Ahoj, siema, czołgiem, witajcie.
Kto śledzi FB, ten wie, że doczekałam się wydania swojej pierwszej książki. Tak, to ja jestem na wszystkich zdjęciach. Bez retuszu, więc czasem są fałdki.
Nie będę rozwodzić się nad jej zawartością czy przyczynami jej powstania. Powiem tylko tyle, że gdybym dostała ją w swoje łapki dwa lata temu, byłabym lepszą i zdrowszą poledancerką.
Trud pogodzenia treningów początkujących dla pole dance i zaawansowanych w kettlebell czasem mnie przygniatał. Moja ochota by rzucić rurę w diabły mogłaby posłużyć za temat drugiej książki. To, co wciąż widzę na warsztatach pole dance, czasem mnie przeraża jako instruktora, nie tylko jako małą, ciężką kurkę, która marzy o lataniu.
Książka, choć mojego autorstwa, bazuje na wiedzy i doświadczeniu sportowym wielu osób. Wielokrotnie konsultowałam się z fizjoterapeutami i atletami wszelakiej maści, jak i trenerami o stażu instruktorskim większym, niż liczba lat w moim dowodzie. Mam do niej zaufanie nie tylko dlatego.
Tak, przyznaję. Moje eksperymenty, choć bez pieczątki zgody Ministerstwa Zdrowia (lecz zawsze za wiedzą i zgodą trenujących), prowadzone były przez ostatnie dwa lata na naprawdę różnych kobietach (tych po 30stce) i dziewczynach (tych przed).
Kto zna mnie jako instruktora ten wie, że moja lista priorytetów nie otwiera się hasłem "SIUA" tylko "zdrowie". Zatem tak, nie należę do tych ostrych wariatów co drą ryja "DAWAJ JESZCZE! DAWAAAAAJ!" na osobę żygającą pod siebie. Pardon my french.
Pole Dance nie jest bezpiecznym sportem. Wydaje się tak prosty, że ludzie są w szoku, gdy mają sami naśladować jakiś ruch czy figurę i... "o kurdę, to jest trudne". Wydaje się lekki, piękny, płynny i doskonały. Wydaje się.
Wiele kobiet rezygnuje z niego, gdy trudności zdają się nie kończyć, gdy pojawiają się bolesne kontuzje i pozornie "niemożliwe" do zrobienia triki. Doskonale wiem, że tak jest z każdym sportem, jednak w pole dane - ten stan przychodzi nawet po drugim treningu. Trzeba być naprawdę upartym i zawziętym, by się nie poddać. Sama jednak wola nie wystarcza - stąd ta książka, która na celu ma pomóc urealnić swoje marzenia.
Nie, nie jesteś za gruba, nie jesteś za stara - by zacząć Pole Dance. Możesz być jednak za słaba. Co wtedy? Odpowiedź znajdziesz w książce. Nie bój się, nie zaśniesz nad jej stronami.
Ps. Tak, na okładce jest duża, soczysta jedynka. Świadczy to o tym, że nie skończyłam tematu, ale również... że szykuje się książka "Kettlebell pod..." innego autorstwa ;]
Kto śledzi FB, ten wie, że doczekałam się wydania swojej pierwszej książki. Tak, to ja jestem na wszystkich zdjęciach. Bez retuszu, więc czasem są fałdki.
Nie będę rozwodzić się nad jej zawartością czy przyczynami jej powstania. Powiem tylko tyle, że gdybym dostała ją w swoje łapki dwa lata temu, byłabym lepszą i zdrowszą poledancerką.
Trud pogodzenia treningów początkujących dla pole dance i zaawansowanych w kettlebell czasem mnie przygniatał. Moja ochota by rzucić rurę w diabły mogłaby posłużyć za temat drugiej książki. To, co wciąż widzę na warsztatach pole dance, czasem mnie przeraża jako instruktora, nie tylko jako małą, ciężką kurkę, która marzy o lataniu.
Książka, choć mojego autorstwa, bazuje na wiedzy i doświadczeniu sportowym wielu osób. Wielokrotnie konsultowałam się z fizjoterapeutami i atletami wszelakiej maści, jak i trenerami o stażu instruktorskim większym, niż liczba lat w moim dowodzie. Mam do niej zaufanie nie tylko dlatego.
BYŁA TESTOWANA NA LUDZIACH.
Tak, przyznaję. Moje eksperymenty, choć bez pieczątki zgody Ministerstwa Zdrowia (lecz zawsze za wiedzą i zgodą trenujących), prowadzone były przez ostatnie dwa lata na naprawdę różnych kobietach (tych po 30stce) i dziewczynach (tych przed).
Kto zna mnie jako instruktora ten wie, że moja lista priorytetów nie otwiera się hasłem "SIUA" tylko "zdrowie". Zatem tak, nie należę do tych ostrych wariatów co drą ryja "DAWAJ JESZCZE! DAWAAAAAJ!" na osobę żygającą pod siebie. Pardon my french.
Pole Dance nie jest bezpiecznym sportem. Wydaje się tak prosty, że ludzie są w szoku, gdy mają sami naśladować jakiś ruch czy figurę i... "o kurdę, to jest trudne". Wydaje się lekki, piękny, płynny i doskonały. Wydaje się.
Wiele kobiet rezygnuje z niego, gdy trudności zdają się nie kończyć, gdy pojawiają się bolesne kontuzje i pozornie "niemożliwe" do zrobienia triki. Doskonale wiem, że tak jest z każdym sportem, jednak w pole dane - ten stan przychodzi nawet po drugim treningu. Trzeba być naprawdę upartym i zawziętym, by się nie poddać. Sama jednak wola nie wystarcza - stąd ta książka, która na celu ma pomóc urealnić swoje marzenia.
Nie, nie jesteś za gruba, nie jesteś za stara - by zacząć Pole Dance. Możesz być jednak za słaba. Co wtedy? Odpowiedź znajdziesz w książce. Nie bój się, nie zaśniesz nad jej stronami.
Ps. Tak, na okładce jest duża, soczysta jedynka. Świadczy to o tym, że nie skończyłam tematu, ale również... że szykuje się książka "Kettlebell pod..." innego autorstwa ;]
No dobra... Gdzie ją kupię?
OdpowiedzUsuńhttp://poledance.zgora.pl/najnowsza-ksiazka-do-pole-dance/
OdpowiedzUsuńna razie tylko wysyłkowo!
Dzięki!
OdpowiedzUsuńMożna adres skąd można zamówić ?
OdpowiedzUsuńmail na an-ge@o2.pl wystarczy :)
OdpowiedzUsuń