Przejdź do głównej zawartości

Kiedy wiesz, że instruktor to pierdoła

Możesz odczytać to sobie jako jazdę walcem to "instruktorach" kettlebell, lecz, poważnie, dotyczy to wszystkich trenerskich odłamów i maści. Stronię ostatnio od emocjonujących słów typu "noszkuKWIIKrwa mać" czy "japierKWIIIKdolę", postaraj się jednak, czytając poniższy tekst, wyobrazić niepowtarzające się wulgaryzmy wychodzące wprost z serca lub wątroby, nigdy z dwunastnicy.







Meh. Napisałam tę notkę. Wyszła długa i nudna, jak kolejka w Auchan. Była bardzo profesjonalna. Pełna wyjaśnień i przypisów. Musicie mi uwierzyć, że TA będzie dużo fajniejsza. No to siup!



1. Dobry Instruktor pracuje za pieniądze. Instruktor Pierdoła - dla pieniędzy.

What's the difference? Wyobraź sobie zgrozę w ciapki i hańbę, czyli kogoś, kto poświęcił wszystko dla jednego fachu i po 5 latach nagle do niego dociera, że nie wie co chce w życiu robić - więc robi to, co robi.
Witamy w Polsce.

Ale nie będzie tak tragicznie, choć równie poważnie, gdy powiem, że większość znanych mi instruktorów jednak kocha to co robi, i robiło by to nawet bez wypłaty. Z opowieści innych znam jednak przypadki, gdy instruktor prowadził każde zajęcia, które mogły mu przynieść większą gotówkę z powodu swej popularności.

Zdradzę Ci zajebistą tajemnicę, zupełnie za darmo. Najczęściej przebranżawiają się Ci, których zmusza do tego brak klientów.

Nie wmawiam Ci teraz, że brak rozwoju w innych dyscyplinach to zaleta, nie myśl więc, że potępiam wszechstronność. Chodzi o kwalifikacje. Chodzi o gruntowne przebadanie tematu, wgryzienie się w niego, wypróbowanie na sobie. Chodzi o to, by nie być "niczym" od "wszystkiego".



2. Dobry Instruktor ma plan treningowy. Instruktor Pierdoła ma workouty.

Choć to będzie kontrowersyjne i nie popularne stwierdzenie, to muszę to powiedzieć. Uważam, że instruktorzy stale doprowadzający do fizycznego zniszczenia osób trenujących, to pierdoły.

Przyznam się, a co* *kto sławnemu i pięknemu zabroni. Pierwsze pół roku moich treningów (oraz powerworkoutów) z, brzydko mówiąc, klientami - to były treningi typu hardcore (oczywiście już po nauce techniki). Chodziło głównie o to, by trenujący dostał wpierdol, wypełznął z sali zostawiając mokrą plamę po sobie, a na drugi dzień wysyłał mi smsy (wtedy to jeszcze Nasza Klasa rządziła na Internetach) pełne jęków oraz wulgaryzmów szczęścia i zadowolenia.

Z przykrością stwierdzam, że wciąż na takich "chętnych i żądnych" natrafiam, jako sadomaso fitnessowe wciąż ma się dobrze. Był to również jeden z powodów, przez które treningi kettlowe z ludźmi musiałam odstawić, ale to inna historia.

Wyrobić sobie reputację "ostrego" trenera-rzeźnika jest stosunkowo łatwo. Naprawdę nie jest trudne ani zamęczanie osób początkujących, ani zaawansowanych. To nie filozofia, to nie fajna umiejętność i broń cię batman, to nie cecha profesjonalizmu.

Jeżeli trafisz na Instruktora Pierdołę, który z dupy wyrzuca z siebie kolejne pomysły na wypocenie się w godzinę (i nie jest to sauna), uciekaj. Mówisz, że to lubisz? A efektów dobrego programowania nie lubisz bardziej? Osiągania konkretnych celów, zamiast "20 snatchy więcej"? Czy może zwyczajnie nie lubisz swojego ciała i chcesz je zniszczyć, by potem móc "legalnie" opierdolić makdrajva? Z palenia fajek też nie wyjdziesz, więc nie udawaj, że robisz to dla zdrowia.



3. Dobry Instruktor uczy Cię podstaw techniki i ruchu. Instruktor Pierdoła zadaje Ci sryliard ćwiczeń.

Znowu zahaczam o problematyczną strefę "mniej znaczy więcej", gdyż czasami "mniej znaczy po prostu mniej" oraz "mniej nie znaczy lepiej". Musisz się więc teraz skupić, gdyż nie będę się rozwodzić.

Nie ważne za pomocą jakiego narzędzia uczysz się dobrego ruchu, dopóty uczysz się DOBREGO ruchu wykonywanego BEZ BÓLU czy dyskomfortu. Możemy dywagować na temat co dobrym ruchem jest, na potrzeby tej notki załóżmy po prostu, że jest to ruch w naturalnym zakresie każdego stawu.

I znowu - nie mówimy tu o "3 ćwiczeniach, które gwarantują sześciopak", "najlepszych ćwiczeniach na jędrne pośladki" czy nawet "10 krokach do wymarzonych sterczących cycków" (tak wiem, to ostatnie chcielibyście zobaczyć). Mówimy tu o prawidłowej postawie ciała, łatwości poruszania się oraz o możliwości nabycia dowolnej umiejętności ruchowej typu siła, eksplozywność, etc.

Cechą Instruktora Pierdoły, którą zobaczysz na pierwszy rzut oka, jest różnorakość treningowa. RÓŻNORAKOŚĆ, nie różnorodność, nie mająca żadnego związku z wszechstronnym treningiem całego ciała. Proste narzędzia to najlepsze narzędzia. Cios prosty jest w końcu tylko ciosem prostym.



4. Dobry Instruktor zawsze pokazuje dobrze/poprawnie. Instruktor Pierdoła, jeżeli akurat nie ma uniemożliwiających ruch kontuzji, to w sumie pokaże na odwal, źle lub wcale.

Musisz uwierzyć w to co teraz napiszę. Widziałam na własne piwne oczęta jak ludzie potrafią uczyć innych czegoś, czego sami nie umieją wykonać poprawnie. I nie mam na myśli tutaj pole dance, bo ja też dupą swojej głowy nie dotknę, więc co najwyżej figurę palcem na zdjęciu mogę pokazać. Chodzi mi tu o absolutne podstawy ruchowe a nie dzikie precle na drążku.
Objaśniam.

Aby skutecznie nauczyć ludzi jak kopać na głowę - trzeba umieć kopnąć NA GŁOWĘ. Nie wystarczy umieć kopnąć na biodro i powiedzieć "to wygląda tak, tylko wyżej. Teraz kopcie." Why? Osobom niezorientowanym w kopaniu czegoś innego niż leżącego przeciwnika - wyjaśniam. Kopnięcie na każdą wysokość ma swoje ułożenie ciała. INNE. Trzeba je KUMAĆ. Trzeba również rozumieć, czemu stosowanie dźwigni na naszprycowanych lub pijanych frajerach pod dyskoteką nie zadziała, mimo że na treningu kładło partnera na glebę.

NIE MOŻNA uczyć czegoś, czego samego się nie umie. Proste? Nie twierdzę, że trzeba koniecznie w dowolnym momencie umieć pokazać coś z serii zajebiaszczo mistrzowskich. Twierdzę, że Instruktor Pierdoła może Ci zlecać do zrobienia rzeczy o których nie ma pojęcia, tylko po to by Cię "zmotywować do pracy".

Uprzedzając pytania wywodzące się z płytkiego czytania: jeżeli nie wiesz co to Zercher Squat, nie ucz się tego z internetu by potem uczyć innych. Podobnież Bent Press. Tudzież zwykły Windmill. Nie musisz potrafić nauczyć kogoś martwego ciągu 200kg poprzez pokazanie jak się dźwiga 200kg. Ale musisz pokazać nienaganny martwy ciąg na czymś cieżkim. I tak - jeżeli potrafisz podnieść 200kg - TO BARDZO POMAGA.



5. Dobry Instruktor rusza się, czuje i wygląda dobrze. Instruktor Pierdoła... nie.

Jak widzę grubą, przaśną kucharę, to zawsze zamawiam pierogi* *ktoś mógłby się kłócić, że ja i tak zawsze zamawiam pierogi, ale to nieprawda. Co to ma wspólnego z piernikiem i wiatrakiem?

Fajnie, gdy Twój instruktor wygląda jak z okładki fit magazynu. Niekoniecznie świadczy to o jego instruktorskich umiejętnościach, szybciej o genach, silnej woli czy spędzonym życiu na siłowni/korcie/basenie/etc. Jednak w momencie, gdy Twój instruktor ciągle chodzi oklejony taśmami, ma problemy ze swobodnym poruszaniem się czy coraz ciężej ukryć mu powiększający się procent tkanki tłuszczowej a reklamuje się jako dietetyk (dla kobiet było by to powyżej 23%) - możesz zacząć interesować się tematem. W taki sposób, w jaki interesowałbyś się stanem uzębienia swojego dentysty.

Nie jestem wizerunkowym faszystą. Uważam, że dobry instruktor ma ciało jako wizytówkę - dotyczy to jednak nie tylko płaskiego brzucha. Jest milion Polek wyglądających lepiej ode mnie na zdjęciach, które nie są w stanie zrobić 1/4 rzeczy, które jestem w stanie zrobić ja. I nie mówię tu o mojej umiejętności czesania spierdalającego kota.

RUCH to podstawa w tym fachu. Instruktor musi umieć się ruszać. Instruktor tańca - tańczyć, pływania - pływać, jazdy konnej - jeździć konno, jogi - joggo..eee.. etc.

To koniec notki.

Jestem praktykującym (warto podkreślić, gdyż to często robi ocean różnicy) instruktorem od przeszło 6 lat. Nie twierdzę, że to dużo lub, że wiem wszystko. Widziałam zajęcia prowadzone z tytułu "łatwych pieniędzy". Poznałam osoby, które z pobieżnej wiedzy są w stanie wykłady dawać, tylko dlatego, że wydaje im się, że byli na wyczerpującym temat kilkugodzinnym szkoleniu i chcą sobie tę inwestycję jak najszybciej odbić. Cechą charakterystyczną takich osób jest znikoma ilość ludzi na sali. Jak odnieść to do trenerów personalnych? Nie wiem.

Powyższy poradnik nie ma na celu obrażanie ludzi.

...

Kogo ja oszukuję.
Czuj się obrażony, Instruktorze Pierdoło!

Komentarze

  1. Nieświadoma klienteria idzie do trenera wyglądającego. Osobiście, jeśli mam do wyboru trenera który nie jest wyżeżbiony,a na brzuchu zalega mu fałdka tłuszczu,ale za to jest sprawny,ruchliwy i technicznie dobrze przekazuje wiedzę to idę do takiego jak do wylaszczonego mena tudzież womanki.
    Ok, wizytówką trenera jest wygląd tak jak fryzjera włosy,ale ostatnimi czasy to jakoś nie do końca idzie w parze.
    Nie wyglądam jak młody bóg, ale sprawniejsza jestem od mojej siostry która wygląda jak młody bóg. kto będzie mieć więcej klientów? No wiadomo... ona..do czasu.

    Nie za bardzo uczęszczam na jakiekolwiek zajęcia poza domem. Raz wyszłam na zajęcia z crossfitu bez sprzętu. Wyszłam zjebana jak pies,stary mi zemdlał tam (mówię poważnie) bo nie wytrzymał tej aktywności która została narzucona.
    Wkurwiam się bardzo i jestem bardzo wymagająca klientką, bo idąc pierwszy raz na dane zajęcia oczekuje wyłechtania po dupce, trener musi wiedzieć z kim mam do czynienia, nie może być tak,że z miejsca przychodzi klient i ma napierdalać razem z resztą. Więc wypada poświęcić 5 min na szybki wywiad z kim ma do czynienia by móc ocenić stopień zaawansowania. Tak czy inaczej o ile podołałam w tym treningu na swój sposób to nie wróciłam tam. Tam chodziło o czas a nie o technikę, ludzie źle wykonywali ćwiczenia,trener nie wprowadzał korekty im. To mnie zraziło.
    Kolejne zajęcia na które poszłam z dwuboju (bo były darmowe jako,ze pierwsze) również wyszłam z średnim nastawieniem. Znowu brak wywiadu. Skąd ma wiedzieć czy podnoszę i ile. Przyszłam bo chciałam spróbować, nigdzie nie było napisane,że trzeba coś umieć by tam przyjść, no ale nieważne...
    dziecko które tam pociskało 40 kg na sztandze w przysiadzie zataczało koła kolanami a trener nie korygował....no kurwa.. naucz się na mniejszym obciążeniu a potem szpanuj.
    Nie lubię tego, po prostu nie lubię.
    Jestem człowiekiem który musi umieć robić coś dobrze jeśli ma to przekazać innej osobie. Kiedy koleżanka pożyczyła kettla poprosiła o technikę, nie pokazałam, powiedziałam "wejdz na YT do powerworkout" nie wezmę odpowiedzialności za to. Sama robię w pizdu błędów z kettlami, wiec dlaczego mam jej to dalej przekazywać?
    Chciałabym uczyć ludzi,to taka forma pomocy, a ja lubię pomagać (czasami zbyt nawet naiwna jestem),ale na chwile obecną jak sama mam poobijane nadgarstki to z czym do ludzi.
    Sama się zastanawiam jak to dalej ogarnąć...intro mnie nie nauczy w dwa dni, intro mi pokaże, przekaże,ale gdzie mam dalej się uczyć jak kettli tutaj nie ma?

    OdpowiedzUsuń
  2. o W dupę,ale litania....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta jest! Dobry wpis;-). Krótko, zwięźle i na temat;-)).
    Dobry trener zawsze musi dobrze wytłumaczyć PODSTAWY i dostosowywać ćwiczenia (ich warianty) do dnia treningu oraz aktualnych możliwości ćwiczącego. Musi również pamiętać o rozgrzewce, stretchingu dynamicznym i finalnym stretchingu po ćwiczeniach, o których jak zauważyłam, znaczna część instruktorów (będących zarazem trenerami personalnymi) zajęć grupowych!!! Poza tym jak widzimy, że klient się męczy i nie zrobi danego wariantu brzuszków, to dajemy mu inny (logika podpowiada), a ja przetestowałam na sobie treningi dosłownie "odwalane" przez trenerów pewnego elitarnego , warszawskiego klubu. Trenerzy owi męczyli osoby ćwiczące prawie bezrozgrzewki i już z pełnym pominięciem stretchingu, oraz nie reagowali nawet gdy dziewczyna z w pełni odstającymi łopatkami, garbiąca się na maksa, przystępowała do dźwigania 20 kg sztangi. Najpierw Panowie drodzy , może trening na mm. głębokie i poprawę stabilizacji górnych partii tułowia by się przydał. A dopiero później stopniowo ćwiczenia z ciężarami dodawać!!!
    POZDRO!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety ten wpis można przypisać do wielu dziedzin naszego życia, wystarczy zmienić z instruktor na nauczyciel ( czegokolwiek za co płacimy) i analogia jak znalazł, no cóż sorry taki klimat mamy. Ekstra blog, pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  5. No... Jedna ofiara tego wpisu już jest. Kolega opuścił zajęcia osiedlowego crosscośtam. W sumie dobrze.
    Byłem kiedyś na zajęciach inauguracyjnych jakiś CFbox. Fajnie było :-)
    "I teraz tak! Robimy to co napisane na tablicy i tyle razy. Na czas, to znaczy kto pierwszy. Te skróty co znaczą? No dżamp rop to skakanka, a dabliu ander to, że dwa razy się musi obrócić. Potem są wskoki na pudło, o tu te takie stoją. A potem 10 martwych ciągów. Dziewczyny sztangi te krótsze, a chłopaki dłuższe. Martwy ciąg to wiecie jak się robi? Podnosimy sztangę z ziemi i odstawiamy. Potem 10 pompek. 3 obwody. Obwód to wszystkie ćwiczenia, jedno po drugim. No to jedziemy. 3... 2... 1..."
    Uspokajam. Nikomu nic się nie stało. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego "stosowanie dźwigni na naszprycowanych lub pijanych frajerach pod dyskoteką nie zadziała, mimo że na treningu kładło partnera na glebę?"
    (Przepraszam ale ciekawość mnie zżera)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo oni, mówiąc krótko i niefachowym językiem, "czucia nie mają" i łatwiej im rękę złamać, niż ich posadzić.
    Potwierdzi to każdy "bramkarz". Jak trzeba kogoś spacyfikować, to tylko szybkim po gębie.
    Stąd też kilka lat temu furii dostawałam, jak różni instruktorzy "samoobrony" doradzali kobietom uciskać punkty na ciele gwałciciela.

    OdpowiedzUsuń
  8. Długo wahałem się czy coś pisać, czy nie, ale...
    W zasadzie się zgadzam, choć rzeczywistość jest taka, że prawie 100% potencjalnych ćwiczących z dwóch instruktorów wybierze tego, który jest ładniejszy ;)
    Natomiast polecam jednak nie zamykać się w "kulcie ciała" jako wizytówki trenera, trener ma uczyć, a nie być ciachem. Oczywiście, to kwestia celów i priorytetów, ale jeśli spojrzymy na najlepszych trenerów boksu czy też innych dyscyplin sportowych, to nagle się okaże, że większość z nich nie zostałaby zatrudniona w najpodlejszym gymie, bo "nie wygląda".
    A to sporo mówi o rynku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wciąż się ze mną zgadzasz ;) Bo nikt nie twierdzi, że tkanka tłuszczowa na minusie i odwodnienie ma być. Chodzi o to, by Instruktor wyglądał zgodnie z tym co praktykuje. Widząc instruktorkę od trójboju - chcę widzieć dobre pupsko, a nie chude płaskodupie. A każdy z najlepszych instruktorów boksu (whatever) ma swoje CV w postaci walk, zdjęć, etc.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż, mój trener szermierki kompletnie "nie wyglądał", podczas sparringów po jakimś czasie dostawał od każdego z naszej grupy, a mimo to, miał wśród wychowanków dwóch mistrzów Polski i kilkanaście innych sukcesów. Czyli odnosząc się do Twojego porównania, jest mi kompletnie obojętne (no może nie kompletnie ;) ) czy rzeczona instruktorka trójboju będzie miała taki czy inny tyłek, o ile będą za nią stały wiedza fachowa i doświadczenie gwarantujące MÓJ rozwój :)
    Natomiast to o czym Ty piszesz, czyli wygląd adekwatny do pełnionej roli, to bardziej kwestia IMO socjologiczna i marketingowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie to ewolucja. Jak drapieżnik miał mieć pełny brzuch, to wykształcił odpowiednie cechy/narzędzia. Nie kłócę się, że miałeś dobrego instruktora szermierki - z tym, że nie udowodnisz nijak, że może wynik to bardziej była zasługa determinacji podopiecznych niż jego nauczycielstwo ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. Akurat udowodnić mógłbym :)
    Ale nie w tym rzecz, w sporcie bardzo rzadko dobrzy zawodnicy zostają dobrymi trenerami, cechy które w większości pomagają w byciu zawodnikiem, utrudniają pracę trenerską. Do tego jest sporo wiedzy którą zawodnik pomija bo "trener wie".
    Jest również różnica w pracy ze stałą, nieliczną grupą a "kombajnem" w gymie, trudno mówić o realizacji długofalowych celów jeśli grupa jest przypadkowa i część chodzi bo podoba im się tyłek trenera a część akurat musi wykorzystać kartę Multisportu.
    Z drugiej strony, obecnie hasło "trener" zdewaluowało się tam potwornie, że w sumie nie powinno budzić zdziwienia, że czasem mówi się o jednym a myśli o czymś zupełnie innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tym wpisem zgadzam się w całej rozciągłości.

    Pozostaję tylko w niepewności, czy aby moje wpisy są czytelne - nie o low bodyfat i big muscles tu się rozmawia. Nawet nie o rekordach olimpijskich. Próbowałam, koślawymi literkami, stworzyć punkt widzenia dla rzeszy klientów, którzy zawierzają zdrowie i mobilność rzeszy fitnessowych szarlatanów. To nie był wpis kierowany do instruktorów. To była serdeczna notka uświadamiająca, że często gęsto tłum może walić do popularnej siłowni i robić sobie krzywdę, płacąc za to piknięciem czytnika - tylko dlatego, że w małym klubie ktoś zawołał przysłowiowe "za dużo" za swoje usługi instruktorskie.

    OdpowiedzUsuń
  14. McGymy są popularniejsze, tak jak McDonald przyciąga więcej osób niż dobra burgerownia która jest dwa razy droższa. Tak już jest.
    Kwestia targetu, ktoś, kto chce wydać maksimum 100 zł za dostęp fulltime do siłowni, wszystkich zajęć i treneróww, nie wyda więcej na Hard Style.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez dwa lata dałam się katować trenerowi pierdole, efektów nie widziałam praktycznie żadnych, nie określił ze mną celów, planów treningowych, dietetycznych czy nawet suplementacji. Czytając Twój post oczyma wyobraźni widziałam mojego trenera i mało sensowne treningi, Nie potrafił wytłumaczyć techniki ćwiczeń tylko mówił "rób to tak długo aż nauczysz". Po dwóch latach mam ogromne problemy ze stawami, nie wyleczone kontuzje, no bo przecież "tylko słabi się poddają". Niestety w tym momencie jestem nie wiele dyscyplin/sportów które mogę uprawić i niestety nie wyglądam tak jak wtedy kiedy zaczynałam całą przygodę z siłownią. Uważajcie na trenerów którzy pracują dla pieniędzy a nie dla klienta, oraz na tych którzy uważają się za wszechwiedzących i krytykują wszystko i wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze piszesz i zgadzam się z Tobą. Jednak, jeśli mogę napisać coś od siebie, nie używałbym wulgaryzmów na blogu. Na krótką metę jest to dobre, Polacy to uwielbiają. Jednak w świecie profesjonalistów to naprawdę nie przystaje. Bronisz się wiedzą i swoimi poglądami. Jako blogerka, wyrażasz swoje i kształtujesz innych opinie. Naprawdę nie musisz używać do tego soczystych porównań i wulgaryzmów. Bardzo dobry tekst.

    Pozdrawiam
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę