, że..



..okrajanie moich życiowych przemyśleń wynikających ze spektakularnych anegdotek, którymi nie mogę się podzielić gdyż było by to zupełnie nie na temat, czyni mi krzywdę. Stąd męska decyzja, by wzbogacić tegoż bloga o nową zakładkę pt. LAJFSTAJL - gdzie znajdziecie tonę śmiechu, kilka życiowych mądrości, trochę złego parentingu, zdjęcia szatana, mnóstwo porad damsko-męskich dupę ratujących, wiele recenzji książek/filmów/gier/seriali/knajp/hoteli, epickich tekstów z warzywniaka i.. co tylko mi w życiu wypadnie.

WHY?

Bo mam fajne życie - nie dzięki szczęściu, nie dzięki przypadkowi - lecz zupełnie celowo i z rozmysłem. Jeżeli więc chcesz poczytać o pokrewnej duszy, która ma comedy central live każdego dnia - będziesz zaglądać. Jeżeli nie masz fajnego życia - może uda mi się przekonać Cię do zmian, właśnie dzięki temu że zaglądniesz. Jeżeli natomiast kompletnie masz to w dupie - hello! nie będzie waliło Cię po oczach.

Anyway. 

Plan na dzisiaj, to wyeliminować bzdury świata fitnessu i zrobić 45 minut mocnego treningu, po którym poczujesz nie tylko, że żyjesz (zombie mode off) ale i że jesteś niezwyciężona.
SWING to odpowiedź na 99% Twoich problemów.

Żeby jednak zrobić ten trening poprawnie, sprawdź swoją technikę. Jeżeli jeszcze jej nie masz - masz świetną okazję do nauki. Dobra wiadomość dla wszystkich tych, co już słuchać mnie nie mogą - Waszym nauczycielem będzie dzisiaj Mirrrek ze Wschodniej Siły.





Przy okazji - człowiek ten organizuje Mistrzostwa Polski Kettlebell HardStyle, imprezę którą uświetniam swoją nieskromną osobą (głównie dlatego, że ma wyczesane nagrody warte podróży) (bajdełej, widziałam zawody sponsorowane przez pewną znaną firmę obuwniczą - nagrodą za 1wsze miejsce było.. 100zł. SERIOUSLY. WTF is wrong with you people?). Kategoria Amatorów w tym roku szykuje się naprawdę fajna, jako że będą startować zwykli zjadacze chleba - a ich walka jak i radość jest najszczersza, bo nie obciążona presją "co inni powiedzą".



HERE IS YOUR POISON! Dzisiaj piramida powtórzeń!

Czas: 40 minut (+rozgrzewka)

Ćwiczenia:

1. Martwy ciąg
2. Plank position (podpór na łokciach)
3. Swing

Rozpiska:
Zaczynamy od: 5 Martwych, 10 sekund plank, 5 Swing
6 Martwych, 15 sekund plank (ale nie ten hardstyle!), 6 Swing'ów
7 Martwych, 20 sekund plank, 7 Swing
Odpoczynek 45 sekund
8 Martwych, 25 sekund plank, 8 Swing
9 Martwych, 30 sekund plank, 9 Swing
10 Martwych, 35 sekund plank, 10 Swing
Odpoczynek 1 minuta
10 Martwych, 35 sekund plank, 10 Swing
9 Martwych, 30 sekund plank, 9 Swing
8 Martwych, 25 sekund plank, 8 Swing
Odpoczynek 45 sekund
7 Martwych, 20 sekund plank, 7 Swing
...etc

Po 1 takiej rundzie (w górę a potem w dół) zrób tyle przerwy ile potrzebujesz.

Zwróć DUŻĄ uwagę, by nie wisiały Ci biodra w podporze przodem i byś za każdym razem "wybijała" kettla w górę za pomocą bioder a nie rąk! Oddychaj podczas plank position swobodnie, bez podciśnienia. Ważne by pośladki były lekko spięte, a nogi złączone.

Zielona: Skończ kiedy dobijesz do 35 minuty, połóż się na plecach i dociągnij kolana do klatki piersiowej, uspokój oddech i przez 5 minut po prostu poleż. Miłego dnia! Ah, do treningu weź 8kg lub 12kg (możesz do martwego ciągu wziąć większy, a do swingu mniejszy)

Pomarańczowa: Skończ na 40 minucie. Stretching obowiązkowy. Kettel 12kg lub 16kg. (możesz do martwego ciągu wziąć większy, a do swingu mniejszy)

Czerwona: Skończ na 40 minucie - prawdopodobni zrobisz i tak więcej serii kettlem 16kg. Jeżeli wybierasz 20kg do swingów, to weź 24kg do martwego.

Enjoy!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę