Ogólnie, przez to iż moja rodzicielka zawsze powtarzała iż można jeść wszystko, tylko w małych ilościach - byłam spasionym dzieckiem. Literalnie jadłam wszystko. W małych ilościach konkretnej rzeczy, ale niekoniecznie w małych ilościach ogólnie. Czemu? Bo ciągle byłam głodna.
Teraz nie mam problemu z wałkami tłuszczu odciskającymi się w odzieży, a najszczęśliwsza jestem zaś wtedy, gdy obeżrę się jedną rzeczą po koniuszki uszu. Amen.
Morał z przypowieści taki: nie pierdol mi człowiecze o umiarze. Nie znam dwóch osób z takim samym spojrzeniem na konkretną wielkość "tyle to jest mało", więc skąd brać mamy miarę?
Z pamięci wyliczę kilka osób, które "nic nie je a tyje", przy czym "nic" obejmuje posiłki mniejsze od zaciśniętej pięści. Gryza tego, kęs tamtego, parę sztuk tu, kilka gram tam. A powiedz takim o aktywnym poście! "Jak to NIC? Nic? Naprawdę nic? Ale przecież.." Cały sekret Intermitten Fasting tkwi właśnie w tym, by organizm przeszedł od Gromadzenia do Spalania. Jeżeli więc nie traktujesz ciała jak mechanizmu i próbujesz oszukiwać ("jabłko to przecież małe i dobre kalorie, nie dajmy się zwariować!"), to nie dziw się, że zegarek nie zna się na żartach. 16h bez kalorii? Organizm przestawia się na spalanie zasobów. 24h bez kalorii? Organizm zaczyna podejrzewać globalną katastrofę i zwalnia proces spalania do minimum. DLATEGO nie opłaca się przekraczać 24h postu. By się nie rozregulować. Teraz więc widzicie mój problem z bardzo rozpowszechnioną dietą 5-6 małych posiłków. Niezbyt ona wpisuje się w te 16h potrzebnych do przełączenia się organizmu w tryb spalania. Z efektami nigdy się nie kłóciłam - bowiem restrykcja kalorii zawsze ma efekty. Wkurwiało mnie tylko ciągłe myślenie o żarciu i ciągłe irytowanie Węża małym posiłkiem.
No ale. Post postem, czemu jednak masz nie jeść jabłek? Że niby co z nimi nie tak?
Jak ze wszystkim w dzisiejszych czasach, są jabłka i są Jabłka. Te pierwsze możesz znać z sadu babci lub działki sąsiada. Te drugie kupujesz w hipermarkecie.
Byłam w autentycznym szoku, gdy koleżanka uświadomiła mnie, iż jabłka z Biedronki (no co, w końcu jest blisko), to nie są jabłka tylko Jabłka. Przywiezione z innego kraju, z plantacji czy jak tam nazwać hodowlę owoców. Jeżeli więc coś jest "hodowane" na potrzeby sieci hipermarketów - to musi być pod presją. Nie mówimy o presji "chińczyk robić, bo chińczyk nie zarobić", tylko "masz tydzień na urośnięcie i dojrzenie do wyglądu o wysokim standardzie". Presja. Chemiczna.
Oczywiście nie masz żadnej pewności, że kupując jabłka od babuni z rynku, trafisz na 'the real thing'. W końcu są niezłe promocje w hipermarketach, a babunia też płaci haracz w aptece. Taki jest więc problem z jabłkami, że w kategorii owoców jesiennych, Jabłka wygrywają konkurs najbardziej unurzanych w pestycydach. Dlaczego? Są indywidualnie szczepione (pochodzą od jednego drzewa), tak, że każda odmiana utrzymuje swój charakterystyczny smak. Jako takie, jabłka nie rozwijają odporność na szkodniki i muszą być kąpane "pod prysznicem" pestycydów. Im ładniejsze jabłka mają być, tym częściej są pryskane. Przemysł utrzymuje, że pozostałości prysznica są nieszkodliwe. Oczywiście. Tylko nowe badania zaczęły interesować się związkiem stężenia ilości pestycydów w ciele z chorobą Parkinsona. Co będzie dalej, czas pokaże.
Moja nowa wiedza nie zatrzymała się tylko na jabłkach. Wzięła również rozprawiła się z moim ukochanym popcornem w mikrofali. Też jest BE. Czemu? Chodzi o torebki w który jest zapakowany, te specjalne, które jak za szybko otworzysz po zrobieniu, mogą poparzyć ci mordę* *sprawdziłam. Też chodzi o chemię, która przenika do białej pyszności i której organizm nie wydala. Skumulowana w ciele, po prostu musi coś nam psuć, ewentualnie rozwijać niekochane zwierzątko.
By sobie już bardziej obrzydzić życie, wyczytałam również, że koniecznie muszę odstawić pomidory z puszki (nie jestem pewna co do koncentratów pomidorowych..?) oraz, uwaga uwaga, łososia. Tego, którego kupuję, hodowlanego, określają w literaturze fachowej jako bardzo zanieczyszczonego i ubogiego w witaminę D. Zaraza.
Jak żyć, zatem?
No przynajmniej świadomie. Nie oszukiwać się, że żarcie jest na tym samym poziomie co 40 lat temu. Zdawać sobie sprawę, że nawet owoce nie są już tymi samymi owocami, które przychodziły w paczkach z Ameryki za komuny. Życie ludzkie tanieje, życie w mieście drożeje, żarcie coraz podlejsze, fast foody coraz popularniejsze, społeczeństwo coraz głupsze. ALE! Innego życia nie będzie, więc żyjmy najlepiej jak umiemy. I trenujmy, najlepiej z Angelą.
Czas: 40 minut
Ćwiczenia:
1. Pajacyki
2. Żuraw
3. Military Press
Twoja rozpiska:
Jeżeli Pajacyki ubliżają Twojej godności osobistej, zamiast możesz wziąć skakankę.
Pierwsza runda:
Pajacyki 45s, potem 15s odpoczynku i tak trzy razy pod rząd.
Żuraw mniejszym kettlem po 5 na nogę, potem to samo większym kettlem.
Press jak wyżej.
Znowu żuraw.
Znowu press.
Znowu żuraw.
Znowu press.
W drugiej rundzie zmniejszasz czas pajacyków i liczbę żuraw/press.
W trzeciej rundzie ponownie zmniejszasz wszystko.
Zielona: Zrób to z jednym ciężarem. Wszystko, oczywiście. Przy problemach w Pressie - rób Push Press, czyli ugnij nogi i wyrzuć ciężar w górę, jednocześnie się prostując. Ewentualnie weź coś lżejszego.
Pomarańczowa: Weź 8kg i 12/16kg. Dla panów - 16kg i 24kg.
Czerwona: Weź 12kg i 20kg. Albo więcej, jeżeli jesteś mutantem. Dla panów - 20/24kg i 32kg.
Enjoy!
Teraz nie mam problemu z wałkami tłuszczu odciskającymi się w odzieży, a najszczęśliwsza jestem zaś wtedy, gdy obeżrę się jedną rzeczą po koniuszki uszu. Amen.
Morał z przypowieści taki: nie pierdol mi człowiecze o umiarze. Nie znam dwóch osób z takim samym spojrzeniem na konkretną wielkość "tyle to jest mało", więc skąd brać mamy miarę?
Z pamięci wyliczę kilka osób, które "nic nie je a tyje", przy czym "nic" obejmuje posiłki mniejsze od zaciśniętej pięści. Gryza tego, kęs tamtego, parę sztuk tu, kilka gram tam. A powiedz takim o aktywnym poście! "Jak to NIC? Nic? Naprawdę nic? Ale przecież.." Cały sekret Intermitten Fasting tkwi właśnie w tym, by organizm przeszedł od Gromadzenia do Spalania. Jeżeli więc nie traktujesz ciała jak mechanizmu i próbujesz oszukiwać ("jabłko to przecież małe i dobre kalorie, nie dajmy się zwariować!"), to nie dziw się, że zegarek nie zna się na żartach. 16h bez kalorii? Organizm przestawia się na spalanie zasobów. 24h bez kalorii? Organizm zaczyna podejrzewać globalną katastrofę i zwalnia proces spalania do minimum. DLATEGO nie opłaca się przekraczać 24h postu. By się nie rozregulować. Teraz więc widzicie mój problem z bardzo rozpowszechnioną dietą 5-6 małych posiłków. Niezbyt ona wpisuje się w te 16h potrzebnych do przełączenia się organizmu w tryb spalania. Z efektami nigdy się nie kłóciłam - bowiem restrykcja kalorii zawsze ma efekty. Wkurwiało mnie tylko ciągłe myślenie o żarciu i ciągłe irytowanie Węża małym posiłkiem.
No ale. Post postem, czemu jednak masz nie jeść jabłek? Że niby co z nimi nie tak?
Jak ze wszystkim w dzisiejszych czasach, są jabłka i są Jabłka. Te pierwsze możesz znać z sadu babci lub działki sąsiada. Te drugie kupujesz w hipermarkecie.
Byłam w autentycznym szoku, gdy koleżanka uświadomiła mnie, iż jabłka z Biedronki (no co, w końcu jest blisko), to nie są jabłka tylko Jabłka. Przywiezione z innego kraju, z plantacji czy jak tam nazwać hodowlę owoców. Jeżeli więc coś jest "hodowane" na potrzeby sieci hipermarketów - to musi być pod presją. Nie mówimy o presji "chińczyk robić, bo chińczyk nie zarobić", tylko "masz tydzień na urośnięcie i dojrzenie do wyglądu o wysokim standardzie". Presja. Chemiczna.
Oczywiście nie masz żadnej pewności, że kupując jabłka od babuni z rynku, trafisz na 'the real thing'. W końcu są niezłe promocje w hipermarketach, a babunia też płaci haracz w aptece. Taki jest więc problem z jabłkami, że w kategorii owoców jesiennych, Jabłka wygrywają konkurs najbardziej unurzanych w pestycydach. Dlaczego? Są indywidualnie szczepione (pochodzą od jednego drzewa), tak, że każda odmiana utrzymuje swój charakterystyczny smak. Jako takie, jabłka nie rozwijają odporność na szkodniki i muszą być kąpane "pod prysznicem" pestycydów. Im ładniejsze jabłka mają być, tym częściej są pryskane. Przemysł utrzymuje, że pozostałości prysznica są nieszkodliwe. Oczywiście. Tylko nowe badania zaczęły interesować się związkiem stężenia ilości pestycydów w ciele z chorobą Parkinsona. Co będzie dalej, czas pokaże.
Moja nowa wiedza nie zatrzymała się tylko na jabłkach. Wzięła również rozprawiła się z moim ukochanym popcornem w mikrofali. Też jest BE. Czemu? Chodzi o torebki w który jest zapakowany, te specjalne, które jak za szybko otworzysz po zrobieniu, mogą poparzyć ci mordę* *sprawdziłam. Też chodzi o chemię, która przenika do białej pyszności i której organizm nie wydala. Skumulowana w ciele, po prostu musi coś nam psuć, ewentualnie rozwijać niekochane zwierzątko.
By sobie już bardziej obrzydzić życie, wyczytałam również, że koniecznie muszę odstawić pomidory z puszki (nie jestem pewna co do koncentratów pomidorowych..?) oraz, uwaga uwaga, łososia. Tego, którego kupuję, hodowlanego, określają w literaturze fachowej jako bardzo zanieczyszczonego i ubogiego w witaminę D. Zaraza.
Jak żyć, zatem?
No przynajmniej świadomie. Nie oszukiwać się, że żarcie jest na tym samym poziomie co 40 lat temu. Zdawać sobie sprawę, że nawet owoce nie są już tymi samymi owocami, które przychodziły w paczkach z Ameryki za komuny. Życie ludzkie tanieje, życie w mieście drożeje, żarcie coraz podlejsze, fast foody coraz popularniejsze, społeczeństwo coraz głupsze. ALE! Innego życia nie będzie, więc żyjmy najlepiej jak umiemy. I trenujmy, najlepiej z Angelą.
Czas: 40 minut
Ćwiczenia:
1. Pajacyki
2. Żuraw
3. Military Press
Twoja rozpiska:
Jeżeli Pajacyki ubliżają Twojej godności osobistej, zamiast możesz wziąć skakankę.
Pierwsza runda:
Pajacyki 45s, potem 15s odpoczynku i tak trzy razy pod rząd.
Żuraw mniejszym kettlem po 5 na nogę, potem to samo większym kettlem.
Press jak wyżej.
Znowu żuraw.
Znowu press.
Znowu żuraw.
Znowu press.
W drugiej rundzie zmniejszasz czas pajacyków i liczbę żuraw/press.
W trzeciej rundzie ponownie zmniejszasz wszystko.
Zielona: Zrób to z jednym ciężarem. Wszystko, oczywiście. Przy problemach w Pressie - rób Push Press, czyli ugnij nogi i wyrzuć ciężar w górę, jednocześnie się prostując. Ewentualnie weź coś lżejszego.
Pomarańczowa: Weź 8kg i 12/16kg. Dla panów - 16kg i 24kg.
Czerwona: Weź 12kg i 20kg. Albo więcej, jeżeli jesteś mutantem. Dla panów - 20/24kg i 32kg.
Enjoy!
Ha! A ostatnio nawet sobie myslalam, ze juz dawno nie pisalas nic o jedzeniu :-)
OdpowiedzUsuńA ja jestem uczulona na chemię w żarciu. Serio. Zjem jabłko z tej skrzynki- wypryszcza mnie i swędzi, że drapię do żywego mięsa. Zjem z tamtej- nic się nie dzieje. Więc jeśli masz wątpliwości co do ilości żarcia w żarciu... daj gryza! :) Jak mnie będzie swędzieć, to więcej tego nie jemy! :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że pojawiły się wskazówki treningowe dla panów :-)
OdpowiedzUsuńMiło!
Podejrzewam, że czytelników jest nie mniej (jeśli nie więcej!), niż czytelniczek :-)
jak nagle z gazet dowiem się o Twojej straszliwej śmierci, będę wiedzieć, że Cię uprowadzono i napchano chemią. Co za okrucieństwo.
OdpowiedzUsuńAngie powiesz mi gdzie można kupić takie fajowe portaski? Tu masz chyba te same co w "Morderczych brzuszkach III" ?
OdpowiedzUsuńtia, myśląc w takich kategoriach musiałabyś jeść tylko korzonki i nawet wtedy nie miałabyć pewności, że są one w 100% cacy. :<
OdpowiedzUsuńSpokojnie, mnie nie tak łatwo uprowadzić. Drogo sprzedam własną skórę! :D
OdpowiedzUsuńmówi się "tanio skóry nie oddam".
OdpowiedzUsuńNie, w literaturze spotyka się obie wersje. I obie zostały niedawno uznane za poprawne, mniej wiecej wtedy, gdy anglojęzyczni uznali za poprawne "selfie" i "twerking".
OdpowiedzUsuńchodziło mi bardziej o klasykę Pudziana ;>
OdpowiedzUsuńMi chodziło raczej o jakąś misję Space Marines... albo jakąś inną powieść z gatunku space opera. :D
OdpowiedzUsuńLiterki E są praktycznie w każdym jedzeniu, wszystko konserwują, żeby dłuższy termin przydatności miało i dłużej na półkach stało. Lepiej jeść ze swojego ogródka, o ile się o ma...
OdpowiedzUsuńW drugiej i trzeciej rundzie żurawia i military robimy tylko po jednej serii? Żuraw jednym ciężarem (większym) i military też jednym (mniejszym)? Bo się pogubiłam...
OdpowiedzUsuń