Przejdź do głównej zawartości

Jak spalić własne zaniedbanie?

Tkanka tłuszczowa, nie wdając się w szczegóły, lubi rosnąć. Tak już ma. Możesz próbować ją wyciąć za ciężkie pieniądze, ale wróci, bo Cię kocha. Wróci, bo żeruje na Twoich zaniedbaniach, słabościach i lenistwie.

Hurra.

Czy więc jako leń nastawiony hedonistycznie do życia mam się pogodzić z fałdką tu i tam?

No pewnie. Żaden leń i cwaniak nie powie: nie chce mi się pracować. Każdy dorobi do tego IDEOLOGIĘ. Dlatego kiedy spróbujesz zmotywować się do roboty, ZAWSZE zauważysz, że jesteś zmęczona po pracy, że musisz posprzątać, że paznokcie masz nie zrobione.

Nie żałuj więc, że nie osiągnęłaś wymarzonych rezultatów treningami których nie zrobiłaś.



Nie mam pretensji o to, że nie widać wszystkich moich mięśni. Jem raz dziennie, od rana do wieczora, i unikam treningów czysto spalających. Czemu? Bo są nudne. Polegają na bardzo dużej ilości powtórzeń jednego ćwiczenia (i broń Batman, NIE BRZUSZKÓW) , a monotonia zabija motywację. Do tego człowiek poci się jak świnia pod kilkoma warstwami odzienia. Jeżeli jeszcze wierzy w termogeniki (chociaż to może nie być kwestia wiary a chemii – na mnie zwyczajnie NIE DZIAŁAJĄ. Wiem, bo wydałam pieniądze na różne takie. Jedyną ich zaletą było to, że po ich zakupie nie miałam pieniędzy na frytki.) to nawpieprza się tego paskudztwa i zastanawia, czemu ma rozwolnienie, palpitacje serca i poziom agresji wkurwionej osy.

Postanowiłam sobie jednak, że jeżeli na kanale YT zdobędę 100 widzów, to zacisnę zęby (nie na kanapce z mozarellą) i zrobię trening spalający. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu.

Zdziwił by się ktoś, kto oczekiwał by po mnie jakichś trudnych i tajnych metod treningowych. „Skoro więc nie są ani trudne ani tajne”, zapytasz, „to czemu ludzie ich nie robią?” Powtarzam jeszcze raz: BO SĄ NUDNE.

Nudne, acz potrzebne, jeżeli już masz mięśnie ze stali, a oponka jak była, tak jest.

Prócz wspomnianych termogeników, wiele osób stosuje bądź doradza stosowanie gaci neoprenowych. Ewentualnie pasów.

Przetestowałam.

Jeżeli lubisz ciepły pot lejący się strumieniami między Twoimi pośladami – be my guest. Mnie to jakoś obrzydza, wyobraź sobie.

Przy okazji krążą teorie o możliwych uszkodzeniach nerek, wątroby i takich tam narządów wewnętrznych od długotrwałego stosowania. Tego wolę nie sprawdzać, choć z drugiej strony naprawdę nie wyobrażam sobie takiego trwałego zboczenia – z tymi strugami ciepłego potu. Pomiędzy pośladkami. Fuj.

No w każdym bądź razie, jeżeli czujesz iż powinnaś zrobić trening czysto spalający, oto moja propozycja. Najprostsze, najskuteczniejsze.



Twoja ognista „trucizna”
Czas: 8 minut piekła!

Ćwiczenia:
1. Skakanka – obie nogi x3
2. Skakanka – kolana wysoko x3
3. Swing x3

Twoja rozpiska:

Jeżeli mówię „kolana wysoko” to mam na myśli „kolana wysoko”. Poczuj ten ogień w brzuchu.
Jeżeli 3 serie to mało – spokojnie możesz dociągnąć trening do 60 minut (chyba że wcześniej umrzesz).
Jeżeli nie odpowiada Ci SWING – zamień go na dowolne ćwiczenie, które lubisz – byle nie brzuszki. Leżenie i dyszenie na podłodze też się nie liczy.

Zielona – 2 serie: po 10 sekund skakanki, po 20 sekund SWINGu, 10 sekund odpoczynku pomiędzy ćwiczeniami skakanka/swing
Pomarańczowa – 2 serie: po 20 sekund skakanki, po 30 sekund SWINGu, 15 sekund odpoczynku pomiędzy ćwiczeniami skakanka/swing
Czerwona – j.w. – 3 serie, 20 sekund odpoczynku pomiędzy ćwiczeniami skakanka/swing

Enjoy!

P.S. Ażeby UATRAKCYJNIĆ nudę spalania, moja operatorka znalazła dla Was timer’a, którego możecie ściągnąć i używać offline w swoich treningach, do mierzenia czasu oczywiście. Kocham koci wrzask oznajmiający koniec rundy – You’ve got to hear it!!!

GYMBOSS DLA WSZYSTKICH!

Komentarze

  1. Uwielbiam Twój blog. Jesteś zajjebista!!! Twoje wpisy są bardzo motywujące i strasznie zabawne. Ćwiczę intensywnie od jakiegoś czasu i kiedy mam doła Twój blog szybko mnie z niego wyciąga. Czekam na dalsze wpisy. Proszę o więcej takich babek jak Ty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. eee wcale nie prawda. żeby zrzucić tłuszcz musisz: uprawiać niewielki ale długotrwały wysiłek fizyczny (dłużej niż 2,5 h ciągle)2x 2 x w tygodniu; popijać przy tym dużo wody i UWAGA spożywać coś słodkiego. dlaczego? oto dlaczego: przemianę tłuszczową organizm uruchamia po ok 2h wysiłku, wcześniej bierze energię z krwi i wątroby; żeby uruchomić przemianę tłuszczową musisz dostarczyć trochę energii łatwo przyswajalnej(cukru)żeby zainicjować reakcję i zapewnić dużo rozpuszczalnika (czyli wody). dodaatkowo dobrze robi kofeina, bo podnosi troszkę temperaturę. Wniosek: biegaj sobie wolniutko 2, 5 h i popijaj coca colę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio mój trener pokazał mi ćwiczenia na mięśnie twarzy face fitnes bo mam u niego trening personalny wszystko pięknie ładnie tyle że miałam ćwiczyć w domu codziennie no i właśnie efekty sa więc dlaczego wciąż brakuje motywacji od każdego dnia obiecuję sobie od jutra to i tamto i znów stare nawyki:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie ciężko czyta się twoje wypowiedzi. Są okropnie zakręcone. Ten blog to chyba nie dla mnie. Poza tym jedzenie jednego posiłku dziennie przy intensywnym ćwiczeniu to raczej nie najlepszy pomysł. Ale każdy robi jak uważa. Tak czy siak powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. yyyy to przepraszam jak wytłumaczysz że zrzuciłem 17kg w 3 miesiące jeżdżąc 3*w tygodniu po 60min????
    według twojej filozofii zrzuciłem co??mięśnie??
    szkoła nie boli, a wujek google nie gryzie

    OdpowiedzUsuń
  6. an_ge moja skromna wypowiedź nie tyczyła się twojego "nieprawda" :) tylko tego kogoś kto się wypowiadał przed Tobą :) jak najbardziej jestem takiego zdania jak ty...nie denerwuj się tak od razu...ja dzięki Tobie nauczyłem się jednej ważnej rzeczy: mam dobry humor to ćwiczę, mam zły to ćwiczę,jestem wściekły to ćwiczę, nic mi się nie chce to też ćwiczę...zrozumiałem że jest to świetne rozwiązanie:):):)
    trzymaj się będę regularnie odwiedzał Twój blog...szczególnie gdy mi się nie będzie chciało ruszyć tyłka:)

    OdpowiedzUsuń
  7. uderzam w skruchę! ..:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę