Zanim przejdę do sedna, trochę poprzynudzam, gdyż dawno mnie nie było* *oklaski.
Nie od dzisiaj wiadomo*, że jak masz focha, to kettel najlepszy. *wiadomo od 4 lat, kiedy powiedziałam to po raz pierwszy.
Na wkurwa, na doła, na pokutę, na rozpierającą energię. Najlepszy. Może mieć 8kg, może mieć 12kg, a nawet 24kg. Rozmiar zawsze ma znaczenie, czasem jednak głęboko ukryte. Kiedy indziej pofruniesz z lekką ptaszyną, a przy innej okazji spocisz się z grubą świnią (pozdrawiam wszystkie 40kg na sali) i będzie Ci dobrze.
Wchodzisz w kettle, bo/ponieważ/azaliż:
A) chcesz spalić smalec,
B) zobaczyć mięśnia na brzuchu lub jędrny poślad,
C) podnieść cycki powyżej linii pępka,
D) uratować swój kręgosłup.
Zanim się obejrzysz a już targasz żelastwo, jak Max Kolonko TVP, by poprawić sobie samopoczucie. Tak. Rozładować stres. Zrzucić poczucie winy. Ukierunkować niepokój. Poczuć dumę. Pokazać światu krasnoludzki znak pomyślnej podróży.
Przyczyniasz się do pokoju na świecie, gdy zamiast wyżyć frustrację na bliskich, ponakurwiasz sobie kettlem.
Czy może być jeszcze lepiej? Owszem.
Jest sobie taki projekt "Milion Swingów dla Autyzmu", rozpoczęty w 2014 roku i nabierający tempa. Zapowiada się, że w tym roku impreza dotknie nie tylko Zielonej Góry ale i kilku innych miast. A skoro jedno miasto nabiło licznik 62000 Swingów, wszelkie prognozy pogody przewidują wzrost kettlowej temperatury w całym kraju* *robimy to w kwietniu, by móc otworzyć okna/drzwi i zwabić silnym zapachem zwycięstwa ludzi z ulicy
Ktoś zapyta: "ale jakie to ma przełożenie na cokolwiek..?". Tyle się w tym kraju bzdur dzieje, że właściwie nie powinno to być jakimś większym newsem, ale.. o autyzmie jest cicho. Nie ma on wielkiej kampanii w stylu raka piersi czy Ice Bucket Challenge.
Jako, że poziom edukacji kulturalno-fizycznej wzrasta to i ciężary zdają się być całkiem trendy, pomimo ciasnych horyzontów umysłowych osób mocno po 40 roku życia*. *bez kitu, najwięcej "to taki aerobik z ciężarkami?" usłyszałam od właśnie tej grupy wiekowej. Maciej się nie obraża, Maciej kiwa głową.
Ludzie lubią takie imprezy. Chcą pomagać i strzelić sobie z tego pomagania słitfocię. Najłatwiej więc poudawać publicznie troskę o swoje zdrowie i dobro innych i.. startować w biegu charytatywnym.
Nie ukrywam, że nie jestem fanem "biegów charytatywnych". Głównie przez przedrostek, ale również dlatego, że wydaje mi się to.. ah, jakby to ująć, by obrońcy joggingu nie rzucili mi się do gardła...
Bieganie było by wporzo, gdyby nie mylić go z kurzym truchtaniem. Robienie czegoś w celach charytatywnych co autentycznie wymaga olbrzymich wydatków energetycznych (Mała Iwonka trzaska treningowo 5km w 23 minuty i dlatego jest jej tak mało) ma mój szacuneczek. Dopóki to coś, nie jest dla nas szkodliwe. Bo kiedy ktoś mówi mi z oburzeniem, że przebiegnięcie 7-10km jest męczące, to odpowiadam, że siedzenie nieruchomo na krześle przez 60 minut też daje po dupie* *żarcik zamierzony.
Coś co męczy, nie zawsze jest: a) mądre, b) zdrowe - zdaje się jednak, że dla wielu ma, z definicji, łatkę "fit".
Wciąż jednak szeroka publiczność ma tendencję do oceniania dobrego treningu po ilości wylanego potu czy obecności zabójczych zakwasów. Praca w kopalni czy kamieniołomie zdaje się nie potwierdzać tej reguły, dlatego się ją przemilcza. Wróćmy jednak do tematu.
Na fali popularności coraz zdrowszego trybu życia* *serio? McDonald zanotował jakieś spadki w statystykach? warto pomyśleć o tym, czy to nasze dupopocenie, prócz ewidentnego egoistycznego podejścia w celach wywołania zawiści u osób nie trenujących, może jeszcze przyczynić się do czegoś fajnego. Na przykład: pomagania organizacji charytatywnej.
Jeżeli Ty i Twój klub chcecie dołączyć do akcji, piszcie na FB: SWINGI DLA AUTYZMU 2016
Zanim ktoś ślepakiem strzeli, że chodzi o promocję kettli - uprzedzę: chodzi o promocję zdrowych kettli. Zdrowych, nie fitnessowych. Kettli, nie zamiennika hantli.
Batman mi świadkiem, jak wielu osobom życie się zmieniło, bo zaczęli kettlować metodą HardStyle. Zmieniło na lepsze, bo odkryli szacunek do swojego ciała, bo odkryli w nim siłę i wytrzymałość, eksplozywność i stabilność. Bo w końcu znaleźli coś, co nie działa tymczasowo, tylko buduje coś na lata. Coś, co nie jest głównie nakierowane na zmianę wizerunku, ale na poprawę funkcji motorycznych.
Mając to wszystko na uwadze, pod Milionem Swingów dla Autyzmu podpisuję się wszystkimi kończynami. Nie dla tego, że to modne by "pomagać". Nie obnoszę się z tym, komu pomagam przez cały rok. Dlatego, że wierzę w kettle jak w nic innego. Dlatego, że "jeżeli możesz, to powinieneś" pomóc innym.
Nie od dzisiaj wiadomo*, że jak masz focha, to kettel najlepszy. *wiadomo od 4 lat, kiedy powiedziałam to po raz pierwszy.
Na wkurwa, na doła, na pokutę, na rozpierającą energię. Najlepszy. Może mieć 8kg, może mieć 12kg, a nawet 24kg. Rozmiar zawsze ma znaczenie, czasem jednak głęboko ukryte. Kiedy indziej pofruniesz z lekką ptaszyną, a przy innej okazji spocisz się z grubą świnią (pozdrawiam wszystkie 40kg na sali) i będzie Ci dobrze.
Wchodzisz w kettle, bo/ponieważ/azaliż:
A) chcesz spalić smalec,
B) zobaczyć mięśnia na brzuchu lub jędrny poślad,
C) podnieść cycki powyżej linii pępka,
D) uratować swój kręgosłup.
Zanim się obejrzysz a już targasz żelastwo, jak Max Kolonko TVP, by poprawić sobie samopoczucie. Tak. Rozładować stres. Zrzucić poczucie winy. Ukierunkować niepokój. Poczuć dumę. Pokazać światu krasnoludzki znak pomyślnej podróży.
Przyczyniasz się do pokoju na świecie, gdy zamiast wyżyć frustrację na bliskich, ponakurwiasz sobie kettlem.
Czy może być jeszcze lepiej? Owszem.
Jest sobie taki projekt "Milion Swingów dla Autyzmu", rozpoczęty w 2014 roku i nabierający tempa. Zapowiada się, że w tym roku impreza dotknie nie tylko Zielonej Góry ale i kilku innych miast. A skoro jedno miasto nabiło licznik 62000 Swingów, wszelkie prognozy pogody przewidują wzrost kettlowej temperatury w całym kraju* *robimy to w kwietniu, by móc otworzyć okna/drzwi i zwabić silnym zapachem zwycięstwa ludzi z ulicy
Ktoś zapyta: "ale jakie to ma przełożenie na cokolwiek..?". Tyle się w tym kraju bzdur dzieje, że właściwie nie powinno to być jakimś większym newsem, ale.. o autyzmie jest cicho. Nie ma on wielkiej kampanii w stylu raka piersi czy Ice Bucket Challenge.
Jako, że poziom edukacji kulturalno-fizycznej wzrasta to i ciężary zdają się być całkiem trendy, pomimo ciasnych horyzontów umysłowych osób mocno po 40 roku życia*. *bez kitu, najwięcej "to taki aerobik z ciężarkami?" usłyszałam od właśnie tej grupy wiekowej. Maciej się nie obraża, Maciej kiwa głową.
Ludzie lubią takie imprezy. Chcą pomagać i strzelić sobie z tego pomagania słitfocię. Najłatwiej więc poudawać publicznie troskę o swoje zdrowie i dobro innych i.. startować w biegu charytatywnym.
Nie ukrywam, że nie jestem fanem "biegów charytatywnych". Głównie przez przedrostek, ale również dlatego, że wydaje mi się to.. ah, jakby to ująć, by obrońcy joggingu nie rzucili mi się do gardła...
...pół godziny później...kij z tym, bon apetite.
Bieganie było by wporzo, gdyby nie mylić go z kurzym truchtaniem. Robienie czegoś w celach charytatywnych co autentycznie wymaga olbrzymich wydatków energetycznych (Mała Iwonka trzaska treningowo 5km w 23 minuty i dlatego jest jej tak mało) ma mój szacuneczek. Dopóki to coś, nie jest dla nas szkodliwe. Bo kiedy ktoś mówi mi z oburzeniem, że przebiegnięcie 7-10km jest męczące, to odpowiadam, że siedzenie nieruchomo na krześle przez 60 minut też daje po dupie* *żarcik zamierzony.
Coś co męczy, nie zawsze jest: a) mądre, b) zdrowe - zdaje się jednak, że dla wielu ma, z definicji, łatkę "fit".
Wciąż jednak szeroka publiczność ma tendencję do oceniania dobrego treningu po ilości wylanego potu czy obecności zabójczych zakwasów. Praca w kopalni czy kamieniołomie zdaje się nie potwierdzać tej reguły, dlatego się ją przemilcza. Wróćmy jednak do tematu.
Na fali popularności coraz zdrowszego trybu życia* *serio? McDonald zanotował jakieś spadki w statystykach? warto pomyśleć o tym, czy to nasze dupopocenie, prócz ewidentnego egoistycznego podejścia w celach wywołania zawiści u osób nie trenujących, może jeszcze przyczynić się do czegoś fajnego. Na przykład: pomagania organizacji charytatywnej.
Jeżeli Ty i Twój klub chcecie dołączyć do akcji, piszcie na FB: SWINGI DLA AUTYZMU 2016
Zanim ktoś ślepakiem strzeli, że chodzi o promocję kettli - uprzedzę: chodzi o promocję zdrowych kettli. Zdrowych, nie fitnessowych. Kettli, nie zamiennika hantli.
Batman mi świadkiem, jak wielu osobom życie się zmieniło, bo zaczęli kettlować metodą HardStyle. Zmieniło na lepsze, bo odkryli szacunek do swojego ciała, bo odkryli w nim siłę i wytrzymałość, eksplozywność i stabilność. Bo w końcu znaleźli coś, co nie działa tymczasowo, tylko buduje coś na lata. Coś, co nie jest głównie nakierowane na zmianę wizerunku, ale na poprawę funkcji motorycznych.
Mając to wszystko na uwadze, pod Milionem Swingów dla Autyzmu podpisuję się wszystkimi kończynami. Nie dla tego, że to modne by "pomagać". Nie obnoszę się z tym, komu pomagam przez cały rok. Dlatego, że wierzę w kettle jak w nic innego. Dlatego, że "jeżeli możesz, to powinieneś" pomóc innym.
Cześć Angie, miło znów Cie przeczytać. Zgadza się - świadomość swojego ciała i szacunek do niego wzrasta kiedy widzisz jak to ciało dziękuję Ci za dbanie o nie..i to dzięki kettlom, dzięki dobrej zbalansowanej diecie.
OdpowiedzUsuńI szczególnie ci którzy tak kochają HardStyle powinni uczestniczyć w tym ważnym przedsięwzieciu „Milion Swingów dla Autyzmu”.
Nie mogę bezpośrednio uczestniczyć w projekcie w Zielonej Górze. Mogę w UK, podaj datę i co muszę zrobić aby być aktywnym uczestnikiem. Pozdrawiam.
"pomimo ciasnych horyzontów umysłowych osób mocno po 40 roku życia*" - już Cię nie lubię :)
OdpowiedzUsuńAaaaach, twierdzisz, że wśród kolegów nie jesteś rodzynkiem? :)
OdpowiedzUsuńJak tak tylko a propos obrotów McDonalda. Takie info sprzed pół roku.
OdpowiedzUsuńhttp://biznes.pl/swiat/mcdonald-s-zamyka-restauracje-w-usa/g5zkws
To co prawda o Stanach i przy tylu lokalach, ile ma korpo na świecie, ta liczba nie wydaje się duża, ale biorąc pod uwagę, że ten kolos do tamtej pory tylko kolejne knajpy otwierał, a żadnych nie zamykał, to już był brejkin nius. A prognozy lecą na kolejne. Gdzieś indziej czytałam o barach tegoż w Azji - także na minusie podobno. A jednak takie Chiny i USA to największe ich rynki zbytu.
Fit moda już działa i przynosi efekty na rynku (dobre, czy złe - zależy od punktu siedzenia*).
* tyż żarcik