Przejdź do głównej zawartości

Hot inspirejszon on ej cold dej. I ciąża.








Chciałam zauważyć, że nie piszę nie z braku weny (polska język), posądzeń o zmiękczenie własnych jajec, rzekomej depresji czy niesprzyjającej konstelacji gwiazd. Moje leniwe dupsko też nie ma z tym związku* choć można z tym debatować. Nie piszę, bo nie mam odcinka. Nie chcę, by ten blog był marudzeniem* vide roztrząsaniem sensu życia, nie związanego z pieczeniem ciastek ze skwarkami., wykładem pseudonaukowym* czyli rżnięciem ctrl+c ctrl+v z innnych "mądrych" stron , oraz pamiętnikiem małego gupika walącego pyskiem o ścianki akwarium.

Przepraszam, tak, mam mały szacunek do miliona użytkowników portali typu blog.pl

Trafiłam przypadkiem na odcinek największego programu dla bezrobotnych, na temat trenujących kobiet w ciąży. Wróć! Dźwigających kobiet w ciąży.



Przyznam się, że widziałam te zdjęcia pół roku temu. Nie wstrząsnęły mną, gdyż pod nimi był artykuł opisujący ową panią i to co robi. To co zrobił TVN, to ewidentne zapchanie dziury śniadaniowej. Poczułam się upewniona co do swojej racji nie posiadania telewizora i nie płacenia abonamentu RTV. Wróćmy jednak do tego, co poszło w Polskę.

Jeżeli trenujesz podczas ciąży ciężary, to jesteś wyrodną matką niespełna rozumu.

Jeżeli jednak urodzisz dziecko i w miesiąc doprowadzisz do figury lepszej niż sprzed ciąży, to jesteś normalna! Ba! Wręcz jesteś BOGINIĄ! Należy nie tylko zazdrościć, ale i iść w ślady.

Nigdy nie byłam w ciąży, nie miałam powodów ani okazji do zapoznawania się z tym stanem i CAŁĄ WIEDZĄ JAKA WTEDY JEST POTRZEBNA. Nie mam więc, ładnie ujmując, zielonego pojęcia o ciąży, prócz tego podstawowego, w którym ujęte jest, iż płyn Ludwik nie jest plemnikobójczym.

Podczas wakacji kolega instruktor Grzegorz poprosił mnie o program treningowy dla kobiety ciężarnej. Zaczęłam się więc rozglądać. Niestety nikt nie dawał mi na nic 100% gwarancji z poręczeniem pożyczkowym. Wszyscy tylko domniemywali, jak ciężary - jakie i w czym - mogą odbić się na zdrowiu. Prawda jest bowiem prosta - każdy organizm może zareagować inaczej. To, że ćwiczysz od roku dwa razy dziennie nie jest potwierdzeniem zielonego światła na treningi w ciąży. A to, że dopiero w ciąży masz zamiar coś zacząć ze sobą robić - to jest potwierdzenie na to, że głupiejesz i warto zacząć jeść owoce granatu.

Nie znajdziesz programu treningowego, ani nawet wskazówek jak trenować z kettlebell w ciąży na polskich stronach (znajdziesz natomiast całą zabawną furę znawców 3 kilogramowych kettli z problemami ze stawami kolanowymi). Może, jeżeli jesteś uparta, znajdziesz coś na anglojęzycznych. W tym wypadku - please, share with us!

A czy słuchać się lekarzy?

Peter Lakatos powiedział mi kiedyś bardzo cenną uwagę - Nie słucham lekarza, który wypowiada się na temat, na który nie ma pojęcia. Mimo, iż to lekarz.

Jasne, że ciężko trafić do ginekologa podnoszącego ciężary. Ale jak ktoś bardzo chce - to w końcu mu się uda. Jestem matrixowskiej teorii, że siła woli potrafi nagiąć przestrzeń. Natomiast ZAWSZE możesz NIE ROBIĆ NIC i mieć ku temu poważny powód.

Podczas kontuzji Darka opłaciliśmy cały tabun lekarzy. Podczas mojego pobytu w szpitalu, tabun lekarzy obmacał mnie. I wiecie co? Konowałów pod dostatkiem. Nie ważne jak ciężko się dostać, nie ważne jak ładny gabinet/przychodnia. Sami, ryzykując własne zdrowie i przyszłość, doszliśmy do tego, że on dźwiga ciężarówki, a ja pomykam rączym kłusem (NIE BIEGAM, powtarzam, NIE BIEGAM).

A jak zapadnę na ciążę, to dam znać - bo przecież nie odstawię kettli.


Nie mam filmiku, ale mam rozpiskę idiotoodporną. Trening niepozorny, choć męczący!

Czas: 35 minut

Ćwiczenia:
Serie A
1. Pompka damska
2. Swing
3. Squat
Serie B
1. Brzuszek
2. Swing
3. Przysiad szeroki

Twoja rozpiska:
Pomiędzy ćwiczeniami zrób 45s przerwy. TYLKO 45 sekund przerwy. Pomiędzy seriami zrób minutę przerwy.

Seria wygląda tak: po 5 powtórzeń wszystkiego, przerwa, po 10 powtórzeń wszystkiego, przerwa, po 15 powtórzeń wszystkiego, przerwa, po 20 powtórzeń, przerwa 1 minuta. Całość liczona jako 1 seria.

Trzymaj brodę w neutralnej pozycji. Brzuszki możesz wykonywać dowolne - baletowe, nożycowe, zwykłe, odwrócone, skośne. takie jak potrzebujesz. Pompki możesz wykonywać męskie. Nie, nie możesz zamienić pompek na coś innego. Możesz mieszać szerokie pompki z wąskimi, nurkującymi, etc.

Squat jest z kettlem. Szeroki przysiad - bez.

Zielona: Obciążenie do 8kg, 1 raz seria A, 2 razy seria B.

Pomarańczowa: Obciążenie do 12kg, 1 raz seria A, 2 razy seria B.

Czerwona: Obciążenie do 12kg, 2 razy seria A, 2 razy seria B.

Stretching!

Enjoy.

Komentarze

  1. A już myślałam, że jednak opracowałaś taki program:-). Mi akurat by się przydał, gdyż właśnie organoleptycznie sprawdzam ten stan. Nie chce się mądrzyć - ja normalnie chodzę do pracy, nie biega, choć to była mega ważna część mojego życia (tętno za wysokie, w moim przypadku jest to ryzykowne), ćwiczę z programem z sfd - i tak, z ciężarami, ale mniejszymi i odrzucając to, co może być niebezpieczne dla malucha. A jak mi się nie chce, nie ćwiczę. I tyle. Wystarczy słuchać swojego organizmu. I się nie schizować niepotrzebnie. A może opracujesz taki program? proszę:-). I pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat wczoraj pisałem na ten temat ze znajomą i wygrzebałem taki link:
    Link
    A tutaj jakieś takie inne cuś:
    Link
    Kurcze. Coś się te znaczniki html buntują :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się wypowiem jako ekspert ;) bo mam większe doświadczenie od wymienionego lekarza. Bo A- za sobą mam dwie ciąze zakończone sukcesem, B- dźwigałam ciężary w ciązy, ćwiczyłam w ciazy.
    Sprawdziłam zatem teorię na własnym ciele. Po pierwsze, jeżeli ktokolwiek da radę ćwiczyć to polecam w pierwszym trymestrze. Chociaż uważam to za bohaterstwo- dźwigać ketla pomimo zadyszki, omdleń, galopujących mdłości, wymiotów. Ale są przypadki, które dają radę.
    W następnych trymestrach dziecko w macicy staje się cięższe i silniej napiera na szyjkę macicy. Dodatkowe obciążenie, wysiłkiem dźwigania ciężaru, powoduje nacisk na szyjkę przypominający parcie i uwypuklenie worka owodniowego w kierunku kanału rodnego, czyli powstanie wewnętrznego rozwarcia i skrócenie szyjki.
    Stąd już blisko do zewnętrznego rozwarcia i przedwczesnego porodu.
    To logiczne. Skoro dźwigasz do "flaki" wędrują na dół- przecież ciężarowcy noszą pasy podtrzymujące brzuch.
    Około 20 tygodnia dziecko staje się na tyle duże, że należy sobie odpuścić wogóle podnoszenie ciężarów jakichkolwiek. Wątpiących- zapraszam na spacer po oddziale patologii ciąży pełnym "dzielnych", dźwigających ciężary kobiet czekających na podszywanie macicy lub zakładanie pesarów podtrzymujących płód na miejscu.
    Sama byłam idiotką, której się wydawało, że "ciąża to nie choroba" i chciałam być fit i sexy w błogosławionym stanie. Nakręcona debilnymi gazetowymi poradami i przemądrą telewizją śniadaniowa, serwującą sexy mamy i sport w ciąży oraz natychmiastowy powrót do formy po ciąży. Tak się natrenowałam, że wylądowałam na całą ciążę w łóżku, zarówno szpitalnym jak i domowym. Płacząc nad swoją głupotą, że mogłam przez swoją fanaberię zaszkodzić dziecku lub wogóle się go pozbawić.

    W życiu jest czas na sport i czas na wydanie na świat zdrowego potomstwa. Te czasy się nie nakładają.
    Ciąża to krótki okres w zyciu. Można go przetrwać bez ketla. Trudne. Wiem. Ale się da :)

    OdpowiedzUsuń
  4. So cute! Thank you!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się. Z każdym zdaniem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście znam tylko przypadki spędzenia ciąży na szpitalnym łóżku z powodu zaniku mięśni Kegla u kobiet 'skinny-fat'. Nic dziwnego, że nie miały czym podtrzymywać dziecka, skoro nawet odkręcenie butelki wody stanowiło dla nich wyzwanie. ;)
    Znam też kilka kobiet, które w ciąży jak zwykle wnosiły siaty, torby i baniaki z zakupami na swoje piętro i nic im nie było. To przecież jest taka sama aktywność jak martwy ciąg albo spacer drwala, nie? Czy w moim świecie fizyka działa odmiennie? :D
    Aha, i obecnie obserwuję przebiegającą bez zakłóceń ciążę koleżanki (swoją drogą też mgr inż arch), która na ten czas odstawiła całość swojej mikrej aktywności fizycznej. Na razie jedyne, co mogę stwierdzić, to że była i jest kluską. Czekam na rozwój wypadków. :>

    OdpowiedzUsuń
  7. na ciążę to chyba tylko joga zostaje....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę