Przejdź do głównej zawartości

Trening na czczo, czyli pytanie o śniadanie

UWAGA! ZAWIERA OBRAZY DRASTYCZNE! #nomakeup #morning #zombiegirl #readytokill #donttalktomeunlessyouhavecoffee

Przez dobre 4 miesiące testowałam na sobie metodę T.Ferrisa ("24 godzinne ciało") na obecność śniadania w śniadaniu.



Dla tych, co nie czytają mnie od czasów wyginięcia dinozaurów przypomnę, że Angela śniadania jeść nie umie, za to jebitna kolacja nie sprawia jej trudności. Od czasów gdy biegała za wymienionymi już dinozaurami w małych badejkach, śniadanie to była abstrakcja czyniona jedynie przez mojego ojca. Reszta familii miała mleko z kawą i plany na zawładnięcie świata, ewentualnie włączała komputer przed pierwszym otworzeniem oczu i rzeczywistość docierała do niej późnym popołudniem.



Zatem śniadanie to był posiłek w okolicach godziny 13:00, w kręgach ludzi pracujących popularnie zwany lunchem. Warto jeszcze napomknąć, iż nigdy nie przydarzyło mi się z własnej woli trenować przed tą godziną, inaczej.. aaaa właśnie. Dochodzimy do sedna. Czy trening na czczo to katalizator palenia kalorii? Czy taki trening nie liczy się podwójnie? Czy to nie sekret pilnie strzeżony wszystkich bodybuilderów i modelek bieliźnianych?

Gdy chodzi o podejście do topienia tłuszczu (i nie jest to ten obejmujący krewetki), łatwo rozpętać shitstorm. Jedni będą zaciekle bronili, drudzy wyśmiewali, a trzeci spróbują i tak. Gdy mówimy o opiniach czy umiejętnościach, nikt nie dziwi się, że ludzie są różni. Jednak kiedy zaryzykujesz stwierdzenie, że w dietetyce na jednych działa coś inaczej niż na drugim - kabom! Masz dyskusję o wyższości jednych racji nad drugimi.

Dlatego nie wchodzę w dietetykę. Dlatego nie doradzam, co najwyżej proponuję popróbować. Działa na Ciebie "5-6 małych zrównoważonych posiłków dziennie"? Good for you! Próbowałam, oszalałam, podziękowałam. Nie masz problemu z IF 16/8*? Good for you! Nie zmuszaj partnera.

*intermittent fasting - post okresowy, w metodzie 16/8 nie jesz przez 16h by móc jeść wszystko co chcesz w ciągu 8-godzinnego okna żywieniowego.

Stosowałam IF 1/7 (dni tygodnia) przez rok czasu z powodzeniem. Czułam się świetnie, miałam napiętą skórę, wyostrzone kubki smakowe, małe obwody no i 55kg mięcha na wadze. Jednak pazerność i zachłanność mnie zgubiły, dlatego zaczęłam szukać innej drogi. Natknęłam się na Ferrisa, dałam się ponieść. Niestety nie wyszło - w dużej mierze przez to cholerne śniadanie, które trzeba zjeść w godzinę po obudzeniu.

 Ale co z tym treningiem, no?


Zawsze słyszałam sportowców spierających się o tą kwestię z równą zaciętością, co o najlepszy smak białka. Wiele bzdurnych teorii krąży w świecie fitnessu, obalenie niektóre jednak łatwo znaleźć w nowych badaniach. Jako, iż miałam ostatnio do czynienia z wmuszaniem śniadania w siebie (już mi przeszło, dziękuję), zainteresowałam się koncepcją "spal więcej tłuszczu trenując na czczo". Jak to zwykle bywa, najpierw patrzyłam na zwolenników takich, co na zdjęciach wyglądają po spartańsku. A potem sięgnęłam po badania, o tu: KLIK KLIK

Jako, że artykuł stał się płatny, a i tak wolelibyście podsumowanie po polsku, oto jego key points:

- intensywny trening cardio na czczo nie jest odpowiedni w przypadku, gdy chcesz zachować masę mięśniową (dla wszystkich tych, co koksują siłę - pamiętajcie, że spadek mięśni, oznacza spadek siły)

- spalając więcej węglowodanów podczas treningu (czyli po posiłku), spalisz więcej tłuszczu w fazie PO treningu. Więcej energii = więcej do wydania.

- zjedzenie śniadania przed treningiem nie wpływa na spowolnienie lipolizy (w dużym skrócie: lipoliza odpowiada za proces utleniania się tłuszczy w naszym organizmie służąc nam za źródło energii)

- zjedzenie śniadania przed treningiem przyczynia się do aktywowania efektu termicznego (organizm traci energię na "poradzenie sobie" z żarciem) w organizmie

- intensywny trening na brakach glikogenu w mięśniach przyczynia się do zwiększenia proteolizy (czyli kontrolowanego rozpadu białek wewnątrzkomórkowych), co degraduje siłę mięśnia

PODSUMOWUJĄC podsumowanie: Twoje życie, Twój wybór. Z badaniami jednak ciężko się kłócić. Zjedz mały posiłek, nim zaczniesz harce. Dorzuć do tego jeszcze BCAA, by rzeźbić w masie!



Czas: 45 minut (+rozgrzewka)

Ćwiczenia:
1. Martwy ciąg + pompka
2. Swing + Press
3. Front Squat w Clean x2

Rozpiska:
Jeżeli trenujesz z jednym kettlem, rozpiskę znajdziesz w sekcji Zielonej - nie oznacza to łatwiejszego treningu, jeżeli machasz więcej niż 8kg! Mogę wręcz zaryzykować stwierdzeniem, że jedną kulką wykończysz się bardziej. Dwie pilnują przypięć za Ciebie - czas odpoczynku będzie też dłuższy. Jeżeli więc uwielbiasz czołganko - weź 12kg lub 16kg (ladies).

Zielona:
Weź 8kg. Wykonaj martwy ciąg jednorącz (pilnuj by się nie przekręcac na stronę ręki obciążonej - mocno spięty brzuch!) a następnie pompkę (jedna ręka na kettlu, podpór możliwie wąsko; nie rób pompek damskich, zepnij brzuch i pośladki). Idziesz drabinką 1-1, następnie 2-2 (dwa razy swing, potem dwie pompki), etc. zmieniając ręce. Drabina od 1 powtórzenia do 5.
Przy drugim combo zwróć uwagę na brak ugięcia kolan. Drabina od 1 powtórzenia do 4. Mocno przypnij pośladki i brzuch.
Przy trzecim combo przed przysiadem zrób Swing jednorącz a następnie clean. Przytrzymaj drugą dłoń na tej z odważnikiem, dupa w dół. Zmieniaj strony. Drabina od 1 powtórzenia do 5.

Pomarańczowa:
Weź 8kg i 12kg. Słabsza ręka idzie na większy odważnik. Pilnuj by nadgarstki w pompce nie uległy załamaniu - na małych kettlach robienie pompeczek tricepsowych może być wyzwaniem! Drabina od 1 powtórzenia do 5.
Upewnij się, że masz opanowany clean zanim przejdziesz do double clean. Wyjście mocne z bioder jak zwykle jest tutaj największą tajemnicą - kopyta w ziemię, brzuch gotowy na przyjęcie ciosu Chucka Norrisa. Uważaj na palce, jeszcze Ci się mogą przydać. Przy Press nie puszczaj mięśni brzucha, inaczej siądzie Ci grzbiet. Drabina od 1 powtórzenia do 4.
Przy przysiadach pamiętaj, że szerokość Twojej pozycji jest szersza gdy "podbierasz" kettle. Zrezygnuj ze swingu, wchodź od razu w clean. Dupa do ziemi, hej! Drabina od 1 powtórzenia do 3.

Czerwona:
Wskazówki z powyżej. Weź 12kg i 16kg, chyba że jesteś mężczyzą: 20kg i 24kg. Drabina od 1 powtórzenia do 5 powtórzeń dla pierwszego combo. Drabina od 1 powtórzenia do 4 powtórzeń dla drugiego combo (jeżeli Military Press nie wchodzi - rób Pushpress). Drabina od 1 powtórzenia do 3 powtórzeń dla trzeciego combo. Zmieniaj strony po każdej serii.

Enjoy!

 

P.S. T.Ferris mi się nie sprawdził z uwagi na potrzebę szamy w pierwszej godzinie po obudzeniu (still, I like him very much). Jeżeli jednak nie masz ze śniadaniem problemu, gorąco doradzam jedzenie w obrębie 30 minut od przebudzenia. Ferris przytacza badania, że pomaga to schudnąć.

Komentarze

  1. Mam podobnie. ;) Przykład z życia: :D
    Zanim poinformowałaś szerzej polską stronę internetów o istnieniu kettli, miałam epizod biegaczki- zrywałam się przed świtem, żeby przebiec 5-10km w zależności od dnia, zanim zaczną się poranne korki (czyli najpóźniej do 0600). Potem w dzień działy się różne rzeczy/projekty/rysunki/sesje, aż koło południa dowlekałam się do miejsca, w którym serwują świeżomieloną kawę wysokiej próby- coś jak śniadanie. A właściwa pora karmienia nadchodziła, kiedy wszystko było zrobione, czyli czasami trzy dni później, po dedlajnie.
    Teraz wstaję zbyt późno, żeby biegać bez diagnozy raka płuc w bliskiej perspektywie czasowej. Za to zdarza mi się zrobić trening KB rano, jeszcze przed kawą i na parkiecie. Ale to tylko kilka poprawnych powtórzeń- żeby podnieść tętno do wyczuwalnego poziomu, żadne "do porzygu". Szaleństwa, próby i podejścia przeprowadzam na trawniku, przeważnie już w nocy. Za to już nie umiem zasuwać jak mała hybryda, muszę jeść codziennie. Masakra, nie? :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę