Przejdź do głównej zawartości

I'm not perfect. I'm ORIGINAL.

Tekst tygodnia (autentyk):

Myślę, żeby przed ćwiczeniami wysmarować się serum EVELINE i obkleić folią spożywczą. Podobno zwiększa efekty. Co myślicie?

NIE MYŚLIMY.

Jak można być takim sadystą, żeby powiedzieć dziewczynie, że ma się czymś smarować i obwijać folią, a nie dodać że aby to działało, musi dodać zdjęcia z treningu na fejsa?! No naprawdę. Oddałabym własny obiad aby to zobaczyć.

Anyway, święta święta i ludzie pierdolca dostają, jakby się miał Jezus nie urodzić przez to, że ktoś choinki nie ubrał (no, to teraz wrodzona pruderia nie pozwoli mi wejść do lasu gdzie gołe dzrewa rosną) albo karpia nie stuknął. Ho ho ho, a spróbuj tak na hardcore'a nie mieć opłatka! Albo powiedzieć, że w Wigilię na trening musisz iść..

Że co? Że tak. W Wigilię na 10:00 zapraszam na salę Centrum KB - ugościmy przy kettlach nawet znajdki z ulicy i dzielić będziemy się aminokwasami.

Wracając jednak do rzeczywistości nie zabarwionej narzuconą przez państwo religią, to nosi mnie od jakiegoś czasu na trening "zakwasowy". W sensie taki, co by poczuć coś nowego

i móc później na to klnąć z zapałem.


Po każdym treningu mam taką cichą nadzieję, że wrócą te piękne poranki sprzed roku, gdy za każdym razem uczyłam się od nowa anatomii na sobie.

Jak głębokim masochistą_fanatykiem trzeba być, by brak tego specyficznego bólu deprymował bardziej niż zachęcał? Odpowiedź: trzeba mieć potrzebę doskonalenia, a nie użalania się nad sobą.



Jasne, nikt Cię nie wspiera, masz za słabą wolę, zapuściłaś się tak bardzo, że właściwie nie masz siły z tym walczyć (chyba że akurat upijesz się w sylwestra i zrobisz "postanowienie noworoczne") więc w sumie szkoda by te pierniczki w czekoladzie się zmarnowały. Albo sernik. Albo racuchy. Mama przecież tez będzie zła, jak nagle wygarniesz coś na temat DIETY.

Zanim Ci przyjdzie genialna myśl do głowy, by cały dzień nie jeść i dopiero na obiadokolację się nawpierdalać - muszę Cię ostrzec - TO TAK NIE DZIAŁA. Organizm który "głoduje" by potem nagle dostać kaloryczny prezent, będzie głęboko przekonany o tym, że chcesz by MAGAZYNOWAŁ.

Jeśli wykręcić się nie możesz od stołu obfitości i tradycji "dużo, bogato, tłusto", to poszperaj w sieci i zobacz myki_tryki (znalazłam na przykład teorię, że z małych czerwonych talerzy je się mniej - dlatego u mnie wąż zaordynował wszystkie duże i białe, tak na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał go oszukać), a przed narodowym obżarstwem zrób trening. Trening NIE pojemności żołądka czy skuteczności środków na zatwardzenie, a trening z wolnymi ciężarami. Jeśli zdołam, to nawet coś przed poniedziałkiem wrzucę - tak abyś nie miała wymówki.

Btw. wszystkie najlepszego z okazji Końca Świata! Czy wiedziałaś, że dzisiaj jest Dzień Orgazmu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę