Bardzo duży ekler właśnie na mnie wyczekująco patrzy. Pierwszy był tak słodki, że wprost muszę sprawdzić, czy po drugim mnie zemdli w sposób widowiskowy. Sezon na świąteczne obżarcie uważam za otwarty* *tak, jestem w tej samej strefie czasowej co Wy, jednak moja wola jest w przypadku eklerów nie istniejąca..
Jak bardzo przerąbane tradycje w tym kraju mamy, to nie muszę mówić. Każde święto sprowadza się do bezmyślnego opychania w celu utrwalenia stereotypu odpoczynku. Nawet jak nie chcesz - masz jeść, bo są święta i:
a) tyle się nagotowałam/napiekłam!
b) święta Wielkanocne są raz w roku!
c) czy ty się ODCHUDZASZ?!
d) jedno Ci nie zaszkodzi, weź jeszcze jedno
e) ale że jak nie chcesz? ODCHUDZASZ się?!
Jak więc sobie radzić z rodzinką, która chce dobrze?
Zawsze można rzygać.
Skjuzmi, musiałam. Z drugiej jednak strony wyobraź sobie, że ochoczo nakładasz sobie na talerz a potem barwnie opisujesz jakiej techniki użyjesz, by ulżyć żołądkowi* i NIE są to krople na niestrawność. Raczej nie wywiąże się dyskusja przy stole na temat metod zwracania posiłku za pomocą podręcznych przedmiotów, zawsze jednak możesz spróbować rozbujać temat. Kilka widelców na pewno zatrzyma się po drodze. Ważne abyś była szczerze entuzjastyczna.
Zawsze też możesz przeprosić przy dokładce, wymawiając się problemami gastrycznymi i obietnicą, że posprzątasz po sobie w toalecie, jak Ci dadzą duże wiadro i mopa. Wiadomo, że kobiety nie pierdzą tylko szepczą pośladkami - jednak po dobrej dozie związków chemicznych i laktozy, inni domownicy mogą mieć problemy z utrzymaniem pokerowych min przy rytmie swoistej symfonii przewietrzających się wnętrzności.
Nie wiem czemu katolickie święta to tyle kolejek w supermarketach. Jeżeli nie masz w zwyczaju jeść dużych i sutych śniadań, nie jedz "bo taka tradycja". Jeżeli Twój obiad najczęściej jest szybki i lekki - daruj sobie czterodaniowe biesiadowanie do trzasków z telewizora. Trzeba zjeść teraz, bo potem może nie być? Nasze zupełnie zdrowe zwyczaje żywieniowe trafiają na mur złożony z tego co "wydaje się" innym ludziom. A już kompletnie zabawne, że ludzie ważą się po świętach i płaczą*. *ja tam płaczę regularnie
Wracając jednak do świątecznego obżarstwa - to tylko Twój wybór. Naprawdę. Będą Cię kusić, będą Ci nakazywać, będą Cię szantażować i obwiniać. Ale to naprawdę tylko Twój wybór. Nikt Ci nie wręczy medalu za NIE obżeranie się, nikt nie pochwali. Tylko Twoje ciało będzie Ci wdzięczne.
Żadne tabletki na przyspieszenie metabolizmu czy ograniczenie wchłaniania węglowodanów nie są skuteczne jeżeli ŻRESZ.
Daruj więc sobie poszukiwania czegoś, co istnieje jedynie w reklamach radiowych. Nie żryj. A trening dostaniesz na święta, bo i tak Ci nie wierzę.
Jak bardzo przerąbane tradycje w tym kraju mamy, to nie muszę mówić. Każde święto sprowadza się do bezmyślnego opychania w celu utrwalenia stereotypu odpoczynku. Nawet jak nie chcesz - masz jeść, bo są święta i:
a) tyle się nagotowałam/napiekłam!
b) święta Wielkanocne są raz w roku!
c) czy ty się ODCHUDZASZ?!
d) jedno Ci nie zaszkodzi, weź jeszcze jedno
e) ale że jak nie chcesz? ODCHUDZASZ się?!
Jak więc sobie radzić z rodzinką, która chce dobrze?
Zawsze można rzygać.
Skjuzmi, musiałam. Z drugiej jednak strony wyobraź sobie, że ochoczo nakładasz sobie na talerz a potem barwnie opisujesz jakiej techniki użyjesz, by ulżyć żołądkowi* i NIE są to krople na niestrawność. Raczej nie wywiąże się dyskusja przy stole na temat metod zwracania posiłku za pomocą podręcznych przedmiotów, zawsze jednak możesz spróbować rozbujać temat. Kilka widelców na pewno zatrzyma się po drodze. Ważne abyś była szczerze entuzjastyczna.
Zawsze też możesz przeprosić przy dokładce, wymawiając się problemami gastrycznymi i obietnicą, że posprzątasz po sobie w toalecie, jak Ci dadzą duże wiadro i mopa. Wiadomo, że kobiety nie pierdzą tylko szepczą pośladkami - jednak po dobrej dozie związków chemicznych i laktozy, inni domownicy mogą mieć problemy z utrzymaniem pokerowych min przy rytmie swoistej symfonii przewietrzających się wnętrzności.
Nie wiem czemu katolickie święta to tyle kolejek w supermarketach. Jeżeli nie masz w zwyczaju jeść dużych i sutych śniadań, nie jedz "bo taka tradycja". Jeżeli Twój obiad najczęściej jest szybki i lekki - daruj sobie czterodaniowe biesiadowanie do trzasków z telewizora. Trzeba zjeść teraz, bo potem może nie być? Nasze zupełnie zdrowe zwyczaje żywieniowe trafiają na mur złożony z tego co "wydaje się" innym ludziom. A już kompletnie zabawne, że ludzie ważą się po świętach i płaczą*. *ja tam płaczę regularnie
Wracając jednak do świątecznego obżarstwa - to tylko Twój wybór. Naprawdę. Będą Cię kusić, będą Ci nakazywać, będą Cię szantażować i obwiniać. Ale to naprawdę tylko Twój wybór. Nikt Ci nie wręczy medalu za NIE obżeranie się, nikt nie pochwali. Tylko Twoje ciało będzie Ci wdzięczne.
Żadne tabletki na przyspieszenie metabolizmu czy ograniczenie wchłaniania węglowodanów nie są skuteczne jeżeli ŻRESZ.
Daruj więc sobie poszukiwania czegoś, co istnieje jedynie w reklamach radiowych. Nie żryj. A trening dostaniesz na święta, bo i tak Ci nie wierzę.
W święta mamy uczcić dane wydarzenie, spędzić czas z rodziną, a nie żreć..
OdpowiedzUsuńPrzez tekst na obrazku nie kupiłem sobie dziś browara.
OdpowiedzUsuńOdlajkowuję tego bloga ;)
"szeptanie posladkami ":-))))) kupuje i bede promowac :-)))) a na wielkanoc mozna zawsze posilkowac sie jajkami- zamiast . jedynie po duzej ich ilosci szept moze byc nieco glosniejszy :-))))
OdpowiedzUsuń