Przejdź do głównej zawartości

Kobiety rowerki i mężczyźni dętki.

Ptaszki ćwierkają, że moje bicepsy są przedmiotem ożywionych dyskusji, jak nie przedmiotem sporu bądź wręcz potępienia. Btw. na dole znajdziecie video o tym "CO TO JEST CKB INTRO".

Sporej liczbie kobiet, moje ręce nigdy nie będą się podobać - kategoryzuję je, wcale nie złośliwie, jako "kobiety-rowerki". Fanki sportów, gdzie ręce broń cię batman nie pracują i "nie puchną". Gdzie nie ma najmniejszego zagrożenia, że ramiona staną się zbyt wielkie, masywne, nie kobiece.





To, że takie ręce potrafią wnieść dziecięcy wózek na trzecie piętro bez problemu, nie stanowi przynęty - bo w końcu, której babie marzy się tachanie wózka po schodach. Płaski brzuch z którego przystojny milioner może spić tequilę - to co innego. To już jest interesujące.

Są też i mężczyźni, a raczej chłopcy, dętki. Tacy, co to lubią zamknąć palce dłoni na bicepsie dziewczyny.

Niekoniecznie są to zawsze płazo-łajzy z małym przyrodzeniem i udem wielkości, nie przymierzając, mojego bicepsa. #zaczynasięhejting!  żart. Czasami to zwykli faceci, którzy "siłkę" widzą częściej niż w styczniu i we wrześniu.

Nie to jest piękne, co jest piękne - a co się komu podoba. Takie czasy. Jeżeli lubisz siebie - wszystko inne może Ci skoczyć. A zmieniać się pod czyjś gust..? Nie sądzę.

Mimo, iż moje bicepsy darzę niewątpliwą sympatią, chciałam niniejszym wyjaśnić.

Moje bicepsy NIE są tworem kettlowym.


Seriously. Przestań się martwić* *lub mieć nadzieję 


Moje dwa kiełbasiane szczęścia przybrały całe 2cm w obwodzie, na przestrzeni 4 lat. Czemu więc są takie duże? Tajemnica tkwi w pływaniu.

Zdarzyło mi się urodzić w rodzinie pływackiej. Wszyscy u mnie trzaskają pełne długości basenu na czas w celach rozrywkowych. Moje wakacje od małej kijanki polegały na ściganiu się z braćmi i ojcem przez jeziora (topiłam się całkiem poważnie w życiu 3 razy) a dzięki "delfinowi" mam teraz niesamowitą mobilność barków i ładną ich szerokość w proporcji do bioder (czyt. szerokiej dupy).

W pełni możesz więc również zrozumieć moje pukanie się w czoło, gdy słyszę, że na bolące plecy przepisuje się "basen".

Basen, podobnie jak jezioro, to dla mnie wcale nie duża wanna. To 25 metrów pod wodą w wieku 12 lat. To rozwalone nadgarstki o ścianę w stylu grzbietowym. To woda w mózgu przy zbyt szybko skręconych kozłach w kraulu i brak czucia w palcach przy stylu klasycznym.

To problem z opychaniem się jedzeniem, po maksymalnym wysiłku fizycznym w wieku gdy w niekontrolowany sposób rośnie Ci wszystko, prócz mózgu.

Anyway! Wiem, że lubicie zdjęcia "przed" i "po". Dlatego, skoro już i tak umarliście ze śmiechu widząc jak kura biega seriously - nevermore , prezentuje Wam swoje przed_kettlowe skrzydło. I'm loving it. zapewne będę przez to biegać po kawę do końca życia, ale nie mogłam się powstrzymać.



Po lewej mamy śliczny rozmiar 40 zmierzający długą prostą w stronę 42, okropne bóle pleców, drętwienie dłoni i stóp, początki zaawansowanych chomiczych policzków. Cycki też mamy!

Po prawej jest rozmiar 36 z powoli odznaczającym się powodem do robienia ciężkich przysiadów, mniejszy zarys drugiego podbródka, umiejętność poruszania wszystkimi kończynami bez bólu, szpagatowania, itp. I Darth Vader bez makeupu... będę biegać, wiem.

No. W każdym razie - łapsko to samo. Więc nie, nie obawiaj się, że od kettli będziesz miała taką łapę. Ta łapa już tam była (podobnież jak słusznej wielkości udko), gdy kettle weszły i pomogły odessać mnie z pierwszej i drugiej warstwy tłuszczu.

To była MOJA decyzja, by rozwinięty w młodości mięsień utrzymać w swej objętości - mnie naprawdę chude rączki się nie podobają. Moje ciało i mam prawo o nim decydować.

A w dzisiejszym odcinku - informacja prasowa o CKB INTRO. Szkolenie wywołuje masę pytań z Waszej strony, stąd gadająca głowa. Nie chciałam byście zasnęli, dlatego próbowałam streścić się maksymalnie.



Pamiętajcie, że INTRO to inny materiał niż szkolenie StrongFirst. Nie bójcie się go. Przybywajcie na dobrą kawę i słowo, do Iron Church.

Komentarze

  1. A mi się dzisiaj śniły moje,pięknie umięśnione plecy !
    Podobno sny się sprawdzają ;)
    Mi się wydaje,że miałaś trochę niedobrane buty do biegania ;)
    Poza tym uwierz,ogladałam setki filmików i nie ma chyba nikogo kto ładnie biega.
    No chyba,że Kilian Jornet,ale on skacze po górach,więc to się nie liczy ;)
    love !

    OdpowiedzUsuń
  2. ej, ja też zawsze miałam morświnie łapki i szerokie ramiona, zawsze silne, chcieli mnie pływaczką uczynić ale się nie dałam...a teraz po raz pierwszy (dzięki kettlom!) mięsień mój nie dość, że się powiększył - ale i wychynął spod topniejącego tłuszczu - obwody te same, a efekt wizualny? me gusta :D a jak się komuś nie podoba, cóż nie musi patrzeć, nie podtykam ludziom bicepsów pod nos - jeszcze...poczekam aż będą piękniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już jestem na etapie - PACZ NA BICA PACZ NA BICA! ;]
    Unikam tylko "skrzydełek" w bluzkach i sukienkach. Najładniejszy bic wygląda sflaczało w tym ustrojostwie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To są buty komandosa. Same biegają! ;}

    OdpowiedzUsuń
  5. Amen. Oczywiście wierzę, Ci bo sama poginam na basenie i syndrom za ciasnej pachy oraz wielkiego obwodu w "biuście" pojawił się u mnie właśnie jak intensywniej zaczęłam pływać :) Nie zauważyłam wzrostu łapki po 9 miesiącach kettli. Za to poprawę "chwytu wodnego", lepsze odbicie od ściany - owszem.
    Zresztą o ile dobrze pamiętam, to Twój braciszek ( którego znam jedynie z wody i chyba w życiu nie poznam jak zobaczę w ciuchach i bez okularków ) polecił mi właśnie kettle u Was :)
    Poza tym mam świetną radę dla osób, które nie lubią bicepsów u kobiet: "nie lubisz bicka ? to go sobie nie rób!" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pożyczam !

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio mówię do starego swojego: "taaakie zajebiste plecy bym chciała mieć"
    "Po co, przecież dupa ważna i płaski brzuch" - mówi.

    Ale to chyba z wiekiem przychodzi i pewnymi priorytetami...nie chce mi się tego sx packa robić, bo i tak w genach mam brzuch,ale mogę mieć fajne plecy, i łapę.

    Dzięki za film, dzięki za ost rozmowę, myślę,że ten film już wszystko uzmysłowi takim ludziom jak Ja. Co i jak ugryźć no i bardzo się cieszę,że ewoluujesz i stworzysz taką platformę. dla mnie bomba.
    great job Angela.

    OdpowiedzUsuń
  8. taaa, mnie też ciężko poznać jak jestem w cywilu, wyrwana ze swojego naturalnego instruktorskiego środowiska ;]
    "syndrom za ciasnej pachy" jest często związany z "efektem rozerwanych na plecach marynarek". trzeba uważać, ciuchy tak szybko ulegają dewaluacji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mi się podobają Twoje ramiona! I moje też mi się podobają choć jakby je bardziej przypakować to chyba bardziej mi się będą podobały. Kiedyś wydawało mi się, że ja bieganie to miłość po życia kres, ale po 2 miesiącach mi przeszło, jednak dalej rozwijam swoją miłość do kettli i jakoś one mnie bardziej do siebie przekonują niż bieganie. Choć w sumie bieganie jest spoko - no ale nie dla mnie. Bezsensu człowiek biegnie, dupa za nim, męczy się godzinę czy tam półtorej ani tyłek od tego nie rośnie ani biceps, a jeść się potem chce przeokropnie.

    Niesamowicie lubię czytać Twoje wpisy, są takie zabawne, a jednocześnie mają w sobie prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się ze wszystkim w całej rozciągłości, oprócz tego, że 40 to rozmiar "wielorybi" (nie jest) albo, że na lewym zdjęciu widzimy tłuściutkiego morświna (ja nie widzę, widzę normalną babkę). A jeśli chodzi o bice... Moje, po 6 miesiącach kettlowania, są jakby "soczystsze" i generalnie sam biceps i triceps mogą być nieco większe w obwodzie. Są widoczne kiedy napinam mięśnie i wyraźnie wyczuwalne przy pomacaniu. Fakt, że z daleka chyba wyglądają na nieco grubsze niż wcześniej, ale generalnie cały kształt górnej polowy ciała się zmienia... Szczególnie podoba mi się zmiana w ramionach, które wcześniej miałam delikatne i okrągło- spadziste, a teraz są nieco szersze i bardziej kwadratowe, co wygląda lepiej i silniej. Pomijam już fakt, że dzięki kettlom zaczęłam się zdecydowanie mniej garbić... :) Cała moc kettli w tym, że działają na psychikę nie mniej niż na ciało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. yay!

    oczywiście nie twierdzę, że rozmiar 40 to już powoli problem. Tłuste 40 przy 160cm wzrostu i przy dwudziestce - to zaczyna być problem.
    Są centymetry zbitego ciała i są centymetry kluski.
    Poza tym wejdźmy do Bershki i sprawdźmy rozmiar 36 - robiony chyba dla chudej 12-latki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A pozwolę sobie jeszcze na pytanie natury praktycznej... Wczoraj zaczęłam wyzwanie 10 000 swingów z 16 kg kettlem i daję sobie radę dobrze z seriami po 10.15 i 25, ale muszę robić ok 3 kilkusekundowe przerwy w serii 50 swingów. Czy te krótkie przerwy (takie naprawdę minimini) bardzo psują trening czy też trenować jak trenuję i z czasem przerw będzie mniej? Do tej pory robiłam treningi z mniejszą ilością powtórzeń i przy 50 swingach drętwieją mi ręce, chociaż biodra i brzuch mają jeszcze parę, tak samo jak płuca

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz instruktora SF lub CKB który może sprawdzić Twoją technikę? Nie wiem jak wyglądasz, ale jeżeli nie masz bardzo silnego tyłka i nóg, to możliwe że wyciągasz swing rękoma, a nie biodrami.

    Pamiętaj, że filozofia SF mówi, że liczy się jakość - trenujemy tylko do powtórzenia które jest idealne, a nie do "porażki technicznej".

    OdpowiedzUsuń
  14. Super, że będzie profesjonalna platforma. To, co robisz w necie, zdecydowanie zasługuje na rozwój i krok do przodu. Tylko się cieszyć i gratulować. Tym bardziej, że ma się preorder przed sobą :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje bajcepsy robią się naprawdę cudowne. To już nawet nie chodzi rozmiar, ponieważ w tle ładnie zarysowanego barku, prostej sylwetki, gdzie widać, że każdy mięsień znalazł w końcu swoje miejsce, rozmiar się nie liczy, ponieważ to jest rzeźba, SIŁA, MOC STRONG FIRST haha :P Jedziemy nie ma lipy.. Im większe tym lepsze :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Mój facet ostatnio przed lustrem porównywał, kto z nas ma większy biceps. W porównaniu do całości sylwetki, wyszło, że niestety, ale ja. Biedactwo autentycznie go nie cierpi, i marszczy czoło nawet jak się niewinnie przeciągam, czy napinam. Jakby to powiedzieć - kochanie, jak chcesz mieć dziewczynę z płaskim brzuchem i dużym tyłkiem, to musisz wziąć też w pakiecie 30cm w bicku. Gdzieś pomiędzy dupą a sztangą zawsze jest łapa :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Padłam. :D "Gdzieś pomiędzy dupą a sztangą zawsze jest łapa". Napiszę se to na ścianie, bo jest prajslesem na miarę "Spadaj, dupociężarze!" ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam Cię, Twoje posty, Twój sarkazm i Twoją energię! Pamiętam, że swego czasu szukałam jakiegoś ciekawego sportowego bloga do poczytania, a niestety twórczość np. Pani Chodakowskiej do mnie nie przemiawia ; ) (z całym szacunkiem oczywiście, bo odwala kawał dobrej roboty! Motywuje mnóstwo kobiet, i dobrze, ale na mnie forma motywacji w stylu: "Kochana, super, dasz radę, wierzę w Ciebie" sprawia, że mam wrażenie się nad sobą porozczulać. Jakoś tak od dziecka miałam, potrzebowałam jasnych przekazów i stanowczości, to Twoje podejście w stylu "przestań pieprzyć tylko się rusz" sprawia, że faktycznie po prostu idęi robię swoje ; )).
    A co do tematu, pamiętam swoje początki na siłowni: cardio+brzuch. Absolutnie nic ponad to! Raz, przez przypadek poszłam na zajęcia z barami (ale to tylko dlatego, że nie wiedziałam, na czym polegają te zajęcia, gdybym wiedziała to oczywiście bym nie poszła : D ). Przez tydzień czułam, że się mniej garbię! I wtedy przekonałam się do innych form ćwiczeń niż tylko cardio + brzuch ; )

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj! Jeszcze się zakochasz w kettlach, zobaczysz :]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę