Przejdź do głównej zawartości

Zgarnij dwójkę do pary i wejdź do gry

Poproszono mnie o trening, który będzie dobry zarówno wtedy gdy o sporcie słyszałaś ostatni raz na WFie gdy zwolnienie przynosiłaś, jak i gdy już zęby na kettlach zjadłaś. Innymi słowy - trening który można zrobić z koleżanką/partnerem, który światu sportu duszy nie zaprzedał* *mówiąc językiem poezji - nieruchawy ślimak odklejony siłą z kanapy. Można cytować. by zachęcić ją/go do pewnej dawki ruchu, nie zakładającej maratonu do McDonalda.

Złap koleżankę, mamę, chłopaka, dzieciaka czy meksykańską pomoc domową na bogato!. Dzisiaj trening, który może wykonać prawie każdy, bez sprzętu i bez ryzyka złej techniki. Trening, który nie będzie Twoją stratą czasu. Trening, który ośmieli mięśnie każdej małży do pokazania się w celach perłoprodukcyjnych.

Gdy już wkroczyłaś w świat wymagających treningów - obejrzyj się przez ramię.

Powrót do ćwiczeń z samym obciążeniem ciała, gdy już nie przedstawiają one sobą większej trudności jest ważny - bo wtedy możesz skupić się na swojej technice. Często pod wpływem zmęczenia (lub złych nawyków) tracimy gdzieś pewien spory procent korzyści z ćwiczenia, wynikający z braków technicznych. Dlatego warto cofnąć się do podstaw. Warto przypiąć się mocniej - mózg już wie, że ciało nie jest w niebezpieczeństwie, dlatego nie będzie przeszkadzał. Nie panikujesz przy pompkach? Zobacz czy robisz je wystarczająco głęboko, zamiast robić ich więcej/szybciej. Zobacz gdzie są Twoje łokcie, gdzie pupa, czy łopatki spotykają się gdy jesteś w dole, czy.. wiesz o co biega.

Jak wciągnąć lenia w obmierzły mu nałóg ruchu.

Jeżeli Twoja potencjalna dwójka zapiera się raciczkami i wszelkimi przeszczepami, że nie chce, nie jest jej to potrzebne, nie potrzebuje i ogólnie mówiąc się sportem nie kala - jest kilka sposobów na wywabienie jej z przysłowiowej kanapy. Sama bardzo długo oportunistycznie leżałam dupą do góry, więc znam ten stan z autopsji. Stan zaprzeczenia. Możesz mi zatem zaufać, że ruch jest każdemu potrzebny - trzeba tylko ten ruch umiejętnie zaaplikować. Bo pomysł 3 godzinnego spaceru, podobnież jak rowerowa wycieczka po górach, niekoniecznie do inteligentnych należy.

Musisz być jak dealer - pierwsza działka gratis, po drugą ofiara sama przybiegnie. A żeby chciała - trening musi być odpowiednio łatwo-trudny,a do tego wynagradzający. Musi być wykonalny dla osoby bez doświadczenia, ze złym wzorcem motorycznym, bez umiejętności psychoruchowych. Więc raczej nie pływanie synchroniczne.

Jak zachęcić? Naobiecuj złotych gór*, zaproponuj atrakcyjny zakład, zacznij robić przy niej i nie zniechęcaj się, gdy nie dołączy od razu. Nie możesz wywierać presji, możesz tylko kusić. Zdziwisz się jak łatwo ośmielić kogoś do ruchu, pokazując mu ile FRAJDY daje trening i jakie to PROSTE - NIE ZMUSZAJĄC do ruchu, nie krytykując, nie wyśmiewając, nie komentując.
*w ostateczności możesz powiedzieć, że Chodakowska to właśnie robi.

Jak wyciągnąć wszystkowiedzącego faceta z siłki i zaprowadzić na trening funkcjonalny.

Wydaje mi się, że więcej mężczyzn niż kobiet, uprawia sport. Jednak ta większość nie przekłada się na jakość - gdyż siłownia bardzo często jest jak boisko. Cośtam się piłką poturla, jakąś siatę zaliczy, wypije piwko/szejka, poplotkuje i do domu. Ogólna rekreacja z rozsądną dawką ruchu. Dlatego, kiedy powiesz "Zrób ze mną trening", facet pierwsze o czym pomyśli, to o spontanicznym seksie w miejscu nie całkiem niepublicznym.

Faceci trenują dla wyników, dlatego łatwo ich sprowokować do treningu poprzez zasadę - kto wytrzyma dłużej (w odniesieniu do - kto podniesie więcej). Zawsze też można uciec się do "sprawdź czy dobrze to robię", "pokaż mi jak mam to robić" oraz "wytłumaczysz mi co robię źle?". Jeżeli jeszcze facet uważa, że jest w dużo lepszej formie - mamy świetne pole do manewru. W końcu nie chodzi o to, by udowodnić że jest gorszy (pewnie nie będzie, jako iż ewolucja ich fizycznie faworyzuje) - tylko o to, by zrobić trening razem.

Pamiętaj, że trening to przyjemność a nie tylko konieczność.

Nie każdy rodzi się trenerem. Nie każdy wie jak poprowadzić trening, bo wbrew pozorom, nie polega to jedynie na bezustannym poprawianiu błędów lub motywujących oklaskach. Łatwo wół zapomina, jak cielęciem był. Dopóki u osoby początkującej nie zobaczyć karygodnych błędów prowadzących do szybkiej kontuzji - nie poprawiaj wszystkiego na raz. Ciężko ogarnąć za pierwszym razem i sprzęgło i gaz i skrzynię biegów, szczególnie jak stoisz na wzniesieniu, gdy ktoś wyczekująco sapie Ci nad uchem, że ręczny zaciągnięty.

Dużo pozytywnej energii trzeba z siebie wykrzesać, by zachęcić dwójkę do roboty. Jednak kiedy już przynęta połknięta - to naprawdę nowy wymiar treningu. Uwielbiam trenować sama, bo mogę skupić się tylko na sobie. Jednak trening z drugą osobą bywa niezwykle motywujący do większego wysiłku.



Czas: 25 minut

Ćwiczenia:
1. kolana wysoko 10s/10s x3
2. Pajacyki bokiem/przodem 10/10 x3
3. Squat do połowy 10x3
4. Pompki w oparciu 5x3
5. Kolana do klaty 10x3
6. Supermenki 10x3
7. Mosty piersiowe 2x3x3

Twoja rozpiska:
Możesz ten trening wykonać samej, lub w parze - kiedy ty odpoczywasz, Twoja połówka (niekoniecznie lepsza) zaiwania. Pamiętajcie jednak, jeżeli zaczynacie się ścigać - możecie stracić technikę. Dopóki więc nie jesteście absolutnie pewni techniki, nie róbcie tego na czas. Pamiętajcie o rozgrzewce na stawy!

Zielona: Jedna runda na zachętę, lub dwie rundy z ilością powtórzeń skróconą o połowę (czyli np.5 przysiadów, 3 pompki).

Pomarańczowa: Dwie rundy, z dłuższym czasem odpoczynku.

Czerwona: Minimum dwie rundy z krótkim czasem spoczynkowym. Ewentualnie do pierwszej śmierci.

Komentarze

  1. Wpis boski - uśmiałam się:) Mój pozazdrościł mi chyba, bo po mniej więcej roku bycia razem, kiedy to ćwiczyłam w domu, szłam biegać czy na siłownię, pewnego dnia oświadczył, że idzie pobiegać (pomijam, że robi dwa razy dłuższe dystanse niż ja), potem doszły baseny i rower i śmiem twierdzić, że kondycyjnie przewyższa mnie nie o głowę, a o dwie:) Ruch jest zaraźliwy, jeżeli nim nie atakujemy, a kusimu - 100% racji!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~saiko_ichiguro14 lipca 2014 23:43

    czy kettlebell pomogły ci na kręgosłup? jakie miałaś schorzenie? proszę o odp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dwie przepuklina po obu stronach na odcinku L4/L5 bodajże.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy honorują Państwo karty Benefit?

Średnio kilka razy w miesiącu dostaję telefon z takim pytaniem. Przez pierwsze dwa lata odpowiadałam grzecznie, że "nie, nie honorujemy, ale pierwsze zajęcia oferujemy gratis i mamy świetną ofertę na...". Za każdym razem jednak dostawałam lekko arogancką i znudzoną odpowiedź "a to dziękuję", by nie powiedzieć, że drzwi jebiemnietoizmu waliły mnie w twarz . Przez drugi rok działalności mojego klubu IRON CHURCH , który kosztował i wciąż kosztuje mnie masę zdrowia, nerwów i pieniędzy* *czyli zupełnie jak mój kot , wdawałam się w polemikę typu "nie, nie *honorujemy*, gdyż nasi Instruktorzy PŁACĄ ciężkie pieniądze za oferowaną u nas wiedzę, zatem muszą je zarabiać". Zauważyłam jednak, że spotyka się to z kompletnym brakiem zrozumienia* *seriously, I'm shocked , jak gdybym po chamsku ODMAWIAŁA przyjęcia pieniędzy od firmy Benefit. Nie kwestionuję mojego chamstwa. Po co miałabym się niby tyle uśmiechać i ryzykować pomarszczeniem ryjka na późną starość w w

Jesteś brzydka, gruba i głupia?

Ćwicz z kettlami, a nie będziesz gruba! [wyimaginowane werble] Tak tak, ten żart mi się nigdy nie znudzi. Ale. Porozmawiajmy sobie o CELACH i REZULTATACH . Mój nowy challenge dotyczy podciągania się na drążku - zarówno w podchwycie jak i nachwycie. Chwilę walczyłam ze sobą, czy szpagat nie byłby bardziej szpanerski, ale.. nie ma różnicy dla mojego ego czy urośnie jeszcze bardziej. Na tym etapie praktykowania jebiemnietoizmu pewne rzeczy tracą na znaczeniu. Chociaż ostatnio przeczytana sentencja "Nie mam problemu ze swoim ciałem. Dopóki ktoś na nie nie patrzy." spłynęła na mnie niczym bliss. Przecież wszystko rozchodzi się o tych INNYCH ludzi. Możesz sobie wmawiać, że na jednoosobowej stacji kosmicznej komunikującej się z resztą świata raz na tydzień, codziennie wkładałabyś photoshopa na twarz, rezygnowała z czekoladowego budyniu, goliła nogi, malowała paznokcie czy kremowała swoje przeszczepy. Bitch, please. Skoro więc dążymy do własnych celów by "inni widzieli",

Kettle to nie fitness. Kettle to duma.

Sezon ogórkowy na blogu to problem remontu sali. Nowej. Zajebistej. Sali Centrum KB. Sali, która jest tak wypasiona, że musi mieć własną nazwę. Prawdopodobne jest również, iż przez pierwszy tydzień nie będzie można ludzi z stamtąd wygonić. Tym bardziej za skórę wchodzą mi pytania o moje bieganie. Jako iż więc w końcu presja społeczna mnie wypchnęła do lasu w sobotni wczesny poranek, opiszę tę przygodę. Jutro, kiedy ból mięśni nie pozwoli mi na cenzurę w żadnym znanym mi języku, może być prowokacyjnie notkę pisać. Żeby nie było iż pizda skończona ze mnie, mężnie zgodziłam się na 10km mojego pierwszego w życiu biegu . Prawdę mówiąc miałam spore nadzieje i szanse na to, że po 3cim kilometrze będę nieść Julkę na plecach z powrotem do bazy, gdyż biegła z nami z rozwaloną kostką. W podejrzanie dobrym humorze pozostałe Spartanki oznajmiły, iż właściwie to one tych lasów nie znają , ale co tam! BIEGNIEMY! sooo chicken like! 6 minut na kilometr, czyli bardzo kurze tempo, nie jest w stanie zmę