Przejdź do głównej zawartości

Motywacja spuszcza lanie talentowi.

Ćwiczysz?

Więc masz wzloty i upadki. Najlepsze są pierwsze dwa miesiące, gdy zaczynasz coś od zera. Po pierwszych klęskach i brutalnym "otworzeniu oczu", następuje progres. Cieszysz się jak dziecko, ciągle o tym gadasz, myślisz, przeżywasz. Po pewnym czasie, zwykle po około trzech miesiącach, przychodzą pierwsze wątpliwości. To wtedy najwięcej kobiet po prostu sobie odpuszcza.

Po pierwszym zachłyśnięciu się danym sportem - nieubłaganie nadchodzi ta chwila, to zwątpienie, to poczucie braku sensu, które podcina Ci skrzydła i sadza na kanapie. Ten cichutki głosik mówiący "Przestań spinać dupę, po co ci to, obejrzyj jakiś serial". I to właśnie ta chwila, kiedy

masz spiąć dupę,
wziąć się w garść,
zacisnąć zęby


i przeć do przodu! Włożyć w to więcej siebie! Więcej wysiłku! Więcej potu! Bo TO będzie Cię odróżniało od miliona gnuśnych, znudzonych życiem, rozhisteryzowanych i niepewnych siebie ludzi, którzy złą energię przekazują dalej, próbując niejako żółć wyrzucić z siebie na innych.

Ktoś Ci mówi, że nie widać, że wypruwasz sobie żyły biegając/robiąc brzuszki/pozostając na diecie? Że wręcz wydajesz się większa niż trzy miesiące wcześniej?

FUCK THEM

Jeżeli ktoś krytykuje to co robisz, bo nie spełniasz jego wyidealizowanych oczekiwań? HELOŁ! (mówiąc po polskiemu) Obudź się i zobacz, że teraz coś co nie działa spektakularnie od razu - proszek do prania, płyn do mycie, pasta do zębów - uważane jest za KIEPSKĄ INWESTYCJĘ. No jak GŁUPIO to brzmi?!

Świat sportu nie jest zamkniętą kliką oferującą zdrowy rozsądek i racjonalne spojrzenie. W pogoni za tym co ma się podobać innym, wiele osób niszczy sobie zdrowie. W pogoni za tym, by być lepszym, silniejszym i szybszym niż inni, dochodzi do tragicznych kontuzji, zaburzeń żywieniowych, nierzadko też problemów hormonalnych. Poza tym, wszechobecne media ze wszechobecnym photoshopem wpędzają w depresję najlepszych z nas.



Chcesz się wyrwać? Chcesz odizolować od złości, smutku, nerwów, oczekiwań, presji? Idź na trening i rób to dla siebie. Nie zwracaj uwagę na brak widocznego postępu w tym co robisz - to nieuniknione, że z każdym nowym poziomem, ten kolejny jest trudniejszy do osiągnięcia. Nie zwracaj uwagi na krytycyzm innych - gada zawsze najwięcej ten, co nie umie zrobić lepiej. Nie zwracaj uwagi na sukcesy innych - jeżeli nie potrafisz się szczerze nimi cieszyć, lub jeżeli Cię demotywują.

Rób to dla siebie, nie by coś udowodnić innym.

Porównywanie jest złodziejem szczęścia. Theodore Roosevelt.

Komentarze

  1. Ty to umiesz zmotywować !!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu obserwuję Twoje wpisy - biorę przykłady z treningów kettli i nie tylko i powiem CI, że dobrze "wiedzieć" że jest ktoś z podobnym bakcylem ;) motywujesz kobito, i to bardzo. Robisz TO dla siebie. Tak trzymaj !!

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki za towarzystwo :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę