Przejdź do głównej zawartości

Gdzie dwóch się bije

- tam trzeci patrzy i komentuje.

Ok, coś ze mną poważnie nie tak. Siedzę i oglądam na youtube backstage z wyboru nowej „twarzy” TRECa. TREC to taka firma od chemii spożywczej popularnie zwanej suplementami. TREC to taka firma, która wmówi Ci, że potrzebujesz ich proszków do zobaczenia efektów treningowych. TREC to taka firma, która najwyraźniej wybiera swoją „twarz” spośród lasek, które trening znają z opowieści.

Uwielbiam patrzeć na piękne kobiety. Uwielbiam patrzeć na piękne, trenujące kobiety. Uwielbiam patrzeć na piękne, trenujące, szalenie erotyczne kobiety. Ale tu ani nie było pięknego ciała (nie, szczupłe nie równa się piękne), z treningiem nie ma to nic wspólnego, a na domiar złego ten nachalny erotyzm jest strasznie tani.

Czekałam z niecierpliwością na finał tej kampanii. Odkąd zobaczyłam plakaty reklamujące ten „konkurs piękności”, oczami wyobraźni widziałam prawdziwe igrzyska crossfit’terek i amatorek kulturystyki. I nie chce mi się wierzyć, że zgłosiły się same panny ze 180cm wzrostu i marzeniem o TapMadl. Nie zrozumcie mnie źle – jestem wierną podglądaczką TapMadl i bardzo się tego wstydzę, nie zaprzeczam. Jednak być TWARZĄ firmy produkującej mniej lub bardziej szczęśliwe odżywki to nie to samo co świecić profesjonalnie cyckami przed 5 milionową publicznością. Wydawało by się, że trzeba mieć MIĘŚNIE. Wydawało by się.

Pozostaje mi włóczenie się po amerykańskiej stronie Internetu w celu poszukiwania motywacji. W Polsce zdaje się są tylko dwie kategorie kobiet ćwiczących. Pierwsza to „weź się za siebie, grubasie, i się nie pokazuj ludziom”, a druga to „jesteś taka chuda, że możesz udawać, że to od ćwiczeń – nakręcimy to”.

Trochę jestem rozgoryczona. Ale mi przejdzie. Skoro polscy mężczyźni potrafią trenować dla przyjemności treningu (a jak wiadomo są płcią mniej zaawansowaną na szczeblu ogólnej doskonałości) (pozdrawiam), to Polki też zaczną. I mam nadzieję, że napiszą o tym do mnie! Chociażby „Witaj, jestem w klubie”.

Pamiętaj – wygląd przychodzi ostatni. Pierwsza jest zawsze kondycja. Później siła i elastyczność. Jeżeli ćwiczysz by „wyglądać”, to masz biedne cele. Jeżeli jednak uprzesz się i będziesz ćwiczyć, to z nich wyrośniesz i odkryjesz wspaniały świat pt. MOGĘ WIĘCEJ.

W świecie MOGĘ WIĘCEJ nie ważny jest Twój wiek, Twoja waga czy wzrost. Nie ważne jest, czy masz proste zęby, nogi do szyi czy małe cycki.

Ważne jest co potrafisz, ile potrafisz i jak potrafisz. A to jest do wypracowania dzięki darmowym treningom ze mną. Nie ufaj mi na słowo. Sprawdź to.
Idź trenować.




Twoja „trucizna” na piątek
Czas: 10 – 12 min

Ćwiczenia:
1. Skręcone Boczne pompki bez pompki
2. Ruchoma Deseczka bez nóżki
3. Spidermenki (Pompki z kolanem bokiem)
4. Wysokie kolanka + nogi do klaty

Twoja rozpiska:
20 sekund ćwiczeń, 5 sekund odpoczynku - seria dla pomarańczowych i czerwonych
15 powtórzeń każdego ćwiczenia w serii dla zielonych

Zielona - dwa razy seria. Ruchomą Deseczkę możesz robić trzymając obie nogi na ziemi. Zamiast pompek możesz robić po prostu Kolanko okiem, ale.. prowadź kolano bokiem!

Pomarańczowa – dwa razy seria pod rząd, przerwa dwa razy seria pod rząd. Ruchomą Deseczkę możesz robić trzymając obie nogi na ziemi.

Czerwona – trzy, cztery razy po dwie serie.
Enjoy!

Komentarze

  1. Ja wyrosłam dzięki Tobie z "chcę wyglądać" i weszłam w fazę "chcę więcej" wierzę, że dojdę też do "mogę więcej". DZIĘKI Angela!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ergo,witaj w klubie! Już trochę temu dotarłam do etapu przyjemności z treningu i kręci mnie to coraz bardziej. :) :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę