Przejdź do głównej zawartości

Teoria drabiny - prawda o kobietach.

Jeżeli zamierzasz strzelić focha po tej notce, strzel go już prewencyjnie. Zamierzam poświęcić tematowi ze trzy notki i prawdopodobnie stracić Twoją miłość bezpowrotnie. Pocieszę Cię, że facetom też się dostanie. Mam niezbywalną i nienaprawialną skazę charakteru polegającą na zamiłowaniu do upraszczania spraw. Teoria nie jest mojego autorstwa. Zanim podam Ci źródło mojego najnowszego natchnienia, pozwolę sobie wpierw ją rozpowszechnić.

Bez pitolenia w bambus. Część pierwsza.

Zapewne jako mężczyzna nie raz zastanawiałeś się na jakiej podstawie kobieta wybiera sobie partnera. Albo dosadniej - czemu tamten wciąż bzyka - a Ty nie. Przy pomocy kobiecej makulatury mogłeś dowiedzieć się o tym, że ważny jest uśmiech, dowcip, szczerość, opiekuńczość, czułość... i takie tam bajery. Próby rozgryzienia kobiecej psychiki spełzają na niczym.

Darujmy sobie te głupoty. Poniżej masz prosty wykres według którego kobieta NAPRAWDĘ wybiera partnera.



Bez wyzwisk proszę, frustracji i daleko idących niepochlebnych wniosków. Tak po prostu jest i jeżeli potrzebujesz wydań naukowych potwierdzających powyższy wykres, jesteś albo głupcem, albo kobietą. Żeby zadowolić te wszystkie "ja nie jestem taka", podsuwam jeszcze wykres w detalu - patrzajta, zastanówta się, przemyślta.



Jeżeli nie jesteś pozbawiony własnej męskości i nie suszysz właśnie pomalowanych paznokci, to powyższa wiedza jest zapisana w Twoich genach. By Ci to jednak wyklarować, posłużę się rozwinięciem:

1. Pojęcie "laski lecą na kasę" nie jest Ci obce, ani tym bardziej negocjowalne. Laski lecą na kasę, koniec historii.

2. Rzeczy, którymi kobiety usiłują zamydlić sobie oczy i wytłumaczyć się przed sobą oraz społeczeństwem piętnującym prostytucję. Jasne, że kobieta chciałaby byś był inteligentny trochę ponad poziom "Chłopaków do wzięcia". Jednak może lepiej, byś był kumaty w cyferkach? I trochę mniej kumaty od niej, jednocześnie jednak będąc bardziej - gdy mówi że "NIC SIĘ NIE STAŁO." Spróbuj jednak być wyrozumiały, słuchający, pocieszający, przewidujący i niezastąpiony, to na pewno już nie poruchasz.

Pamiętaj jednak, że kobiety nie są najczęściej AŻ TAK wyrachowane, by z premedytacją ukrywać prawdę. Kobiety najczęściej są nieświadome. Nieświadome tego, że mówiąc "Chcę poukładanego faceta do stabilnego związku", tak naprawdę chodzi im o bogatego faceta. W systemie językowym kobiet wariant "troskliwy mężczyzna" również odnosi się do bogatego kolesia. Podobnież "z wyobraźnią" czy "z porządnej rodziny".

3. Atrakcyjność. Wstępnie pojęcie to odnosiło się stricte do wyglądu fizycznego - jednak w niektórych przypadkach ciężko mówić o Adonisach. W końcu to jest ładne, co się komu podoba*. (*chyba że dotyczy grubych pryszczatych nastolatków, albo spracowanych Japończyków mieszkających w pudełku po butach) Podział na "konkurencję" odnosi się do procesu gonienia króliczka. Bowiem im bardziej on niezainteresowany, tym bardziej ona mruczy i się ociera. Oczywiście że do czasu - jednak zakochana kobieta, to głupia kobieta, więc czas jest tu nieprzewidywalny.

Może i nas, babeczki, wpienia niemiłosiernie, że on ciągle coś tam klei, sprawdza, trenuje czy czyta, prawda jednak jest taka, że nudzimy się szybciej, gdy tylko Ty jesteś jego światem. Pasję powinien mieć każdy. I dopóki pasją nie jest zaliczanie kolejnych panienek - facet jest fajny.

Odmiana - szukamy wciąż nowych "lepszych" szamponów, kremów, butów. Choćby działało, było dobre i sprawdzone - w końcu coś na skusi i zboczymy. Nie tylko w drogerii. Dlatego facet, który wciąż otwiera w sobie nowe rozdziały jest taki fascynujący i zupełnie adekwatny do naszej własnej niepowtarzalności i boskości. Lubimy w końcu gonić króliczka, a nie codziennie sprzątać kuwetę.

Inne - kobiety są z Wenus. Chociaż podobno, te najfajniejsze też są z Marsa. Trzeba więc założyć, iż te 10% z tych 40%, to czynnik losowy. Albo niektóre trzeba po prostu siłą do jaskini zaciągnąć. Hard Style!

Podsumowując część pierwszą - warto mieć sylwetkę sportowca i przynoszące niezły dochód hobby. Dobra wiadomość: poza tym, możesz być kim chcesz! I żadne kursy flirtu nie są tu Ci potrzebne.


...
A odchodząc od spraw okołotreningowych - ustaliliśmy nowy zwyczaj - za każde urodziny walimy trening urodzinowy. Jako iż ostatnie należały do Magdy co ma indiańskie imię "Ta szalona co nic nie je", postanowiłyśmy dać czadu i zrobiłyśmy 4 serie z użyciem 12kg, 16kg i 32kg.

THIS IS SPARTA!


Czas: do 15 minut

Ćwiczenia:
1. Małyszki
2. Pompki
3. Kowalczyki
4. Martwy ciąg
5. Goblet squat
6. Snatch
7. High pull
8. Burpee z pompką
9. Press
10. Brzuszki scyzoryki

Twoja rozpiska:

Zielona: nie oszukujmy się.
Pomarańczowa: 10 powtórzeń - 2 rundy.
Czerwona: 10 powtórzeń - 4-5 rund.

Enjoy!

Komentarze

  1. Faktycznie, trening miodny! Jeśli to o ten chodziło... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest powiedzenie ,,miej wyje*ane, a bedzie Ci dane" i jezeli ten stan wyje*ania nie trwa za dlugo to postepy przewaznie sa ;] Dobry tekst ^^ czekjem na 2nd czĘść.

    "THANKS GOD, WORLD GOT ME!"

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mało wiary pokładasz w te zielonki. Myślę, że z jedną rundę mogłyby zrobić spokojnie. Bez szaleństw, ale dałyby radę. ;)

    Osobiście proszę o jak najwięcej takich.

    Pozdro z wyskokiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~TaDżołana20 maja 2013 14:33

    O matko! Znowu mi uświadomiłaś, że nie jestem kobietą.
    Jestem pedałem z cyckami, który ma wyjebane na facetów.

    Żadna część tej teorii na mnie nie działa.
    Ale teoria na pozostałej populacji kobiet sprawdzalna w 99,99 procenta.
    Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a wierzysz w jebnięcie piorunem na widok tego jedynego? ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nie wieżę. :) Za to uważam, że świat jest dziwny, ale to pewnie dlatego, że mój moduł umiejętności socjalnych jest wadliwy. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Misiek_fisiek21 maja 2013 16:12

    "Spróbuj jednak być wyrozumiały, słuchający, pocieszający, przewidujący i niezastąpiony, to na pewno już nie poruchasz."

    Matko i córko! Kobiety uświadamiające facetów. Świat stanął na głowie...

    Podoba mi się ten wpis! Czekam na kolejne obiecane!

    OdpowiedzUsuń
  8. wszystko moze i prawda jak sie chlopa szuka po 21 roku zycia.przed 16 r.z zadna z powyzszych teorii nie ma zastosowania, bo w tym wieku wiekszosc populacji jeszcze nawet pojecia nie ma osochozi. poza oczywistym ze serce nie sluga.a dupa nie szklanka. tyle z mojej strony :)

    OdpowiedzUsuń
  9. aha - ze spartaaa!! to sie zgadzam bez zadnych ale :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety ale pragnę zauważyć jedną rzecz - wygląd ("fizyczna atrakcyjność 50%"), to w dzisiejszych czasach nie są mięśnie i rzeźba. Teraz - STOP! nie atakuj. czytaj dalej. Dlaczego tak jest? Lepiej ubrany, wystylizowany, uczesany, pachnący powalającą nutą dobranych zapachów wygrywa z wyrzeźbionym i trenującym facetem. Dlaczego? Trenujesz i nie masz na to czasu, więcej masz do czynienia z własnym potem niż One Millionem, Hugo Bossem - prędzej Ci w głowie UnderArmour i fajne spodenki, niż zastanawianie się czy koszula pasuje do butów, spodni i skarpetek. Nie lansujmy postawy, że ładny wygląd to zasługa treningu, bo każdy z nas widzi ziomka ubranego w H&M od stóp do głów i ogląda się za nim więcej lasek, niż za ziomkiem który przechodzi obok nich i wraca z torbą z treningu, na którym rozłożył wszystkich na części pierwsze. Z resztą na prawdę tylko wygląd się liczy? To zapraszam panów do szukania TAP MADL!? Pani Angeliko, sama sobie Pani zaprzecza - faceci myślą fiutem, kobiety myślą [tutaj sam wstaw co Ci pasuje] ;]

    I najważniejsze - jestem głupcem (po przeczytaniu artykułu!)! I zdania typu "tal po prostu jest" - pozwalają mi stwierdzić, że autorka jest zapatrzona we własne teorie jak w klatkę piersiową Pana Siłowni!

    Nie dajcie się zrobić w chu... kobieta nie uświadomi faceta - robisz to samo Angeliko co te damskie czasopisma, które tak pojechałaś!

    OdpowiedzUsuń
  11. 1. Nie roszczę sobie praw autorskich do owej teorii.
    2. Tak, pachnący facet w świeżych ciuchach wygrywa z przepoconym ziomkiem noszącym jedynie te same wygodne dresy* bo czuje się "zbyt męski na pedalski styl". (*chyba że jest to Joe Manganiello) (on może nosić cokolwiek)
    3. Czy naprawdę muszę dawać streszczenie notek - co autor miał na myśli?
    4. Dzięki za komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajna teoria :) Ale jednak teoria :) A co na to eksperyment czyli taka jakby falsyfikacja tej teorii?
    Swego czasu byłem studentem, no dobra - nie miałem fury - ale miałem rower, świetną kolarzówkę Romet. I żadnej z moich ówczesnych koleżanek nawet nie przyszło do głowy pytać o stan konta przed bzykaniem pójściem do kina, ani nawet po.
    Przyznam się szczerze - nie miałem konta :)))

    Nawet obecnie żadna nie pyta o konto, i co zrobić, jak żyć? A teraz już mam konto, no i teraz to już nie jest kolarzówka :))) Czyżby wystarczała moja tarka wykształcona bieganiem uzupełnionym siłownią??? I to też nie, przecież tarki nie pokazuje się na pierwszej kolacji, a wtedy właśnie dopadam zdobycz :))) Dopiero na/po drugiej kolacji można tarkę ujawnić :)))

    Żartuję oczywiście - jestem zwykłym samcem i wiem, że nie mam szans z pułapką na myszy (wszędzie mnie gonią - nawet jak biegam)
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że ktoś bogaty (niezależnie kto i jak definiuje bogactwo) (materialne, intelektualne, itd) wydziela odpowiednie wibracje. Pułapki klasyfikują to w kategoriach atrakcyjności.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Przy pomocy kobiecej makulatury"
    chyba chodzilo Ci o nomenklature ? :D

    OdpowiedzUsuń
  15. a nie wychodzi na jedno? ;] znasz pismo kobiece nie nacechowane kobiecym językiem?

    OdpowiedzUsuń
  16. Miło się czyta kobietę,która ma odwagę napisać prawdę.Oklepane banały i slogany potrafią doprowadzić do wymiotów.Do szczęścia w życiu-nie potrafią.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę