Przejdź do głównej zawartości

Alergia na szejki z McDonalda

nie objawia się puchnąca dupą. Tak tylko mówię, żebyś nie była ZDZIWIONA.

Anyway, marnuję swoje "ferie", "urlop", czy jak to nie nazwać. Nie spędzam czasu na fit_gotowaniu, większej świadomości zdrowego odżywiania, pilnowaniu godzin posiłków, pełno-wartościowości posiłków, dodatkowym treningom czy specjalnym zabiegom cielesnym.

Czyli - WSZYSTKO W NORMIE, jestem robalem.

Obżeram się leżąc do góry brzuchem i zaczytując w książkach o podziemnym rosyjskim metrze - ale mogło być gorzej, bo na rynku zadrukowanego papieru pojawiły się Greyo-podobne wytwory, a w każdym niewinna kobieta jest ofiarą sadystycznego superkochanka, którego jedynym celem w życiu jest przekroczenie granic przyjemności cielesnych owej niewiasty. Drzewa wymierają na naszych oczach.

Pozostając w temacie radosnej tajemnicy (czy ktoś na sali przyzna się do czytania sadoporno lub wampiroporno?), zagadka poniżej:



Moja pierwsza reakcja na znalezisko:

SABOTAŻ I DYWERSJA!

Po przemyśleniu zasadnicze pytanie do kolegów instruktorów:
"Który z Was coś zjebał i co zjebał?!"
Urażone spojrzenia kolegów instruktorów - zapewne by nawet nie wpadli na to, by próbować mnie przeprosić - tylko chyłkiem pos..wymykali się z sali.

Chwila refleksji i następujące wnioski: mam fankę! (lub jakiś samobójca macha u nas kettlami) W każdym bądź razie - DZIĘKUJĘ! Mój wąż obiecuje poradzić sobie z ptasim mleczkiem dzielnie i bez wątpliwości.

Chociaż dalej mi to pachnie sabotażem i dywersją, jako że Blondyna wróciła na salę treningową. (Żadne zdjęcie płaskiego brzucha tak nie motywuje jak ten szczególny uśmiech drugiej kobiety. Machinalnie oczka się zwężają, ząbki zaciskają i OGIEŃ! Love it.)

Skoro więc już droga Czytelniczko nawiązałyśmy nić porozumienia na poziomie platonicznym, wyznam Ci, że naprawdę wiele się nie różnimy.
Lubię wcinać, nie odmawiam sobie często, jestem leniwa i bardzo lubię, gdy ktoś wykonuje pracę za mnie. Urodzony krytyk ze mnie. Chciałabym mało robić, dużo mieć i podróżować bez ruszania tyłka. Kocham biżuterię i buty. Miewam migreny, czuję się niedoceniona i zazdroszczę innym. Mam dziwne poczucie humoru i wrażliwość moja wraz z wyczuciem często są w zaniku jeżeli chodzi o ludzi. I jeszcze w 2011 byłam wredną kluseczką.


(nie, to nie ja trzymam piłkę - ja jestem na drugim planie)

Pozostałam wredna. Ale nie zakłamana - wiem jak to jest, gdy wylewa Ci się coś za pasek spodni, gdy bułeczki na plecach przypominają drugą parę piersi, zamiast rąk ma się płetwy morświna, a uda.. nawet nie mówcie mi o udach. JA WIEM. I dlatego, patrząc na te wszystkie CHUDE instruktorki jakiegokolwiek fitnessu, też czuję się poirytowana. Mam ochotę złamać je w rękach, a przynajmniej podnieść i wrzucić do kanału, bez otwierania kratki ściekowej. A jak już słyszę "plasterek chudej szynki i pieczywo dietetyczne" to muszę cudzić węża, bo biedne stworzenie omdlewa z przerażenia.

Nie mam za wiele zdjęć siebie sprzed dwóch lat, które by obrazowały to o czym mówię - jako zapobiegliwa kura wszystkie usunęłam na dobre. Wszystkie ciuchy zaś dobierałam tak, by sam papież mody nie mógł stwierdzić jaki mam rozmiar. Jednak trening z kettlami zawsze dawał mi tyle radości i satysfakcji, że jakoś tak sama z siebie schudłam. I tylko najstarsi znajomi ledwo mnie poznają, pytając, kiedy przestałam być pyzą.

Nie miej wątpliwości, czy trening kettlebell "coś da". Jestem żywym przykładem jak duchowe zaprzeczenie fitnessu może być "fit".
Jestem leniem.
Jestem hedonistką.
Nie mam czasu.
Nie mam ochoty jeść jak chomik.

P.S. Szkolenie z kettlebell za trzy dyszki już w sobotę! - 16 luty, godz.15:30, Zielona Góra.

Komentarze

  1. O przepraszam gdybym to była ja, to zjadłabym całe opakowanie całkiem sama i nawet nie pomyślałabym o podzieleniu się :P Nie doceniłaś mojego węża!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkryłam Ciebie i Twojego bloga całkiem niedawno i stwierdzam,że Ciebie uwielbiam! fajnie, że jasno, prosto i kawa na ławę - zdrowo jedz i się ruszaj! sama zrzucałam nadawgę na wagę kości (hahahahaha, całe 3 kg prawie), ale teraz - mądre jedzonko, ruch i się dzieje, powoli, ale się dzieje. Dzięki za fajne teksty! no i - kurcze, chce kettle, bardzo! Pozdrawiam:)).Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki! ostatnio pojawił się zarzut, że piszę zbyt kolokwialnie - przez całe 30 sekund się martwiłam, nim po mnie spłynęło ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. mam dla ciebie trochę paskudnego białka o smaku ciasteczek.

    OdpowiedzUsuń
  5. o 30 sekund za dłuugo moja droga!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpis jak zawsze świetny ale ja w sprawie rosyjskiego metra. :)
    2033 jest naprawdę genialne i jako wielki fan Fallout'a oraz ogólno pojętej postkultury nie sposób przejść obok dzieła Dimitrija Głuchowskiego obojętnie. Jednak 2034 ssie i to jest bardzo przykre. Raz, że czułem się oszukany zaraz po kupnie - książka jest droższa od poprzedniczki i nieporównywalnie krótsza, co zostało "sprytnie" zakamuflowane diametralnym zwiększeniem czcionki (książka robi przez to wrażenie grubej). Byłoby to wszystko mało ważne pod warunkiem, że jakość stałaby na poziomie poprzedniczki, a tu niestety. Przedstawiona historia jest nudna i słaba. :(

    Od mikołaja czekają natomiast na mnie dwie pozycje z "Uniwersum Metro 2033" mianowicie: "Do Światła" oraz "Piter". Muszę się za nie w końcu zabrać, tym bardziej, że podobno są całkiem niezłe.

    Wiem, że to blog dla kobiet i nie o książkach a o treningu ale miałem to napisać. Jakoś nie mogłem się powstrzymać. :D

    Pozdrawiam i do zobaczenia na 2 dniowym szkoleniu Kettlebell INTRO. Już się nie mogę doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  7. też byłam grubym kluseczkiem ale dzieki ćiczenion wszystko da nie zrobić a teraz po blizniaczej ciąży razem z Angelą ćwicze z ketelkiem, pojechałabym na szkolenie ale mam za dalekoo i ubolewam bo nie wiem czy dobrze ćwicze technicznie, Angela dajesz tyle motywacji że szok, dzieki Tobie od nowego roku zmieniło się moje życie. Jesteś super

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam trochę podobne odczucia co Ty.
    "Piter" był niezły, ale bez trzęsienia ziemi.
    "W stronę światła" przyssał mnie bez reszty. Ale już po "W stronę mroku" ostygłam. Pisane tak bardzo pod grę komputerową, że aż zgrzyta.
    Na stronie czytałam, że kolejny tom będzie włoski.
    Polska zapewne nigdy się nie dochrapie opowieści z metra ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. już tak mam, że delikatna ze mnie ptaszyna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie zmieniaj tego jak do nas piszesz, czytam Cię od niedawna ale tak się wciągnęłam, że lubię to uzależnienie. Mam nadzieje, że dzięki tej motywacji zrzucę jak najwięcej. Na razie mam taką kondycję że "śmiech na sali", ale się nie poddaje. Dam radę, kettle też mam nadzieje kiedyś dołączę. Na razie pomalutku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zmienisz formę wypowiedzi to ja zmienię bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Skoro (też) masz ferie, to zaktualizuj zakładkę workoutów- nakręciłaś 47 odcinków, a tamta strona kończy się na 39. :P
    A tak poza tym wszystkich fanów post-apo zapraszam (wyganiam?) na jakiś konwent post-apo, np. OldTown albo Ziemie Jałowe. Przetestujcie na własnej skórze, jak to jest szukać nieskażonej wody na radioaktywnej pustyni. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dokładnie jak zmienisz formę wypowiedzi do dostaniesz szlaban na czekoladę, zobaczysz! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę