Przejdź do głównej zawartości

O diecie, która dietą nie jest.

Właściwie to od zawsze istniałam jako pulchne jagnię o dużych ufnych oczach. Potem, z powodu dwóch przepuklin na kręgosłupie uniemożliwiających mi często chodzenie, kazano mi machać żelastwem. And the magic happened.

(tu był bardzo długi wstęp, który postanowiłam wykasować, gdyż historia poszukiwania diety bez diety, choć obfitowała w zabawne eventy, była długa i bez sensu)

Dieta bez diety nie jest sama w sobie idealna.
Ale jest idealna dla mnie.


Znalazłam system żywienia, który pozwala Ci jeść jak normalny człowiek, jest prosty, nie zajmuje czasu i energii, a przede wszystkim daje powolne lecz trudnoodwracalne efekty. I nie mówię tu o piciu 12 piw dziennie.

By jednak zrozumieć, czemu nie jest to moda i przekręt, trzeba zapomnieć o kilku wpajanych nam przez media mitach - a to może być trudne, bo kłamstwo często powtarzane - nie staje się prawdą, ale jest ciężkie do obalenia.

MITY:
1. Jedzenie kilku małych posiłków dziennie jest zdrowsze, niż jednego dużego.
2. Jeżeli cały dzień nie jesz, to wieczorne kalorie od razu zmagazynują się w tkankę tłuszczową.
3. Z głodu boli głowa, stajesz się podenerwowana, głupsza i brzydsza, a Twoje reakcje są spowolnione.

Zapewne jest ich więcej, ale te uważam za najbardziej szkodliwe. Za zupełnie inną kategorię zła zaś uważam wpychanie mi do łba od dzieciństwa, że TRZEBA JEŚĆ, i pokazywanie zdjęć anorektyczek jako symbolu zła i głupoty.

Nie, nie zostałam anorektyczką.

Wybrałam jednak coś, co nazywam "świadomym postem", a co w odróżnieniu od "głodówki", jest spowodowane kalkulacją a nie przymusem. Matematyki bowiem nie oszukasz. Jeżeli wciągam dwie babeczki, gofra i pucharek lodów to limit kalorii właśnie mówi stop - a gdzie obiad? Kolacja? Sama pizza to już jest STOP, a nie zauważyłam, by ktoś nie zamówił pepsi do tego i pominął wszystkie inne posiłki tego dnia.

Niestety mam tak od zawsze, że jak jem - to jem. Chłonę sobie radośnie. A jak pracuję (fizycznie lub psychicznie), to nie mam czasu na żarcie. Dlatego świadomy post działa dla mnie świetnie.

Od zawsze też, bałam się niejedzenia. Miałam częste migreny i ogólne bóle głowy zawsze wiązane z "przecież nic nie jadłam, to dlatego". Mdliło mnie, ale wpychałam w siebie obiad. Jeżeli więc "mądra głowa nie boli", to albo musiałam levelować, albo.. ograniczenie cukru jednak działa na łeb.

Jeżeli więc lubisz jeść ale nie stać w kuchni, masz długie przerwy gdy nie jesz, chcesz trenować i widzieć efekty szybciej, system świadomego postu jest dla Ciebie. A co najlepsze, miesiąc = utrata 2% ciała, jedząc dalej jak lubisz. Zasady są proste:

1. Nie jesz 24h - i możesz zacząć aktywny post po obiedzie o 16:00, co oznacza, że kolejny Twój posiłek, będzie znowu obiadem! (dla mnie taka opcja jest idealna, jako że trenuję wieczorem i uwielbiam obfite obiady. Możesz oczywiście ustalić sobie to dowolnie)

2. Nie pościsz pod rząd, co oznacza, że jesz codziennie.

3. Nic nie idzie w boczki przez niejedzenie! Po 16 godzinach od ostatniego posiłku Twoje ciało zaczyna SPALAĆ to co nagromadziło - i przy treningach z ciężarami, NIE SĄ TO MIĘŚNIE. Jeżeli więc "wtopisz" i zjesz po 18h postu - nic straconego. LICZY SIĘ. Efekty 24h są po prostu większe.

4. NIE UMIERASZ po 24h niejedzenia. Uwierz mi. Wciąż zyję.

5. NIE WPIERDALASZ po 24h niejedzenia. Najgorsza jest w sumie 20sta godzina - wtedy głód atakuje najbardziej. Jeżeli przetrwasz, naprawdę nie rzucasz się na żarcie. Nie masz potrzeby nadrabiania, ta czekolada nie jest jedzona w poczuciu winy.

6. TY ustalasz, czy aktywujesz post w poniedziałek, wtorek, czy sobotę - nie ma potrzeby regularności dni. Jeżeli wypada kolacja ze znajomymi - przekładasz post.

7. MUSISZ TRENOWAĆ z ciężarami min.2 razy w tygodniu. NIE MA spadku siły i możliwości, jeżeli dopasujesz sobie intensywność z postem. Mając wycisk we wtorki i czwartki, poszczę w poniedziałki i środy.

8. Najłatwiej pościć dwa razy w tygodniu. Jeżeli jednak wypadnie ci raz w danym tygodniu - nie pokutuj na klęczkach.

9. Często uczucie pragnienia jest mylone z głodem - dlatego zaskoczysz się, jak za każdym razem podczas aktywnego postu, zamiast po żarcie, sięgniesz po szklankę wody. Jeszcze nie przydarzyło mi się porzyganie od przepicia. Wodą.

10. Gumy Orbit naprawdę ułatwiają aktywny post. Szczególnie te truskawkowe, wiśniowe, jabłkowe.. you get the point.

Ok, mogłabym więcej argumentów wymienić, ale postawmy sprawę jasno - jak nie spróbujesz sama, to nie uwierzysz, że to możliwe i w sumie nie trudne.

Więc spróbuj, chociażby w ramach testu.

Jeżeli nie wypali z nie Twojej winy, będziesz mogła szukać dalej. Ewentualnie się pokochać. Dieta bez diety, to mój wybór.

Komentarze

  1. Ty tak serio serio? pytanie po co nie jeść...jezu masochistka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. prosta odpowiedz - by jeść co chcę, kiedy chcę i nie być pożarta na YT, gdzie każda nie wygłodzona, nie odwodniona dziewczyna z silikonowymi cyckami jest.. sama wiesz, sama wiesz.

    POOOOZA TYM, naprawdę świetnie się czuję podczas postu. Jak dzika pantera. Zapachy są ostrzejsze. Mięśnie szybciej się spinają. No i ciągnie mnie do picia wody (która jest dla zwierząt), przez co przestałam puchnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy podczas takiego postu można pić herbatę? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. organizm nie świruje pawiana? nie odkłada sobie nic? nie nabawimy się wrzodow?
    powiem szczerze,że to dość kontrowersyjne co piszesz aczkolwiek bardzo interesujące.
    Nie potrafię jeść regularnie, nie mam ataków wpierdalania, przed założeniem rodziny jadałam albo nie jadałam byłam chuda jak patyk, teraz jem i mam problem,wylewa mi się z gaci to co nie powinno...

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko co nie zawiera węglowodanów/cukrów - herbata/kawa niesłodzone, pepsi light, cola light.

    OdpowiedzUsuń
  6. Człowiek jest w stanie przeżyć 30 dni bez jedzenia i 3 dni bez wody. Z tego prostego równania możesz wyciągnąć prawidłowy wniosek, że 24 godzinne posty cię nie zabiją. Wiele badań dowodzi wręcz, że człowiek jako maszyna - jest stworzony do okazjonalnych postów. Ponadto, do 30stej godziny nieprzerwanego postu - organizm się nie broni. Działa normalnie, spalając to co "zatankowałaś". Dopiero po tym czasie zaczyna wpadać na pomysł, że ktoś tu wali w bambus i przestawia się na tryb oszczędny.

    OdpowiedzUsuń
  7. W "Eat Stop Eat" polecają 1 dzień postu.
    2 dni to nie za dużo?

    OdpowiedzUsuń
  8. 1 dzień w tygodniu!

    OdpowiedzUsuń
  9. 'do 30stej godziny' - a czemu nie do 31 , 29 czy 25??? uwielbiam takie teorie ...z dupy wziete. kto to liczył i na jakim przykładzie? an_ge czesto sie z Toba zgadzam i chetnie czytam, ogladam i słucham. ale Tutaj wg mnie (rzecz jasna) gadasz jak potłuczona:)) z tym żarciem to zawsze problem ile ludzi tyle teorii... nawyki jedzeniowe powinny byc jak dupa! - każdy musi mieć swoje:)

    OdpowiedzUsuń
  10. pepsi light, cole light i wszystko co jest słodzone "nie cukrem" jest mniej zdrowe niż ten cukier..

    OdpowiedzUsuń
  11. właściwie w ESE zalecają dwa ;) Chyba że w polskiej wersji językowej coś pokitolili.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie biorę z dupy wziętych teorii - podpieram się ludźmi robiącymi research naukowy - jeżeli więc się mylę, to dlatego, że oni się mylą. Głównie jednak wszystko wypróbowuje na sobie nim cokolwiek napiszę.
    30 godzin jest podane jako średnia - gdyż nie da się z absolutną dokładnością wyliczyć dla każdej jednostki w którym momencie kończy się najszybszy wzrost wolnych kwasów tłuszczowych w osoczu. Jeżeli masz ochotę wgłębić się w temat: http://www.leangains.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. tak, ale nie mówimy o skrzynce dziennie, prawda? jedna puszka czy dwie w tygodniu nie zrobią różnicy, jeżeli ograniczysz spożycie cukru w ogólnym rozrachunku.

    OdpowiedzUsuń
  14. jesli myslimy o tym samym (5:2) to uwierz lub nie,ale mam ta ksiazke od stycznia w swoim kundlu, nawet zdarzylam ja pzreczytac, ale ze wbite w leb te 5 malych , najlepiej bialkowych posilkow to i sie nie skusilam dotad. ale.. zainspirowalas mnie:) z kims zawsze razniej, wiadomo, jak z tym cyganem :) dzis smigam o shake'u poki co -i jak dotad zuzylam postne 230 kcal i dopiero co zacyznam odczuwac ssanie. a jestem po naprawde mocnym treningu. nieslychane, ze tyle sie mowi o tych 5 posilkach dziennie i mimo to im dalej w las tym bardziej tyjemy.a jako dzieci (ja w kazdym razie) jedlismy z musu, jak juz ciezko sie bylo wymigac, i nie czulo sie glodu :) i wiekszosc z nas jako dzieciaki byla szczuplutka - zeby nie powiedziec chuda - i sprawna i zdrowa. a jakby porzucic te wszystkie odkrycia i traktaty naukowe i tylko zaczac jesc jak wtedy gdy sie bylo dzieckiem ? - byc ciagle w ruchu i tylko czasem cos na sile sobie wcisnac - chocby lizaka - ciekawe jakby to bylo?:)

    OdpowiedzUsuń
  15. dzieki za link! na pewno zajrze

    OdpowiedzUsuń
  16. To działa. Testowane przez survivalistów- speców od przetrwania w dziczy- na przynajmniej dwóch pokoleniach (nie tylko przez Beara Gryllsa). Testowane też przeze mnie, co prawda nie z powodu ESE, tylko właśnie survivalu. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ESE jest gdzieś po polsku??

    OdpowiedzUsuń
  18. Nic mi o tym nie wiadomo. Jednak zamierzam hobbystycznie ją przetłumaczyć - nie znam jednak prawa na tyle, by potem podać ją do użytku powszechnego i ocalić tyłek.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale pamiętasz że post piwny się nie liczy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Prawda leży po środku!
    ESE - str. 55 - jeden lub 2 dni w tygodniu :)

    Co do dwóch dni postu (i po polsku), to Dieta 5:2 Mosley'a się ukazała.

    OdpowiedzUsuń
  21. A po tygodniu żywienia się zupą z młodych igieł sosny śnisz o pizzy i coli, nie o procentach. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja od dziecka tam mam, że mam duże przerwy w jedzeniu, bywa, że cały czas coś jem (zwłaszcza przed okresem) a bywa, że przez dłuższy czas jem jeden posiłek dziennie + jakaś kanapka. Raczej nie jadam śniadań. Zawsze myślałam, że to bardzo źle dla mojego organizmu i że mam okropne nawyki żywieniowe, które opierają się na zasadzie - jem jak jestem głodna, jak nie - to nie jem. Oczywiście, nie można tego nazwać świadomym postem, ale fakt faktem - zawsze byłam chudziną.

    OdpowiedzUsuń
  23. cholera fajne to.
    chyba wypróbuję. ale jak umrę to będę Cię straszyć, jeśli nie - złapiesz u mnie plusa, albo i ze dwa.

    OdpowiedzUsuń
  24. an_ge, wybacz, że trochę nie na temat, ale czy mogłabyś napisać trochę obszerniej o swojej walce z przepuklinami kręgosłupa? Jak doszłaś do tego, że trzeba ćwiczyć z ciężarami? Co robiłaś przedtem, a nie pomagało?

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam pytanie o to, czy takie ćwiczenia, które pokazujesz na filmach np. na nogi bez obciążenia, są wystarczające, by wyglądać dobrze i nie stracić reszty mięśni przy tego typu diecie bez diety? Do swoich ćwiczeń dokładam w tej chwili hantelki 2x2 kg. Latem przestawię się na ciężary. Zainspirowałaś mnie do ciężarów i poszukam info na temat tej dietki bez dietki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wcięło gdzieś mój post, zatem piszę jeszcze raz: an_ge, napisz, proszę, jak zwalczyłaś swoje problemy z przepuklinami na kręgosłupie. Mam na stanie takiego jednego biedaka, któremu przepisują prądy, masaże i jakieś ćwiczenia, które niespecjalnie pomagają, a boi się pójść na siłownię. Takich osób jest więcej. Może mogłabyś ku pokrzepieniu serc napisać, jak Tobie się udało zrobić porządek z plecami? Plizzz...?

    OdpowiedzUsuń
  27. Na początku an_ge mówię Ci: dobrze, że jesteś.
    Poszczę.. dzisiaj od 14 przez 24h. I cały czas myślę o żarciu! Życie nauczyło, że można wpierdalać ile wlezie, bo lodówka zawsze stoi otworem wiec teraz panika w oczach. Ale nie odpuszczę.
    Dobrym sposobem na to by zapomnieć o poście jest jakieś zajęcie. Tylko odradzam spotkanie ze znajomymi w restauracji albo innym mcdonaldzie.
    Oby do jutra :)

    OdpowiedzUsuń
  28. dodaj do diety ćwiczenia siłowe i efekt murowany bez efektu yoyo

    OdpowiedzUsuń
  29. 2kg to nie ciężar ;)
    ciężary zaczynają się powyżej 8kg.
    nie jest dobrym pomysłem pościć i nie trenować z ciężarami.

    OdpowiedzUsuń
  30. Żyję i mam sie dobrze. :)
    Prawdę mówiąc nie było tak tragicznie. Na początku tylko myśli,że na pewno zemdleję, słabo mi się zrobi albo łeb rozboli ;) Ale było git. Wprowadzę to na stałe.
    Niestety na razie mogę raz w tygodniu, ponieważ od pon. do pt jestem instr fitnessu i zajęć jest sporo (stety albo niestety). Hańbie się aero i zumbą ale jakoś trzeba było zarobić na kettle, którymi macham w domu przy Twoich filmikach.
    Jesteś moim guru i to sarkastyczne poczucie humoru jest MEGA!
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  31. jeżeli będziesz w ZG wpadaj na treningi - masz gratis. W ramach pokuty za hańbę pokażesz nam "szejki" ;]

    OdpowiedzUsuń
  32. Cholernie bym chciała ale to nie moje rejony. Za to jak będziecie znowu w Szklarskiej na obozie to chciałabym Cię ukraść na godz lub dwie. Oczywiście nie gratis :) na trening z kettlami. Do Szklarskiej mam 20 km do Zielonej 140 :)

    OdpowiedzUsuń
  33. nooo słuchaj, taki zapierdol w życiu, że dopiero dziś zastosowałam. od śniadania nic. o jedzeniu nawet nie myślę. stan oceniam na bardzo dobry. przyjemny ten post - przyznaję.

    łapaj dwa plusy!

    OdpowiedzUsuń
  34. Przez tydzień próbowałam Leangains 16/8, ale po początkowej euforii (hura! można nie jeść śniadania!) jakoś duch walki spadł. No bo codziennie to samo - ani wypić piwka w weekend wieczorkiem (szybko, szybko, może zdążę w oknie żywienia), ani opędzlować jajeczka rano jak się zachce. Nie lubię rutyny w żadnej postaci. Teraz będę próbowała ESE, zobaczymy co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jeśli te kettle odmienią moje ciało to będę Cię rozpowszechniała każdej osobie!!!!Chodakowska idzie do lamusa!Cardio, i interwały ...żygam już tym!Boje się jednego...skurczy żołądka od "postów".Kiedyś miałam straszne.Czy to jedzenie 5 razy lub 4 razy jest takie straszne dla ciebie;)boję się yoyo;)ale chcę zacząć przygodę z kettlami i Tobą:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaczynam z tą "dietą" i treningami-narazie 8kg z czasem pewnie 12...jak efekty u Was???mam dosc żarcia w pudełkach i patrzenia na zegarek...waga poszła ale co z tego jak skład ciała nadal kiepski :/

    OdpowiedzUsuń
  37. Trzymam ESE od hohoho, ale raz w tygodniu. Po mojej instruktorce widzę zajebiste efekty, bo się pilnuje. Ja niestety oszukuję i wpierdalam w pozostałe dni tygodnia. Efekt jest taki, że powoli się rzeźbię, bez chudnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Tylko nie wiem od czego zacząć czy 2lub1 dzien postu czy np zrobic okienko zywieniowe 6godz dziennie i reszta doby post.Jakies wskazówki? ;) 3x w tyg trening z kettlami starczy? Ćwicze od kwietnia ale przez kiepska dietę jedynie co to nabrałam siły...

    OdpowiedzUsuń
  39. Robię 1 dzień w tygodniu, gdyż tak doradził mi znajomy czytający więcej fachowej literatury niż ja. Nie wiem jak z okienkiem - wydaje mi się hardkorowo. 3x w tyg dobry trening z kettlami brzmi świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  40. W takim razie let the game begin :-) dzięki za wskazówki. Ps. Świetny blog, śledzę od lutego :-)

    OdpowiedzUsuń
  41. No kiedy chcesz to nie jesz. 20 gidz... Mega glod a ty nie możesz go zaspokoić

    OdpowiedzUsuń
  42. wszystko okej, jednak żucie gumy podczas głodówki zaburza głodówka, w sumie już nią nie jest, bo sama guma ma dużo cukru lub aspartamu i dziadostwa w sobie, a przez co twoj organizm sie nie oczyszcza i nie przechodzi w stan głodu, ponieważ wciąż dostarczasz mu kalorie, czy cukier. w ciągu tych 24 godzin bilans kalorii powininen wynosić 0, poczytaj sobie o gumach to sie dowiesz wiecej gdzies indziej, pozdawiam !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę