Przejdź do głównej zawartości

O podnietach w treningu kettlebell i salach pełnych ludzi

Dowcip z brodą: Co podnieca Angelę?*







 *odpowiedź - "wielu klientów na raz". [pa-da-da-bum!]





......

Tak. Wiem. Niedługo otworzą specjalnie dla mnie PowerMindWorkout - Program Wyrównywania Szans Intelektualnych. Meh, mój dowcip dalej mnie śmieszy.



......No.

Moją opinię o "klientach" znacie, zatem napiszę czym przyciągam i kotwiczę kursantów na zajęcia kettlebell. Nie tracąc na jakości tego, czego uczę i wymagam. 

Dyskusja na temat motywacji pchającej cię ku regularnym treningom jest stara jak świat. Dlatego mamy pierdyliard różnych dyscyplin sportowych, by każdy mógł znaleźć sobie "swój świat". Dlatego tyle wojen jest toczonych per "co jest lepsze od czego", bo każdy broni swojego, jako najlepszego. A prawda jest taka, że co kręci mnie - nie musi kręcić Ciebie. I nie mówię tu o pierogach.

Po środowym treningu wywiązała się fajna dyskusja pomiędzy moimi samczymi studentami. Byłam zaskoczona, że każdy ciągnął w swoją stronę i dziwił się napotykając opór. Jak bowiem po TYCH SAMYCH zajęciach, można mieć tak przeciwstawne wnioski? Można, gdy taki jest świadomy cel instruktora. Można, gdyż kettle to narzędzia treningowe.



Panu X podobają się zajęcia, bo lubi uczucie, że coś coraz łatwiej mu przychodzi. Pan Y chodzi namiętnie, bo przestały go plecy boleć. Pan Z, bo staje się silniejszy i bierze coraz większe ciężary. Pan Q z kolei ma cel, by w swoim sporcie być jeszcze lepszym dzięki kettlom. Pan Z i Pan Q prawdopodobnie za chwilę zaczną się ścigać miedzy sobą. Pan Y nigdy nie będzie. Z Panem X jeszcze się zobaczy.

Do czego zmierzam?

Nie zakładaj, że wszyscy w Twojej grupie kettlowej chcą uczestniczyć w wyścigu.

Nie wszyscy chcą bić regularnie swoje rekordy.

Nie wszystkim podoba się narzucanie coraz większego tempa czy obciążenia.

HardStyle nie polega na treningowej formie spuszczania.. "lania", czy to sobie, czy innym.


Wiele osób odpadnie, gdy zaczniesz prowadzić tabelki porównujące w grupie.

Wiele osób z kolei, będzie brało za duży ciężar do swoich możliwości, tylko dlatego, że kolega obok wziął. A już najgorzej, gdy to baba...

Proces konkurencji nie musi być tworzony przez osobę prowadzącą zajęcia. Jest wiele osób, które wytworzą sobie to środowisko w swojej głowie. I tu dochodzimy do różnic, pomiędzy "jara mnie konkurowanie z innymi" i "walczę sam ze sobą". Osobiście jestem zdania, że nie da się uczciwie oddzielić tych dwóch rzeczy od siebie. Naturalne jest, że się porównujemy, bardziej świadomie lub mniej. Żyjemy w takiej kulturze, że od dziecka nam się wpaja, by swoją wartość budować poprzez porównanie z innymi ludźmi.

Prostota HardStyle jest następująca: jeden trening może "zadowolić" różnych ludzi, jednocześnie przynosząc im pożądane rezultaty. W kettlach jest wiele rzeczy, które przyciągną kompletnie różne osobowości. Jako student siły możesz, ale nie musisz, wybierać, czy chcesz być ekstrawertyczny czy introwertyczny. Jako Instruktor musisz zdawać sobie jednakże sprawę, że nie ma jednego słusznego szablonu prowadzenia zajęć. Ale - jest pewien przepis na sukces.

Jeżeli postanowisz pozwalać na konkurencję w grupie - po pewnym czasie zostaną same Z i Q. Jeżeli absolutnie wyeliminujesz taką możliwość (np. za pomocą narzucania ciężarów czy ilości powtórzeń), grupa okroi się do X i Y. Niezależnie od Twoich własnych predyspozycji mentalnych czy fizycznych, pierwsze trzy miesiące w nowej grupie powinny być nastawione na technikę. Co oznacza rozdwojenie jaźni treningowej i dużo wyjaśniania "co po co i dlaczemu".

Trening, który zaspokoi najwięcej "gustów i guścików" podczas pierwszych miesięcy oswajania się z czarnymi kulkami, to trening zawierający zarówno

TECHNIKĘ [T], POWTARZALNOŚĆ [P], jak i WYCISK [W].

Niby oczywiste, ale nie raz widzę po rozpiskach treningowych różnych instruktorów różnych sportów (nie nazywajmy proszę tego WODem), że mają tendencję do skupiania się na jednym zagadnieniu - tym, które im osobiście podchodzi najbardziej.

Piszę teraz serio. Nie czuję się Krzysztofem Kolumbem ani porucznikiem Columbo Kettli, ale jednak trochę jak David Copperfield jednak jestem.  Uznajcie, że dzielę się z Wami POZORNIE powszechnym trikiem, a potem sprawdźcie swoje plany treningowe pod tym kątem. Zawsze najlepiej działające na ludzi będą właśnie te oparte o Technikę-Powtarzalność-Wycisk.

To jest jeden z trzech filarów pomagających zapełnić salę treningową kursantami.

Jeżeli Twój plan treningowy to P-W-W, lecz pozostałe filary masz silne - utrzymasz się. Ale weź pod uwagę, że TEN filar będzie słaby. Podobnie jest przy T-P-P, T-W-W, T-T-P, P-P-W, etc. Zupa po prostu jest za słona.

Mam nadzieję, że będziecie mieć sale pełne ludzi i utrzymywać się ze swojej pasji. Nie mogę rozkazać Wam, stosować w praktyce wiedzy, którą właśnie Wam dałam - ale polecam spróbować przez 2 tygodnie i zapytać kursantów jak im się podoba.

Jakie są pozostałe dwa filary gwarantujące miseczkę ryżu instruktorowi? O tym już na CKB SUPPORT będzie.

Do zobaczenia na INTRO! W tym roku manualowe niespodzianki.



Komentarze

  1. "Program Wyrównywania Szans Intelektualnych?" ... to brzmi jak program dla polityków ... tyle, że w większości zapodawałbym stale W-W-W ... i niekoniecznie kulkami ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jest niespodzianą manualową??

    OdpowiedzUsuń
  3. czołem
    możesz mi polecić jakieś dobre/ych instruktorki/ów kettlebell w Warszawie :), niestety ZG jest poza zasięgiem jeśli chodzi o codzienne treningi.
    pozdrawiam Łukasz
    ps wolę kobiety jako instruktorów ;).. nie mniej tu najbardziej zależy mi na wiedzy/doświadczeniu instruktora
    tak że jeśli możesz mi polecić jaką koleżankę będe wdzięczny, za kolegę również ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. przy okazji dzięki za twojego bloga, naprawdę dobra robota ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy z kettlem moge ćwiczyc codziennie, czy są jakieś limity?

    OdpowiedzUsuń
  6. Można. Zależy tylko jakie są Twoje cele. W zależności od tego co chcesz uzyskać, treningi będą wyglądały różnie, różny będzie również Twój czas "spoczynkowy". Jeden dzień w tygodniu gdzie nie trenujesz (lub dwa, w zależności od trybu życia) jest jednak bardzo dobrym pomysłem!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę