Przejdź do głównej zawartości

Posty

Przepuklina i TOP 5 błędów w Swingu

Myślałam o tym, czy aby nie zamieścić swojego pięknego zdjęcia rodzinnego - tego gdzie jestem ja i moje 2 i pół przepukliny . Coś tam jednak o uszy mi się obiło, że to nie savoire vivre tak robić. Zatem tylko poopowiadam. Mam bliźniaczki, co głównie oznacza, że nie wiem która z nich była pierwsza. Jedna nazywa się L4/L5 , a druga L5/S1 . Ta pierwsza uciska oba nerwy rdzeniowe, bardziej jednak lakując stronę lewą (uh duh) . Połówka natomiast kiełkuje na poziomie L3/L4 . A teraz do rzeczy.

Zrób coś dla siebie, zrób coś dla innych

Zanim przejdę do sedna, trochę poprzynudzam, gdyż dawno mnie nie było* *oklaski . Nie od dzisiaj wiadomo*, że jak masz focha, to kettel najlepszy .  *wiadomo od 4 lat, kiedy powiedziałam to po raz pierwszy. Na wkurwa, na doła, na pokutę, na rozpierającą energię. Najlepszy. Może mieć 8kg, może mieć 12kg, a nawet 24kg. Rozmiar zawsze ma znaczenie, czasem jednak głęboko ukryte. Kiedy indziej pofruniesz z lekką ptaszyną, a przy innej okazji spocisz się z grubą świnią (pozdrawiam wszystkie 40kg na sali) i będzie Ci dobrze . Wchodzisz w kettle, bo/ponieważ/azaliż:

Dupka jak orzeszek, twarz jak rozdeptana pizza

Za każdym razem jak zaczyna grozić blogowi zadęcie profesjonalizmu, zaczynam pisać o pierdołach. Tak, to celowe. Podobno tak się utrzymuje uwagę co płochliwszych rybek w Sieci. Co by jednak nie mówić o temacie, jest on istotny dla kontynuacji gatunku. A przecież budowanie silniejszych, sprawniejszych i ponętniejszych fizycznie ciał nie może obyć się bez wyjściowego pyska. Nawet, gdy stanowi on sam w sobie zaprzeczenie stereotypowego pojęcia piękna. Znowu będzie z autopsji, bo na innych ludziach możliwości eksperymentowania mam ograniczone. Za każdym razem, jak zgłaszałam aptekarzom/kosmetyczkom/doradczyniom sklepowym ciągły problem z cerą - uporczywym trądzikiem - doradzano mi dwie rzeczy: 1. Poczekaj aż minie ci faza dojrzewania. 2. Musisz myć twarz rano i wieczorem. Seriously. SERIOUSLY. Rozumiem, że moja fizjonomia może budzić lekkie wątpliwości co do mojej inteligencji i nie zaprzeczam, że mam swoje dni, gdzie wszystko co wychodzi z moich ust przypomina o tym, że ...

Kettlebell i ciąża - czyli co jak masz dodatkową kulkę

Jako, iż w ciążę spożywczą zachodzę regularnie, jestem expertem w ćwiczeniu z dodatkowym balastem* *opracowałam nawet nowatorski chwyt do pole dance - nazywa się "sadło grip" . Serio. O przesuniętym środku ciężkości w treningu było już co prawda, ale teraz pogadajmy o formie pasożytniczej, która najpierw kiełkuje 9 miesięcy, a po wykluciu męczy nas przez przynajmniej 18 lat* *oh tak, dlatego mam kota . Przynajmniej od dwóch lat dostaję na klatę pytania o treningi kettlebell w czasie ciąży, więc chyba wyglądam na osobę godną zaufania* *albo, jak już wspomniałam, w ciąży . By tego zaufania nie zawieść, postanowiłam pogrzebać w temacie. Jak to się zatem stało, że pierwsza notka na ten temat jest dopiero teraz? Usiądź wygodnie. Takie rzeczy, tylko na tym blogu.

Jak zacząć prowadzić zajęcia?

Często dostaje maile zawierające sedno "chciałabym, ale się boję..", "nie wiem czy dam radę", "a co jeśli.." - zarówno od kobiet jak i od mężczyzn, pragnących spróbować zawodu instruktora kettlebell. Nie da się szybko, krótko i treściwie: a) zbadać prawdziwego problemu danej osoby, b) merytorycznie jej lęki zniszczyć c) zmotywować i dać pozytywnego kopa w dupę do działania. Co zatem robię? Szczerze? Czasem ślęczę nad odpowiedzią, czasem udaję, że mail nie doszedł. Bo przekonałam się, że niektórym ludziom nie da się pomóc i mój wysiłek to tylko moja strata czasu, a niektórym wystarczy pokazać króliczka i powiedzieć "GOŃ BYDLĘ!". Dla wielu droga do bycia zarabiającym (tak! nie bójmy się tak brzydkich słów powiedzieć) instruktorem, jest..nieostra, co najmniej. Zmusiło mnie jednak sumienie do popełnienia tej notki, w której chciałabym jak najdokładniej przeanalizować najczęstsze Wasze "ale" (aaaale nie wszystkie) . Więc czyta...

Unfuck yourself - złap motywację do życia

Bez kitu. Najlepsze hasło jakie słyszałam na przestrzeni miesiąca. Więc powtórzę. Unfuck yourself. A teraz do rzeczy*. *nie szukajcie powodu notki, po prostu mam flow. Ah, no i wypuszczam nową serię na internety podatną na hejty, ale to już niedługo.  Możesz być brzydki i głupi i nie zrozumieć za pierwszym razem. "Och, Angela, co tak od razu po bandzie..?" Serio? Może jestem innego sortu, ale przez kupę lat trenowałam Krav Magę, bo wyznaję zasadę, że wiele rzeczy da się rozwiązać przemocą. Chcę, żeby notka do Ciebie dotarła, byś niszczyła bullshit tam gdzie go zobaczysz i przestała płakać w poduszkę.

Czerwone morze, czyli.. te kobiece dni i trening.

Wbrew ostatniemu, fajnemu rozwojowi treningów z ciężarami, wciąż kobiet patrzących z przerażeniem na 8kg jest duuużo. Podobnież ma się przewaga mężczyzn jako instruktorów nad kobietami, instruktorkami wolnego obciążenia. Kiedy więc przychodzi do kwestii "Czy mogę trenować w *te dni*?" najczęstszą odpowiedzią jest "Okres to nie choroba!" (co głównie przekłada się na "nie mam pojęcia") lub "Zależy jak się czujesz." (co oznacza "skąd ja mam wiedzieć?") Zanim którakolwiek wyskoczy   tutaj    z "nie wyobrażam sobie nie trenować podczas okresu", podpowiem, że duża wyobraźnia w zawodzie instruktora jest na cenę złota i nutelli. Jak to z tymi kettlami i miesiączką zatem jest?