Przejdź do głównej zawartości

Cichy drapieżca.

Czujnie obchodzi swoją ofiarę.
W przyczajeniu, w pełni pod kontrolą każdego mięśnia, analizuje jej zachowanie.
Wybiera moment na atak i...!



A nawet nie lubię pączków.

Cała ta nagonka związana z Dniem Pączka, Faworka, Chruścika, etc. trochę mnie zwykle irytuje. Odmawiasz pączkowi i od razu "NA DIECIE JESTEŚ!". Nie, nie jestem. Nieważne.

Pamiętam z jakim poświęceniem ślinił się mój pies. Uwierz mi, nie jesteś w stanie tak pragnąć pączka jak on. A jeżeli nie jesteś - to po co jesz? Bo tradycja?

Bo w piekarni tak pachnie..

Uległam. A jak ulegam, to na całego - kupiłam 7 różnych. I jeżeli ktoś myśli, że poprzez wychowanie z rodzeństwem dziecko łatwiej się dzieli z innymi - sorry, nie ta rodzina. U mnie zawsze zwyciężał najszybszy i najsprytniejszy. Stąd moja cecha kitrania wszystkiego co dobre po kątach i kryjówkach. Obecnie więc to co zostało z pączków jest w.. AHA! MAM CIĘ!

Jeżeli już zamierzasz hołubić pogańskie obrządki związane z gromadzeniem tłuszczu, to NIE SZUKAJ usprawiedliwienia. NIE PYTAJ o to czy możesz. NIE ULEGAJ stereotypowi, że "możesz bo". Skoro nie żyjemy na plantacji bawełny z cieniem Dozorcy na mocno opalonym karku, to bądźmy odpowiedzialni za swoje decyzje. Chcesz pączka? Zjedz pączka. jesteś na diecie? NIE JEDZ PĄCZKA. Nie płacz że nie możesz - to TWÓJ wybór. [powiedziała Angela, upychając trzeciego pączka z kremem w policzki]



Oczami wyobraźni widzę dzisiejszy trening. TE OCZY które będą na mnie patrzeć i mówić "Angela, zrób coś! NIECH TO ZNIKNIE!". Oczywiście, potem będą mnie nienawidzić za owo 'zrobienie czegoś'. Dzisiaj na przykład, tuzin kobiet na pewno nienawidzi mnie za odkrycie przed nimi tajemnicy posiadania kapturów. Bynajmniej nie tych od bluz i kurtek.

Tak więc dla rozluźnienia, zupełnie nie jako pokuta za pączki, podrzucam Wam trening. Nie taki do śmierci klinicznej co prawda, ale uczciwie męczący. Jedno ćwiczenie - czas treningu nieograniczony. Enjoy!



Ćwiczenie:
1. Ósemka z kettlem 8kg

Twoja rozpiska:
Zielona: runda: 40sekund, ile rund: 5, przerwa pomiędzy: 20 sekund
Pomarańczowa: runda: 50sekund, ile rund: 5, przerwa pomiędzy: 20 sekund
Czerwona: runda: 1 minuta, ile rund zapragniesz, przerwa pomiędzy: 20 sekund

Komentarze

  1. Dwie osoby pisały mi dzisiaj, że mam wejść na powerworkout, to wszedłem.

    Dopisuję wejście na bloga do najlepszych czynności jakie dzisiaj zrobiłem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co to za rękawiczki?

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dopisuję wejście na bloga do najlepszych czynności jakie dzisiaj zrobiłem" - :)) mam to samo tylko "zrobiłam"

    OdpowiedzUsuń
  4. ;) a teraz idź poćwiczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz gdzie w trójmieście mogę iść na trening kettlebell?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę