Przejdź do głównej zawartości

Jak zacząć prowadzić zajęcia?

Często dostaje maile zawierające sedno "chciałabym, ale się boję..", "nie wiem czy dam radę", "a co jeśli.." - zarówno od kobiet jak i od mężczyzn, pragnących spróbować zawodu instruktora kettlebell. Nie da się szybko, krótko i treściwie:
a) zbadać prawdziwego problemu danej osoby,
b) merytorycznie jej lęki zniszczyć
c) zmotywować i dać pozytywnego kopa w dupę do działania.

Co zatem robię? Szczerze? Czasem ślęczę nad odpowiedzią, czasem udaję, że mail nie doszedł. Bo przekonałam się, że niektórym ludziom nie da się pomóc i mój wysiłek to tylko moja strata czasu, a niektórym wystarczy pokazać króliczka i powiedzieć "GOŃ BYDLĘ!". Dla wielu droga do bycia zarabiającym (tak! nie bójmy się tak brzydkich słów powiedzieć) instruktorem, jest..nieostra, co najmniej.



Zmusiło mnie jednak sumienie do popełnienia tej notki, w której chciałabym jak najdokładniej przeanalizować najczęstsze Wasze "ale" (aaaale nie wszystkie). Więc czytać, zanim dupę mi (lub dowolnemu innemu instruktorowi) zawrócicie.



1. NIE KAŻDY SIĘ NADAJE.

Sorry. Im szybciej to zrozumiesz, tym łatwiej będzie Ci w życiu.
Niektórzy rodzą się by chwytać okazje, inni by je tworzyć. Inni jeszcze, znają okazje tylko jak im się słowo "wyprzedaż" na witrynie zawiesi.

Jak poznać, czy się nadajesz? Nie zmierzysz tego centymetrem i nie powie Ci tego waga łazienkowa. Możesz być największym koksem na dzieli, najsilniejszym sukinkotem w trollowni czy najładniejszą dupą z przedmieścia. Doesn't matter. Widziałam instruktorów wszelakiej maści i sierści i wierz mi, najczęściej i najgęściej przekonywali mnie wcale nie Ci z okładki Men's Health.

Liczy się nastawienie i umiejętności techniczne oraz chęć doskonalenia się.

Jeżeli nie chce Ci się, to to nie ma sensu. Bo nie zachce nagle Ci się zapierdalać. A by mieć wielu studentów siły, niestety ale trzeba zapierdalać. Każdy kto ma własny klub powie Ci, że prowadzenie zajęć to akurat ta najprzyjemniejsza część zawodu. Wszystko inne potrafi być wrzodem.

2. MUSISZ WIERZYĆ W TO, CO ROBISZ.

Nie, nie chodzi o to, że wierzysz, iż moda na kettle przyniesie Ci większą wypłatę. Najlepiej opłacani instruktorzy od wolnych ciężarów to Ci, którzy nie patrzą na wypłatę, tylko robią to, bo bez wynagrodzenia i tak by to samo robili.

Kettle szkoły SF są fajne, bo bronią się same. To nie moda, to nie fitness, to sposób patrzenia na życie i mierzenia się z różnymi własnymi problemami. I żeby nie brzmieć górnolotnie, to napiszę iż zdaję sobie sprawę, że kettle nie rozwiązują wszystkich problemów - ale woda też nie, a bez wody długo nie pociągniesz. Więc tak, bez ogródek, uważam, że kettle potrzebne są każdemu - nie jako fajny workout, tylko jako nauczenie się możliwości własnego ciała, poczucia dumy ale i nabrania pokory.

Jeżeli nie czujesz ognia w sobie na myśl, że masz komuś opowiedzieć o kettlach - możliwe, że masz problem. Ludzie kochają ludzi, którzy są absolutnie pewni "pewnych" rzeczy. Ja mogę być absolutnie pewna, że kettle uratowały mój kręgosłup i umożliwiły nie tylko normalny ruch, ale i bardzo skomplikowany ruch i życie związane ze sportem. Nie masz swojej historii? No nie sól mi tutaj, bo pomyślę, że się nie nadajesz...

3. JESTEŚ SWOIM NAJWIĘKSZYM KRYTYKIEM.

Jakby to powiedzieć.. Nikt nie zna Ciebie tak dobrze, jak Ty. No, może tylko ja.
Co..???
Tak. Znam Cię. Mogę nie znać Cię z widzenia, mogę nie wiedzieć kiedy masz urodziny - ale znam Cię, bo wszyscy jesteśmy powtarzalnymi schematami. Czasem oryginalniejsi, czasem trochę niepoczytalni, ale jednak. Nie wymyślisz koła na nowo. Twoje problemy miał już ktoś przed Tobą.

Kiedy wchodzisz na salę treningową - ludzie "znają Cię" po pierwszych dwóch minutach. Szufladkują, mimo, że próbują tego nie robić. Zatem? Należy im przedstawić najlepszą możliwą wersję siebie.

A potem dążyć wszystkimi siłami do jej spełnienia.

Jeżeli zakładasz, że ktoś będzie Cię miał za frajera - właśnie taki wizerunek podświadomie możesz mu pokazać. Jeżeli boisz się oceny po swoich kilogramach - właśnie na to zwrócisz ludzką uwagę. Jeżeli boisz się odezwać do obcych ludzi - nigdy nie poczują się w Twoim towarzystwie komfortowo.

Tak naprawdę, by zacząć, nie jest ważne kim jesteś i co o sobie myślisz. Jedyne co musisz mieć to absolutnie opanowane podstawy fachu kettlowego, pasję i chęci do dzielenia się wiedzą. Wtedy wchodzisz na sale treningową jako fachowiec.. a jeżeli nim się nie czujesz, to próbujesz nim się stać. SAMO NIE PRZYJDZIE NAGLE.

4. WSZĘDZIE WIDZISZ PROBLEMY.

Po ponad 6 latach w zawodzie wiem, że nie da się do wszystkiego przygotować. Ludzie potrafią zaskakiwać. Często brakiem własnej wyobraźni czy brakiem nieumiejętności czytania/słuchania ze zrozumieniem. Musisz mieć poprawkę na "najgłupszą rzecz jaką widziałeś". Musisz być w stanie przełknąć masę badziewia, by móc się cieszyć odkryciem takiej budki z kanapkami, która zostanie Twoją ulubioną. I tak jest z ludźmi. Jeżeli będziesz przyciągać, a nie odpychać (marketing marketing marketing), to nie licz na segregację. Dostaniesz wszystko, łącznie ze zwątpieniem, face plantem, czy bezsilnością.

Nie ma problemów, są wyzwania. Czasem są to w dupę kopanego jeża wyzwania, ale nie pozwól im przeradzać się w tragedie. Co Cię nie zabije, to masz Ty to wykończyć.

Zrozum, nie da się w żadnym fachu wszystkich czynników przygotować jak ciepłej kąpieli ze świeczuszkami. Czasem jest wrzątek, czasem jest lód, a Ty masz być jak Tommy Lee Jones w Ściganym. I masz to sobie powtarzać.

5. NIE CZUJESZ SIĘ FACHOWCEM.

"Pani Sylwia opanowała angielski w 14 dni. Dowiedz się jak"
to przychodzi na spam. To nasze czasy. Już nie tylko 2 tygodniowe diety cud mają działać. Wszystko inne też zaczyna mieć termin przydatności - przydatności pod konsumenckie gusta.

Przeciętny klient siłowni (nie mylić z klubem sportowym) ma właśnie takie wymagania - by było szybko, dobrze i tanio, i o ile jeszcze rozumie świetnie, iż nie ma takich cudów u mechanika/dentysty/architekta, to w jego pojęciu "instruktor" nie jest inżynierem, prawnikiem czy lekarzem. Chyba, że, oczywiście, akurat tego od swojego instruktora wymaga (umyć Pani okna do tego?).

Czy z powyższego dotarło do Ciebie, że nawet gdybyś przygotowywał się 100 lat do zawodu, to ludzie i tak będą chcieli niemożliwego? Po co Ci 20 lat nauki u japońskich mistrzów sushi, jeżeli każdy klient chce schabowego?

Zamiast zadręczać się, że nie umiesz wyrecytować łacińskich nazw wszystkich kości śródręcza przemyśl, czy umiesz nauczyć martwego ciągu swoją mamę? Czy dasz radę poprawić technikę Pressa swojego taty, który musi Ci udowodnić, że podniesie więcej niż Ty?

Może kiedyś moje słowa ugryzą mnie w dupę, ale muszę to napisać:

MUSISZ MYŚLEĆ RUCHEM. Musisz rozumieć czemu coś a coś, co kiedy działa w danych ćwiczeniach, a co będzie bez sensu. Musisz znać korekty, które WYMUSZĄ dobry ruch, a nie odwalać litanię na 25 minut kolesiowi oderwanemu od klawiatury i redbulla.

Nie przyjdą do Ciebie zawodowi sportowcy, rozumiejący na przestrzał swoje ciała. Przyjdą do Ciebie Jasie i Małgosie, zagubieni w lesie, bez świadomości gdzie jest lewo a gdzie jest prawo, za to doskonale znający drogę do lodówki.

Ok, to tyle na dziś. Jest przecież CKB SUPPORT i nie pomagałam go kręcić po to, by na siebie popatrzeć. Marketing jest ważny, budowanie grupy docelowej i wiązanie jej ze sobą również, nie do pominięcia są kwestie techniczne sal czy sprzętu, prawna strona interesu, jakość Twojego ruchu i Twoja prezencja. Jednak bez tego powyżej, sumującego się w słowach: "Chcesz kurna czy nie chcesz?", nie pójdziesz dalej. Więc, chcesz iść, czy nie?

I na koniec fragment maila (po kliknięciu się powiększy, wieeecieee?):





Czas: 60 minut

Ćwiczenia:

1. Martwe ciągi (zwykły deadlift, jednorącz, walizkowy)
10 powtórzeń, 5x2, 5x2 - 3 serie największym ciężarem
2. Ćwierć TGU
mniejszy ciężar po 4 na stronę, większy po 2 powtórzenia na stronę - 2 lub 3 serie
3. Wiosełko w pompce
mniejszy ciężar w drabinie od 2 do 4 powtórzeń - 2 serie na obie strony
4. Squat z clean
mniejszy ciężar w drabinie od 1 do 5 powtórzeń - 2 serie na obie strony

Rozpiska:
Przygotuj dwa kettle.
Tak.
Musisz kupić drugiego.
Pierwszy chce mieć większego brata.

Zielona: 8kg i 12kg dla pań, 16kg i 20kg dla panów.

Pomarańczowa: 12kg i 16kg dla pań, 20kg i 24kg/28kg dla panów.

Czerwona: 16kg i 20kg dla pań, 24kg i 28kg/32kg dla panów.

Enjoy!

Komentarze

  1. Ciekawe ile osob czytajacych ma podobne myśli do mnie teraz po przeczytaniu tego tekstu :)
    Jak zwykle...no trafione,brutalnie,ale trafione...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę