Przejdź do głównej zawartości

Przepuklina i TOP 5 błędów w Swingu


Myślałam o tym, czy aby nie zamieścić swojego pięknego zdjęcia rodzinnego - tego gdzie jestem ja i moje 2 i pół przepukliny. Coś tam jednak o uszy mi się obiło, że to nie savoire vivre tak robić. Zatem tylko poopowiadam.

Mam bliźniaczki, co głównie oznacza, że nie wiem która z nich była pierwsza. Jedna nazywa się L4/L5, a druga L5/S1. Ta pierwsza uciska oba nerwy rdzeniowe, bardziej jednak lakując stronę lewą (uh duh). Połówka natomiast kiełkuje na poziomie L3/L4.

A teraz do rzeczy.



One tam były zanim zajęłam się kettlami.

Momentami paraliżowały mi dolną połowę ciała, choć najczęściej po prostu głośno darły ryja co skutkowało mega dużym bólem i niemożnością wyprostowania pleców. Serio. Wyglądałam jak ofiara wypadku samochodowego nie raz, i nie raz na uczelni pomagali mi zejść po schodach.

Prócz bólu, który oczyszcza Ci głowę z każdej rozsądnej myśli i zamienia w zwierzę walczące o przetrwanie (odgryź łapę odgryź łapę odgryź łapę), chodzi też o wstyd. Jeżeli nie rozumiesz jak można się wstydzić własnych napadów kalectwa, to masz w życiu bardzo dobrze.

Poczucie wstydu nie ma związku z poziomem inteligencji, dystansem do siebie czy trzeźwym spojrzeniem na świat. W świecie zdominowanym przez dążenie do piękna i doskonałości, Twój mózg wyolbrzymi każdą ułomność. Za duży nos, za wąskie usta, za ... zapokurczoną* sylwetkę *jestem pewna że własnie stworzyłam słowo. Z tego wstydu rodzą się później złośliwość, chamstwo i hejt.

Tyle razy już w życiu wyjaśniałam co mi jest, że mam szczerze dość. Tyle razy tłumaczyłam sobie, że to nie moja wina i "mam przestać", cokolwiek to znaczy, że mogłabym książkę napisać "O rozdzielności mózgu od jego posiadacza. Wersja bez Zombie".



Jest cała masa ludzi z wypuklinami na kręgosłupie, która o nich nie wie i normalnie funkcjonuje.

Jeżeli mam Ci zobrazować po laicku czym ta wypuklina czy przepuklina jest* *i tu z góry przepraszam, jak wyjdę na bajkopisarza - nie jestem lekarzem, jestę architektę, to wyobraź sobie, że masz małe baloniki owinięte w warkocz. Przy mocnym wysiłku i osłabionym warkoczu, taki balonik może się wysunąć z uwięzi. Cała struktura więc już nie jest stabilna - i stąd ból. Twój komputer centralny za pomocą bólu od zawsze informował Cię, że coś jest nie halo. Więc teraz jest nie halo.

Najlepszym sposobem wcale nie jest otworzyć plecy i wepchnąć balonik na miejsce  w warkoczu. Co to załatwia? Warkocz dalej jest słaby. Najlepszym sposobem nie jest zostawić warkocz w spokoju i się nie wysilać. Bo co to załatwia? Znowu kompletnie nic.

Podkreślę, żebyśmy się zrozumieli - nie mówię o wszystkich przepuklinach jakie jesteś w stanie sobie zrobić. Mówię o kręgosłupie odcinka dolnego.

Dopóki nie wzmocnisz warkocza za pomocą bezpiecznych technik z ciężarami - nie licz na to, że "samo się zaleczy". A że trochę będzie bolało? Wolę okazjonalnie trochę bólu, niż życie na krawędzi wielkiego 'noszkurwajajebiejakboli'.

Jeżeli to rozumiesz - gicio, poziom pierwszy wtajemniczenia masz za sobą. Przejdźmy więc do poziomu drugiego.

Mam swoją teorię na temat co wolno a czego nie wolno przy przepuklinie kręgosłupa. Nie ma ona podstaw w teorii, zatem proszę nie traktuj jej jak Jedynej Słusznej Prawdy Oświeconej* *chyba, że chcesz, wtedy oddaj mi cześć i chwałę, bo jest moja.


Głównie ma ona związek z rozciąganiem, ale o tym muszę mieć całą notkę. Podam więc kilka innych punktów.

1. Nie siadaj rano do kompa. Serio. Musisz się ruszać. Nie tylko do kofimaszin po czarne złoto.

2. Nie rób dużej ilości swingów w jednej serii; lepiej mniej a doskonałych technicznie (programy typu '1000 swingów w miesiąc' odstaw na półkę)

3. Zawsze pamiętaj o jednoczesnym spięciu brzucha i pośladków w swingach, highpullach, snatchach. Niby się pamięta, ale my szczególnie musimy zwrócić na to uwagę by tyłek nie spinał się mocniej niż brzuch.

4. Nie rozciągaj się przed treningiem z kettlami - żadnych skłonów czy psów; grzbieciki jak najbardziej, bo są dynamiczne

5. Codziennie rozciągaj krótko biodra (pozycja "na narzeczonego")
- jeżeli złapie cię silny ból pleców - od razu rozciągaj biodra w pozycji 'na biegacza', czyli w stójce, z kolanami razem i jedną piętą do pośladka; aż się uspokoi lub przejdzie
- nie szarżuj z przysiadami, dla nas lepsze są żurawie
- popracuj nad odgięciami w leżeniu na ławeczce - nie każdemu to pomaga, ale wzmocnienie dołu pleców w innym zakresie niż ma martwy ciąg może być twoją odpowiedzią
- od czasu do czasu rozciągaj pośladki / masuj na rollerze dwójki

Tutaj stare filmiki z rozciągania, obiecuję je uaktualnić niebawem o najnowsze spostrzeżenia:

Rozciąganie "na narzeczonego"

Rozciąganie gdy masz wolną godzinę

A że dawno nie było HardstyleLifestyle, nagrałam - przy okazji nagrywania Podstawowych Technik Kettlebell dla Iron Pole Dance - prześmiewczą zajawkę TOP 5 błędów w Swingach. Jest ich sześć. To również jest dowcip.



Gdyby ktoś chciał kupić sobie "Angelę wyjaśniającą podstawowe techniki" może to zrobić o tu: KLIK KLIK PO DVD Przy okazji wypłaty możecie też obczaić mój autorski program na rozciąganie i wzmacnianie. Nie rozkupywałabym się jednak za bardzo, bo na INTRO w marcu planuję kolekcję wyczesanej odzieży STRENGTH IS MY RELLIGION. Hand made. Obviously not by me.

Chwilowo mam braki na magazynie - czekam na dostawę DVD, myślę też jednak o tym, by wrzucić to na ładnego pendrive'a dla tych, co komputer stacjonarny znają ze zdjęć w Internetach. Co Wy na to?

Komentarze

  1. ~Przemysław Maj26 lutego 2016 14:23

    Wspaniały artykuł. Pozdrawiam i cieszę się, że ktoś tak konkretnie i rzeczowo opisał problem i możliwość pozbycia się go. Ja dokładnie mam takie same dolegliwości i trening ketlebell bardzo mi pomaga w zapomnieniu o bólu kręgosłupa. Niestety od kilku tygodni jestem uziemiony ze względu na nogę w gipsie i pozostało mi tylko męczenie brzucha i pompki na kolanach.
    Jestem jednak dobrej myśli i jak tylko stanę na nogi zaczynam wracać do treningów, które wspomagają moją długoletnią walkę z bólem pleców jak żaden lek. Z wyrazami szacunku Przemek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Artykuł The best na 6-stkę z plusem. Wreszcie, napisałaś o tym o czym większość nie chce pisać, tylko woli beztrosko szafować pięknym ciałem. Wiem coś o tym. Sama mam niespojenie s1 a swoje robię;-)). Gdyby nie sport życie było by zdecydowanie nudniejsze i mniej przyjemne. Trzyma się i WALCZ! z głową walcz;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam sobie Twoje starsze wpisy i właśnie trafiłam na ten fragment: "Prowadzę nawet prywatną galerię różnych kettlopodobnych ciekawostek, którą kiedyś opublikuję ku uciesze tłumów [...]".
    Proooszę, wrzucisz? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na sezon ogórkowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sezon się zaczął :)!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę