Przejdź do głównej zawartości

Pytanie na śniadanie.

JESTEM (zajebistym) MAGISTREM INŻYNIEREM ARCHITEKTEM!


A tak odreagowuje się magistra inżyniera architekta.

Przepraszam, musiałam. A teraz po przerwie na reklamę, szybki odcinek z gatunku "wiem, że nie o tym miałam pisać, ALE." Często dostaję maila z powtarzającymi się pytaniami i choć staram się nie robić kopiuj/wklej, to czasem muszę. Na pewno nie jest tak, że świat się wokół tych problemów kręci, ale czasem mam wrażenie, że głód, zaraza i wojna zrobiły support przed koncertem zespołu patologii i zeszły ze sceny. Natomiast wszyscy instruktorzy świata są ekipą sprzątającą. W każdym razie..

trzy najczęstsze pytania od publiczności:

Co ile proponujesz, aby się mierzyć?
Ile razy w tygodniu powinno się ćwiczyć?
Co sądzisz o treningach Chodakowskiej?


Słowo wstępu: powyższe zagadnienia to tematy rzeka. Można o nich dyskutować długo i przy dobrym piwie/koktajlu/szejku/winie. Streszczam się maksymalnie, bo "nie o tym pisać miałam". P.S.Lubię jak do mnie piszecie - w żadnym wypadku ten post nie jest szyderstwem. Jest mass mailem do wszystkich następnych dusz dręczonych powyższymi kwestiami.


1. Co ile proponujesz, aby się mierzyć?
W zależności jak intensywnie zajmujesz się swoją sylwetką, możesz mierzyć się co miesiąc - kontrolnie.
Jeżeli, tak jak ja, ochłonęłaś już z centymetr_mój_pan, to proponuję mierzyć się co 3-4 miesiące. Na początku, jak z nauką języka obcego - zawsze efekty są "namacalne", i choć wydają nam się mikre ("głupie 3 mm"), to po pewnym czasie nawet one są wodą na pustyni. Nie oznacza to, że gorzej ćwiczysz, czy że osiągnęłaś swój pułap. Oznacza to mnóstwo innych rzeczy.

2. Ile razy w tygodniu powinno się ćwiczyć?
Ile razy w tygodniu chcesz? Jeżeli przez 20 lat nie ćwiczyłaś regularnie nawet raz w tygodniu, to jaki jest sens zaczynać 5 razy w tygodniu? Masz ćwiczyć tyle razy, na ile wygospodarujesz ZAWSZE czas. Masz ćwiczyć tak, by sprawiało ci to przyjemność i byś chciała ćwiczyć, a nie się do tego za każdym razem zmuszała "bo zjadłaś ciastko". Choć oczywiście na początku, to zawsze mówimy o baciku na Twoje tłuste dupsko. Haakszszsz!

3. Co sądzisz o treningach Chodakowskiej?
Nie wypowiadam się publicznie na temat treningów innego trenera, jeżeli nigdy ich nie zrobiłam (och, co innego zumba, uwielbiam "targać łacha" z zumby. Pozdro dla Magdy z Jeleniej Góry! Proszę, nie jebnij mi.). Siedzę w wolnych ciężarach, a pani Chodakowska nie. Nie cierpię stwierdzenia, że każdy ruch jest dobry, ale jestem zdania, iż każdy ruch jest dobry JEŻELI przygotowuje cię do wolnych ciężarów.

Jeżeli wciąż jesteś nie przekonana do treningów z ciężarami, jeżeli wciąż myślisz, że od nich urośniesz, to trudno.

Ja na przykład nie jestem przekonana do sprzątania. Każdy musi z czymś żyć.

Komentarze

  1. "uwielbiam „targać łacha” z zumby"

    A ja myślałam, że moje uwielbienie do Twojej osoby nie może już wzrosnąć. Skubana, jak umie zaczarować! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Borze, jakie piękne nogi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, tak, Bor to piękny karabin... A jaki skuteczny... :>

    Gratki dla An_ge za magistra! ...teraz zaktualizuj workouty i team, a potem dawaj nowy trening! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czołgiem! To znowu ja. W ten weekend to ja się doszkalałam. Oczywiście z wojny. Z najtrudniejszej części wojny: z walki w mieście. Chciałam się pochwalić, że: 1. nie przemoczyłam butów ani nie przemarzłam mimo zmiennej aury (za to dzisiaj przeziębiłam się siedząc przy kuchennym stole... bez komentarza); 2. rzuciłam swój pierwszy w życiu granat odłamkowy (wcześniej nigdy bym się nie odważyła, bo w lesie huk świetnie zdradza Twoją pozycję, a w mieście nie, bo się dźwięk odbija!); 3. nauczyłam się, którą stroną NIE łapać granatów dymnych przed ich rzuceniem w przeciwnika, żeby się nie poparzyć; 4. ogarnęłam radiooperatorstwo z kodyfikacją i autoryzacją, chociaż słowo daję, że jeśli kiedyś jeszcze dostanę do plecaka takie dodatkowe 10kg ze słuchawką, to przykleję tę słuchawkę taśmą do twarzy, żeby mieć ręce wolne! ale zasięg i jakość dźwięku były niesamowite...
    Ogólnie po imprezie mam zakwasy na nietypowych mięśniach typu triceps (od blokowania górnej obręczy w czasie patrolu) czy cała szyja i kark (od hełmu, który był bardzo przydatny- nie kapało za kołnierz, tylko na radiostację) i mi się gęba śmieje jak Jockerowi, temu od Batmana. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. architekci mają coś z beretem.. :>

    OdpowiedzUsuń
  6. ANGE, JESTEŚ PRZEZAJEBISTA! To tak 'propo komentarzy na youtubie i na onecie, gdzie wypowiadający się (??) użyszkodnicy mają do Ciebie pretensje o fakt, że wiatr Cię z chodnika nie zwiewa. No patrzę na to Twoje zdjęcie (tak, TO ZDJĘCIE)i budzą się we mnie dziwne, jak na heteroseksualną babkę, instynkty.
    Jeżeli dalej masz taką chwilę, że "nie masz większych problemów" od czyjegoś szczeku... to przestań, blondyno. :3


    Co młodsze babeczki z rodziny, znajomych i klienteli zakładu pracy mojego byłego lubego, chodzą na mnie obrażone, bo parę razy na ich zdziwienie tytułem "nie schudłam od roku ani kilograma, a chodzę trzy razy w tygodniu na zumbę", pierdolnęłam tak bezczelnym kwikiem, że odarł mnie on z czci i godności do samych kości.

    OdpowiedzUsuń
  7. bezczelny kwik znam z autopsji i łączę się w bólu z powodu Twojej straty.

    btw. czy mi się wydaje, czy zumba się wypaliła? Pytam serio. Widziałam ogłoszenia o zumbie na krzesłach i o zumbie na hamakach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Młode sarenki przerzucają się na bieganie lub w ogóle dają sobie spokój, kurki domowe inwestują w Shape'a z Chodakowską. Tancerki, które prowadziły zumbę z grupami po sto osób, wracają do tego, przy czym powinny zostać od razu, czyli przy prowadzeniu zajęć tanecznych dla dzieciorów.
    Skoro im to do szczęścia wystarcza. Ja tam od biegania miałam tylko adidasy w błocie, bo przyszło mi popierdalać po rozlewiskach, co było tego jedynym plusem, ze względu na malowniczość otoczenia.

    Ale, czekaj. W związku z szałem na umięśnione ciałka oraz permanentnej niechęci do ciężkich ćwiczeń fizycznych 80% damskiej społeczności, za chwilę oprócz stepu z kettle bell, przyjedzie do nas zza oceanu jakaś chora deformacja crossfitu lub inny różowy wynalazek wykorzystujący pokolorowaną cegłę z metką.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę