Przejdź do głównej zawartości

Instrukcja obsługi wejścia na siłownię.

Wyobraź sobie. Wchodzisz na siłownię. Bo padało, bo musisz do toalety, bo ktoś Ci karnet sprezentował, ewentualnie masz koleżankę czującą presję na sylwestrowy rozmiar XS.
W każdym bądź razie, WESZŁAŚ.
Załóżmy więc najgorszą z możliwych wersji - są tam ludzie. A konkretniej - mężczyźni, choć możemy się kłócić co do różnic pomiędzy homo sapiens a neandertalis.
Jeżeli w tym momencie wyszłaś, to wróć.
Jeżeli panika unieruchomiła Cię w środku - nie bój się, lwy w tym zoo są nakarmione.

Jeżeli należysz do tego wąskiego odsetka 10,8% kobiet które nie tylko weszły do siłowni świadomie, ale i z premedytacją - NIE, powtarzam, NIE idź w stronę bieżni. Nawet nie waż się ulokować z egzemplarzem SHAPE'a na rowerku. A jeżeli wejdziesz na jakąś wytrząsającą tłuszcz z dupy maszynę, wiedz, że jesteś ofiarą marketingu i jak sama nazwa wskazuje, szybciej stracisz pensję niż procent tłuszczu na ciele.

Zanim jednak przejdę do tego co POWINNAŚ robić na siłowni, pozwól, że wyjaśnię, iż tak



wyglądać nie będziesz.

Po prostu nie. Tak jak ja nie urosnę samoistnie o upragnione 5 cm, tak ty nie będziesz Michaelem Jacksonem kulturystyki. Gdybyś bowiem miała na to szansę, siedziałabyś teraz nad książką farmakologiczną, a nie zastanawiała się nad niebezpieczeństwami wypicia koktajlu białkowego. Jeżeli więc nie zastanawiasz się nad koktajlem...

Czemu więc masz na siłownię chodzić?

Żeby wyglądać, o, na przykład, tak:



Nawiasem mówiąc - sam areobik, zumba, step, taebo, etc., Ci tego nie da. A jeżeli teraz prychasz, że Twoja instruktorka aerobiku wygląda bosko - proponuję, byś zaczęła zarabiać legalnie "ciałem na chleb", zamiast tuptać w rytm muzyki dwa razy w tygodniu przez godzinę. I zanim podejmiesz wyzwanie - zapytaj rezolutnie ową instruktorką, czy nie "przerzuca złomu".

Jest masa powodów, czemu powinnaś uprawiać trening siłowy - przyspieszy Ci metabolizm, poprawi krążenie krwi, zmniejsza ryzyko kontuzji, redukuje objawy stresu, blabla i tak marzysz tylko o tym sześciopaku.

Prawda jest taka, że siła jest sexy.
Możesz być omdlewającą, zwiewną niewiastą, ale siła jest podstawą wszystkich innych Twoich zdolności.
Nie musisz być herod-babą. Możesz pozostać delikatnym kurczątkiem. Ale słoik powinnaś umieć odkręcić a dzieciaka podnieść z ziemi jak ryczy.
Pracując nad siłą ciała, pracujesz nad siłą umysłu. Pomyśl o tym następnym razem, gdy ktoś chamstwem czy złośliwością doprowadzi Cię do łez.

I najważniejsze z punktu widzenia nas kobiet - NA SIŁOWNI FACECI GAPIĄ SIĘ NA SIEBIE, nie na trenujące kobiety. Zaufaj mi. (Ale o tym będzie inna notka.)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę