Przejdź do głównej zawartości

What the fuck is wrong with you people?

Jeżeli jesteś kobietą, to jest 98% szansy, że jesteś nienormalna w rozumieniu męskim. Potrafisz przechodzić z jednego stanu w drugi jak woda? Super. Jednak nie o tym Bruce Lee myślał*. *pozdro dla wszystkich którzy czytali Jeet Kune Do.

Przyznam, że czasem sama ze sobą nie wytrzymuję. Może dlatego tak fascynujące są zajęcia z kobietami - nigdy nie wiem, czy którejś coś nie odpierdoli. Dlatego współczuję odgórnie i z zasady wszystkim mężczyznom, prowadzącym grupy kobiece. Bycie saperem dla kilkunastu bomb jednocześnie wymaga posiadania jaj lub wyraźnego ograniczenia umysłowego*. no zgadnij.. Zauważyłam jednak, że kobiety łatwiejsze są w obsłudze w grupie damsko-męskiej. Ryzykuję opinię, iż unoszący się testosteron (i inne podejrzane zapachy w stylu kebaba z sosem czosnkowym) ma taki wpływ na płeć piękną.

Zaczynamy żyć w czasach, gdzie zanika wyraźny podział na męskie sporty. Kobiet coraz więcej w systemach walki i wolnych ciężarach. I będąc kobietą - nie za bardzo jestem zachwycona, gdzie to wszystko zmierza. Strzał w kolano, wiem.

To, że samice potrafią być trudniejsze w obsłudze od samców, to już taka uroda ewolucji. Trenuje regularnie kobiety od czterech lat - wierz mi, męska grupa w prowadzeniu nie przedstawia sobą takich.. WYZWAŃ. Wiem, bo mężczyzn też miałam okazję prowadzić.

Powiesz facetowi, że ma nawalać w tarczę i będzie nawalał aż padnie. Powiesz kobiecie - walnie 9 razy i powie, że skończyła.

Moją osobistą rozpaczą jest nie tylko sposób uczenia kobiet samoobrony w grupach kobiecych, ale również fitnessowa forma kettlebell. Patrząc na jedno i na drugie - NIE CHCIAŁABYM TAM CHODZIĆ i nie dziwię się, że masa kobiet idąc na babskie zajęcia czuje zagrożenie chorobą zidiocenia. Poziom zaawansowania bzdur jest przytłaczający, a dodając do tego kurze kokoczenie o najnowszych paznokciach dupy maryni - no cóż.

Kiedy więc instruktorzy pytają mnie co mogę im doradzić w zakresie treningu kobiet, mówię: DON'T DO IT. Seriously. To najkrótsza, najpewniejsza, najrozsądniejsza rada którą mogę udzielić za darmo.

Jeżeli jednak jesteś zdecydowany podjąć się nowej formy sportu ekstremalnego, najpierw zapoznaj się z definicją focha. Potem przestań próbować uciszać kobiety na siłę. Przestań również ... a nie, za to już trzeba zapłacić.

Jak zachęcić kobietę, by poszła na "męski sport" do "babskiej grupy"?



Nie musisz nakładać makijażu.
Twoje włosy mogą być tłuste.
Nie musisz mieć nowej kolekcji Reeboka.
Stare pory i ciulowa koszulka są okej.
Pot to Twój tłuszcz który płacze.
Lubimy jeść.
Nie klaszczemy w jednym tempie.
Jest lewa strona i druga lewa strona.
Ważna jest droga którą przechodzisz, a nie Twój obecny rozmiar.
Jeżeli miałaś chujowy dzień - podziel się tym.

oraz

Każdy kiedyś zaczynał i nie musisz być świetna by zacząć, ale musisz zacząć by być świetna.


Faceci motywują te szczupłe i piękne. Kobiety dopingują te wszystkie inne. Jeżeli więc myślisz, że na grupie męskiej zrobisz więcej i lepiej - możesz się mylić. Jeżeli myślisz, że na grupie babskiej jest gadanie i układy choreograficzne - to się mylisz.

Wybierz SIŁĘ a poznasz silne babki.



P.S. Nowe grupy już od września - przestań myśleć o treningu, zacznij trenować.

Komentarze

  1. No nie mów, ze czytałaś JKD??!! No nie uwierze!
    Zdecydowanie grupa mieszana dla poczatkujących, niepwenych siebie babek to chory pomysł. Kiedy zdjecia nowej sali?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety efekty działań budowlańców są wolniejsze od efektów działań kettli.

    OdpowiedzUsuń
  3. To może w międzyczasie jakiś nowy trening? Jak ten zwalczający łapki morświna... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego nie ma takich dziewczyn w Jeleniej Górze :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ jest! Szukaj na https://www.facebook.com/stronghouse10?fref=ts
    Magda jest świetna!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę