Przejdź do głównej zawartości

Dotknij stopą głowy. Swoją. Swojej.

No i kij w nerkę z tym rozciąganiem, jak mnie wszystko tylko boli.

Ok, powiedziałam to. Zrobiło mi się trochę lżej na tasiemcu. Nie mogę udawać, że to mi wychodzi, nie muszę udawać, że to lubię. Tracę godzinę z życia dwa razy w tygodniu tylko po to, by móc dotknąć palcami podłogi na stojąco. Notabene PO CO, jak ma się urok osobisty na poziomie kota ze Shrecka i bardzo lubi jak mężczyzna wyręcza mnie w podnoszeniu/dźwiganiu/przesuwaniu.

Patrzę z nieukrywaną zazdrością na jedną taką, której kości są z silikonu. Nie pomaga fakt, że jest śliczna i silna i ma ładniejsze nogi ode mnie. Trochę lepiej się czuję, jak mogę na nią popatrzeć z góry (ha! jest ktoś NIŻSZY ode mnie na sali!) i nakazać zrobienie stu pompek.

Yep, mam niski i podły charakter. Przynajmniej równowaga jest zachowana we wszechświecie* mówię oczywiście o mojej ogólnej zajebistości

Po tym jak dwie moje kurki wyjebały szpagaty na moich oczach - nigdy wcześniej ich nie umiejąc robić, a mając taki progres na moim stretchingu - postanowiłam, że do końca tego roku moje krocze spotka się z glebą. wiem, jestem rozkosznie obleśna W szpagacie oczywiście. Jeżeli więc zerwę sobie coś i następne miesiące będę uprawiać kettle drogą korespondencyjną, zrozumcie - tak chciał los.

Szukając pomysłu na skuteczny stretching dla bardzo leniwych osób z trudnym kręgosłupem zarówno moralnym jak i faktycznym, znalazłam jedynie bardzo mało odpowiadające mi chińsko-rosyjskie* podejście do rozciągania. *W sensie - najlepiej całym ciężarem wjebać się na rozciąganą osobę i słuchać jak krzyczy o litość. Przy okazji odkryłam, że działam jak pstryczek - wymuszając na mnie hardcorowe rozciąganie, włącza mi się kopania po głowie. Więc teraz już nikt nie chce mnie rozciągać metodą chińsko-rosyjską.

Próbowałam również Tary Stiles - świetna laska od jogi i miliona rozgrzewek stretchingowych, niestety bez widocznego progresu (prócz rozwalenia sobie Achillesa, oczywiście). Teraz rozciągam się instynktownie i jest trochę lepiej (ktoś poleci mi jakiś sprawdzony pilates?), chociaż dalej z nienawiścią patrzę na laski, których plecy zginają się pod kątem prostym. W tą drugą stronę.

Oczywiście, że nie podobają mi się zawodowe gimnastyczki. Uważam, że to obleśne jak możesz łydkę przerzucić nad ramieniem a żebra wyłażą bokiem. Sylwetki baletnic również mnie odstręczają, a samo patrzenie na ich pointy wywołuje ciarki na ciele.

Co jednak odkryłam dzięki rozciąganiu? Zmieniła mi się trochę figura - oczywiście na lepsze. Jeżeli więc istnieje jakiś ważniejszy powód we wszechświecie by męczyć się w tych karkołomnych pozycjach - to ja go nie znam. Zawsze klęłam gdy miałam dociągnąć brzuch do wyprostowanej nogi, teraz jednak wiem, że wszystkie moje ROZRYWAJĄCE się rzeczy w ciele prowadzą mnie do bardziej atletycznej sylwetki.

Mięśnie potrzebują, po tych wszystkich syczących spięciach, by je rozciągnąć. Jeżeli więc pilnujesz by rosły, miały pokarm w postaci BCAA i były coraz silniejsze - MUSISZ zainwestować w stretching. Uwierz mi gdy powiem, że olewałam rozciąganie ciepłym moczem przez cały ten czas bawiąc się kettlami. Niby coś tam symulowałam na koniec, klepałam z obowiązku o potrzebie stretchingu, ALE. Rozciąganie to męczarnia, w której nie widziałam za dużo głębszego sensu. Rura oczywiście twardo udowodniła, że mam mały rozumek. Spokorniałam. Rozciągam się. Ludzie widzą efekty. Bez potrzeby dotykania stopą głowy.

No. My tu gadu gadu, a trening na nogi trzeba zrobić.



Czas: 30 minut

Ćwiczenia:
1. Przysiady 10-15-20
2. Pół przysiad na jednej nodze 5-7-10
3. Przysiad na złączonych nogach 10-15-20
4. Kolanko 5-7-10
5. Wykrok w przód 5-7-10

Twoja rozpiska:
Przygotuj trzy ciężary. 8kg, 12kg, 16kg. Jeżeli nie masz - dwa. Jeżeli nie masz dwóch - jeden. Z jednym ciężarem będziesz musiała minimum 3 serie zrobić, maksimum 5, jeżeli jesteś Pomarańczowa.
Uwaga! Zakwasy mocne na drugi dzień po treningu. (na pierwszy dzień po treningu - też.) (nie żarcik)

Zielona:Jeżeli jesteś początkująca, nie rób go w tym systemie. Przygotuj trzy ciężary i rób ćwiczenia, ale najpierw wszystkie ćwiczenia wykonaj jednym ciężarem (wszystkie ćwiczenia po 10 powtórzeń), odpocznij, potem wszystkie drugim, itd. Możesz ostatnią serię zrobić bez obciążenia, jeżeli masz tylko dwa kettle. Jedna runda.

Pomarańczowa: Jedna runda jeżeli masz wszystkie ciężary, ale zamiast 10-15-20 zrób 5-10-15 oraz 3-5-7. Dwie/trzy rundy, jeżeli 2. Jeżeli masz trzy ciężary możesz również zrobić system Zielonej (wszystkie ćwiczenia jednym kettlem, potem wszystkie drugim, potem trzecim) - będzie to bardziej spalający trening.

Czerwona: Dwie rundy jeżeli idziesz systemem Zielonej. Jedna runda jeżeli idziesz razem ze mną na YT. Jeżeli będziesz chciała więcej sobie dorzucić - nie chciej. Zrób więcej stretchingu na koniec.

Komentarze

  1. Kiedyś było tak: trening, trening iber alez. Jak zabolało, to zrozumiałem, że w boski porządek wszechświata domaga się również rozgrzewki. A potem zmęczony i zachwycony tym, że mnie dwa dni boli (ergo: jestem twardy bo ćwiczę, chociaż mnie boli dwa dni) budowałem w sobie przekonanie, że ma boleć, bo to znak, że dobrze ćwiczę.
    Omne trinum perfectum. Dopiero triada: rozgrzewka - trening - rozciąganie pokazała mi co to znaczy pracować nad sobą. I sam nie wierzę, że tak myślę, ale zaczynam skłaniać się ku konstatacji, że rozciąganie to najważniejsza część treningu. W zasadzie cały trening to przygotowanie do rozciągania. Sam stretching może być mocnym treningiem. Tylko jest jeden problem. Nic mnie nie boli na drugi dzień. Chyba źle ćwiczę ;-) I też marzę żeby ideał sięgnął bruku :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. http://stretching.republika.pl/szpagat.html - z tego "ćwiczę" poprzeczny (czyli dwa razy w tygodniu - po kłapojrze, jak trener coś mówi, i na ściance. Znaczy nie dosłownie na ściance, że opieram nogi o uchwyty i celebruję grawitację, tylko w przerwie między wejściami).

    http://www.youtube.com/watch?v=z1JfmQLtnOA - my personal Jesus.

    OdpowiedzUsuń
  3. An-ge, masz tak identyczne doświadczenia, że zaczynam węszyć spisek! Nigdy nie umiałam zrobić szpagatu... Ani sznura, ani gwiazdy. Ani nawet mostka inaczej niż z leżenia. Gimnastyczne przewroty też mi nie szły za bardzo. Za to na pięści nie było mocnych. :P I niedawno znowu podjęłam walkę z oporną materią. Z dość głupiego powodu: na Pyrkonie chcę wziąć udział w konkursie cosplay i wybrałam sobie dość kopiąco-bijącą postać do odegrania. Niestety, filmowe mordobicie ma więcej wspólnego z baletem niż mordobiciem. :/ No, generalnie wpadłam jak śliwka w kompot.
    Btw. Tsatsouline napisał "Rozciąganie odprężone"- czytałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście. zrobiłam jeden trening - nie mogłam się ruszać dwa dni. muszę się najpierw rozciągnąć, by potem móc robić ten jego hardcore.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej... To podobnie, jak ja- tzn. zarzuciłam trening w połowie z obawy przed konsekwencjami. :D Jestem beznadziejna...
    Ale to generalnie ma sens nawet na tak amebowym poziomie. Jak robię skłon, w sensie stojąc, to jakby robię zwis i czekam. Po jakimś czasie cały garb mi się rozluźnia i w końcu... obie dłonie leżą na podłodze! Szok! Nie? :D I tak z każdym mięśniem.
    I ostatnio natknęłam się na barierę ruchomości stawów. Cóż... Trwa znajdywanie rozwiązania. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~odciskacz palców8 grudnia 2013 08:50

    Jak ważne jest rozciąganie przekonałam się, gdy nie mogłam chodzić (nie mówiąc o bieganiu), bo kolano nie było dłużej w stanie podtrzymywać napiętych mięśni pośladka i ud. Od tamtej pory po każdym treningu, wręcz z dziką rozkoszą, rozciągam mięśnie. Choć to i tak już nie ta sama flexible me, która za dzieciaka trenowała przez czas jakiś karate. Tam to się kładło duży nacisk na to.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczytaj się w to co Paweł Caculin pisze o oddechu przy rozciaganiu. To naprawdę działa! Jak już jesteś "w zwisie" tak nisko, że "niżej się nie da" to zrób lekki wdech i potem potężny i długi wydech. W trakcie wydechu wyobraź sobie, że robisz go tylko po to żeby opaść niżej / sięgnąć dalej. Przeczekaj, zrelaksuj się i powtórz. I nagle okaże się, że podpierasz się całymi dłońmi na podłodze. Znajomy, który mnie tego uczył, użył strasznie plastycznej (rzekłbym: plastikowej) metafory, której nie śmiem przytoczyć, aby nie zostać posądzonym o szowinistyczne zagrywki :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bardzo lubię streching z P90X, joga też daje radę... taaa wiem, joga jest nudna, ale jak się dobrze przyłożysz... będziesz zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A nie wystarczy poczytać "Superstawy" i "Rozciąganie odprężone" Pawła Tsatsouline'a (wolę polski transkrypt - Caculina) i sobie dobrać ćwiczonka. Nie tylko w kettlach ten gość jest dobry.

    OdpowiedzUsuń
  10. amen bracie.
    jednak po serii z rozciągania Pavla nie mogłam się ruszać przez 2 dni. nie chwalę się, a żalę.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~"Andzia"-- Anja16 lipca 2014 22:35

    OKI. Na taki zakwas to tylko maślanka w duużej ilości i duuża ilośc białego mięsa w dzień i do dwóch dni po treningu. Na śniadanko kotlecik z kurczaczka,obiad jakiś łosoś. A maślanka w przerwach. I jeszcze wieczorem sok pomidorowy domowej roboty ( ten ma potas). Ja nie żartuję. Działa. Może sam jadłospis nie wygląda zbyt ambitnie i Geslerowej nie przypomina, ale dla mikrouszkodzeń się sprawdza. Pieruński ból szybciej znika. A jeszcze. Obowiązkowo po 9-10 godzin snu wtedy. Wiem, że mało kto może sobie na to obecnie pozwolić, ale jak już nas łamie to nie ma wyjścia;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę