Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy StrongFirst w Polsce.

Pamiętam ten dzień, w którym Pavel Tsatsouline opublikował swoje sławetne "I'm out.", odchodząc od DragonDoor i rozwalając RKC w pył z półobrotu. Pamiętam, bo cały dzień pizgałam ze śmiechu z Dawida, który właśnie ukończył swój oooooogrooooomny tatuaż z logo RKC na swoich oooooogrooooomnych plecach. But that's just me, I'm evil.

Kto miał zostać w restauracji bez głównego kucharza, ten został. Fakt jest taki, że 34 z 36 Masterów (najwyższy stopień instruktorski) z całego świata odeszło w ciemno za Pavlem. Honor, Loyalty, Respect. Pieniądze to nie wszystko.

Powstał StrongFirst, głównie z uwagi na to, że większość ludzi nie potrafi wymówić słowa "strenght" poprawnie. Taki nowoczesny Zakon Siły, przeciwstawiający się fizycznej degradacji społeczeństwa.

To zajmowało mą niezbyt małą główkę przez ostatni miesiąc, a wyłączyło mnie kompletnie ze świata na ostatnie 3 dni. To kamień milowy, a nie kolejny certyfikat. Jeżeli ktoś myślał, że nowe kursy instruktorskie to bardzo drogi, stary materiał ze świeżymi ploteczkami, to dał poważnie.. ciała. Ja zaufałam i zapłaciłam (1350 dolców ze zniżką - do the math).

Trzy lata temu nie umiałam sobie wyobrazić, co w życiu trenera może być fajnego. No, może z wyjątkiem instruktorów sztuk walki, którym się płaci za to, że można sobie dać po pysku. That can be fun. Jednak jakieś odważniki? Poważnie? Starać się by masa tłustego, rozleniwionego dupska chciała przyjść się popocić i zapłacić za to kulawy pieniądz? By im wmawiać, że są świetni i utalentowani, wyjątkowi i zdolni, tylko szkoda że im się nie chce? Nie nadaję się do dyplomacji, mam ograniczenia umysłowe. Albo zapierdalasz by na starość (czyli wręcz późną 50tkę) nie musieć stękać i przelewać się przez fotel kinowy, albo masz wiele opowieści na temat niekompetencji lekarzy i obrazowych opisów swoich dolegliwości.

Utożsamiałam siłę z wielkimi bicepsami - NIC nie wiedziałam o sile.

Po dwóch latach intensywnego treningu wciąż na nowo zaskakuje mnie, jakie to fenomenalne uczucie - bo siła to nie tylko sprawność - to morze możliwości.

Kiedy więc Peter Lakatos (szef wyszkolenia na Europę) określił StrongFirst jako biznes zajmujący się zmienianiem ludzkiego życia, chciałam zgłosić się na "dziewczynę z okładki". Bo NIE JESTEM INSTRUKTORKĄ FITNESS. Jestem w biznesie, który naprawdę zmienia życie i mówię to kompletnie poważnie.

To co działo się na kursie instruktorskim zapewne opisze któryś z instruktorów, jak tylko głowa mu/jej ostygnie. Podsumowując krótko - były to dobrze wydane pieniądze. Nie na spotkanie z fantastycznymi ludźmi, nie na super workouty* *za to nie musiałam płacić. Zapłaciłam za praktyczną wiedzę, która nie należy do poprzedniej epoki, nie jest pobieżna czy powierzchowna. Cały system jaki daje StrongFirst jest KOMPLETNY - wiem jak pracować z różnymi ludźmi by mieli efekty, których szukają. Wiem jak układać treningi, by nie były bezsensowną liczbą powtórzeń. Wiem jak robić progresje w różnych ruchach, zwiększając możliwości a nie tylko siłę. Nie dostałam ograniczającego szablonu. Dostałam ocean sprawdzonych rozwiązań.

I NIE JESTEM SAMA.

Siatka instruktorów zaczyna tworzyć się w Polsce, oferując dostęp do szerokiej bazy danych, innych doświadczeń, przypadków i wiedzy. Są instruktorzy z różnych dziedzin sportu, nie tylko z różnych miast. Nie jesteśmy konkurencją. Jesteśmy rodziną.

Komentarze

  1. Gratulacje wielkie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo brawo:)az zal ze jestem zamorska :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Angee.. a może jakiś trening, który nie obciąża kolan?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Tyle dolców, dobrze, że się opłaciło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo! Tak trzymaj! Wielkie gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ mi sie ten wpis podoba!!!!
    super! gratulacje :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Super gratulacje dla wszystkich uczestników.Muszę powiedzieć że treningi są wspaniałe nie trenuję długo ale odczuwam efekty na plus oczywiście i jedna ważna rzecz bez względu na poziom kondycji z jaką się przychodzi na treningi nie spotkałem nikogo kto by się czół źle wśród bardziej sprawnych,każdy przełamuje swoje granice przy wsparciu towarzyszy walki i wspaniałych instruktorów.Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Z góry przepraszam za wrażliwość właściwą dla czołgu, ale słodycz wylewająca się z tych wszystkich komentarzy szkodzi mi na zęby, więc muszę w odruchu samoobrony:
    "I don't give a fuck. Dawaj trening! Dawaj trening!"
    Sorry ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. hm. a któryś obciąża kolana bardziej niż robi to zwykłe chodzenie?

    OdpowiedzUsuń
  10. I mamy Old Town 22-27 lipca! Pamiętaj! :>

    OdpowiedzUsuń
  11. sugerujesz że mam bronić architekta we wrześniu, by jechać na chlanie i spanie na glebie? :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Niekoniecznie... chociaż ja się bronię w czerwcu za rok. Zwyczajnie nie miałam ochoty brać udziału w tym wyścigu szczurów na konsultacje specjalistyczne. Gdyby ktoś uprzejmie zajumał listę z m.in. moim nazwiskiem i wywiesił nową/swoją, to wiesz, że skończyłoby się masakrą tych biednych studenciątek. A nie mam już dobrych miejsc na nielegalny pochówek w tym mieście. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. kompletnie się na tym nie znam, a że mam problemy z łąkotką to boję się sobie zaszkodzić...

    OdpowiedzUsuń
  14. Zmarnowałam życie omijając wszystko, co w tytule, bądź treści miało Strong First. Wiesz, dlaczego? Zawsze, gdziekolwiek, obojętnie, czytałam Strong FIST!!! Rozumiesz mój ból? Skojarzenie z automatu z wrestlingiem (dobrze, ze nie z fistingiem), z panami strongmenami na imprezach disco polo. Aua! Dlaczego mi to zrobiłeś, defekcie mózgu? Jedna literka a jaka inna jakość. Shit.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę